Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Przyczajony tygrys chce pić

Komentarze

Trzysta butelek, trzydzieścioro kelnerów i jeden korkociąg, którego nikt nie potrafi użyć. Witajcie w Chinach.

Górskie terroir na południu kraju to przyszłość chińskiego winiarstwa. © LVMH/Ao Yun

Taki widok przywitał jurorów azjatyckiej edycji Concours Mondial de Bruxelles, jednego z czołowych konkursów winiarskich świata. To nie był pierwszy szok tego dnia. Najpierw jechaliśmy świeżo wyasfaltowaną szosą do kompletnie pustego 5-gwiazdkowego hotelu z 200 pokojami. Wybudowano go bowiem specjalnie dla nas. Konkurs, do którego zgłoszono śmietankę chińskich win (a na doczepkę parędziesiąt z Indii, Gruzji i Libanu) i który omal nie rozbił się o nieprzeszkoloną obsługę sommelierską, był częścią z rozmachem zaplanowanej kampanii promującej najnowszy region winiarski w Chinach – Fangshan. Władze prowincji Hebei postanowiły do swojego miksu atrakcji turystycznych dodać wino. Miejsce wybrano starannie: leżąca godzinę drogi na zachód od Pekinu dolinka może faktycznie pochwalić się ładnymi wzgórzami i sztucznym jeziorem. Wokół niego postanowiono rozlokować 20 posiadłości winiarskich. Właściciele firm budowlanych, hut stali i fabryk z ochotą połasili się na darmowe 70-letnie dzierżawy gruntów i zwolnienia podatkowe. W kilka lat posadzono winnice, a ponieważ wino robi się przecież w château – to na podstawie albumów wzniesiono bajkowe repliki zamków nad Loarą. Przewidujący właściciel Château Lion uznał, że to za mało, by przyciągnąć turystów nawet po inauguracji pobliskiej stacji metra i węzła autostradowego, więc przed zameczkiem dołożył jeszcze dwa boiska piłkarskie. Teraz pozostało już tylko czekać na klientów. W czasie mojej wizyty jeszcze się nie objawili, więc w sukurs właścicielowi 80-hektarowej winnicy Château Densiho przyszedł komendant miejscowej policji, który w pustym hotelu zorganizował swoje urodziny. Jego goście pili miejscowe rosé po, bagatela, 80 dolarów za butelkę. Miejscowy samorząd pieniądze od winiarza odzyska wkrótce, gdy będzie wydawał pozwolenie na budowę kolejnej przetwórni.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!