Ladies and Gentlemen…
Panie i Panowie, oto wino dla Was! Kolejny młody winiarz z prostym, acz ciekawym pomysłem marketingowym. Phillip Heinz, rocznik ’89, przejął winnicę po rodzicach (a może tylko część, trudno zdobyć informacje) w okolicach Schweigen (Palatynat, Niemcy), zgłosił się do nieco bardziej doświadczonego kolegi Klausa Scheua (wspominałam o nim tu) o pomoc przy produkcji i stworzył proste wina bawiąc się podstawowymi stereotypami, co ubawiło mnie przednio, jak tylko zobaczyłam te dwa cuda: Männermischung, czyli miks męski oraz Ladymischung, czyli miks damski. Żeby nie było wątpliwości!
1. Miks męski pyszni się czarną etykietą z Mustangiem (a jakże!). Chcecie wiedzieć, co jest w środku? Kupaż czerwonych szczepów. Po co Wam więcej informacji? Męskie wino, dla prawdziwych twardzieli, nieważne szczegóły, ważne… Właśnie, co jest ważne? Jakie wino lubią mężczyźni?
Männermischung to wino schizofreniczne. Otworzyłam, nalałam do kieliszka, powąchałam: kapusta i kiszone ogórki. Zerknęłam na etykietę (to na pewno rocznik 2011?). Tak, młodziutkie wino pachnące starocią… Szalone, nienormalne w nosie, powinno położyć się na kozetce u Freuda i rozwiązać problemy z dzieciństwa. Kto je tak skrzywdził?
Na podniebieniu trzy etapy wrażeń: początkowo zaskakująca przyjemnie owocowość, której nos nie zapowiadał (przypomina Chianti), następnie bardzo przykry moment, kiedy przełknięte wino wybucha alkoholem, jak po setce wódki (o co tu chodzi??), wreszcie naprawdę długa końcówka, przyjemnie porzeczkowa… Po pół godzinie w kieliszku ogór znika, zapach stabilizuje się i jest bardziej spójny z owocowym smakiem. Uf!
Tego właśnie potrzeba mężczyznom? Mocne wrażenia gwarantowane. Ale jacyś niezdecydowani i pokręceni wydają mi się ci faceci…
2. „Dla najwspanialszych stworzeń na świecie”. Taki tekst widnieje na kontretykiecie. To miłe. Do tego uroczy róż na butelce cieszy oczy, choć rysunek sandałków na obcasach trochę drażni moje poczucie estetyki. Brzydkie te buty, tandetne, mógł się chłopak bardziej postarać.
A wino? Biały kupaż okazuje się być bardzo aromatyczny (w stylu gewürztraminera) i oczywiście… dość słodki. No tak, jak stereotyp, to stereotyp. Ku mojemu zaskoczeniu, bardzo mi smakowało, kwasowość wysoka, cukier więc mi nie przeszkadzał, nie pamiętam nawet co jadłam, kiedy otworzyłam to wino, tak bardzo mnie ono zafrapowało. Ladies, to wino Wam się spodoba!
Pomysł ciekawy, wina zaskakująco dobre, gratulacje! Niestety Philip Heinz nie ma importera w Polsce, ale Niemcy niedaleko. Polecam!
Źródło wina: zakup własny autorki.