Polskie wino spogląda na Wschód
Jest już tradycją, że w czasie festiwalu Polskie Wina w poznańskim SPOT. jedna z degustacji komentowanych jest poświęcona połączeniom kulinarnym. W poprzednich edycjach polskie wina zostały sprawdzone w m.in. w parze z jagodami z miso z chleba i truflą czy wędzoną trocią fiordową, tym razem pozornie zadanie było prostsze, bo na talerzach wylądowały burgery. Ani nie były to jednak zwykłe burgery, ani emocje nie okazały się mniejsze niż w poprzednich latach.
Trend łączenia win ze street foodem nie jest niczym nowym (piszę o nim na łamach Fermentu od lat). Nie ma jednak wątpliwości, że ostatni, pandemiczny rok tchnął w niego nową energię. O tym przyspieszeniu mówili prowadzący degustację Azjatycki Twist – Patrycja Siwiec, Adam Pawłowski i Tomasz Kramer, sommelier SPOT. – którzy komentowali połączenia trzech polskich win z burgerami z nowego, street-foodowego konceptu gospodarza festiwalu o nazwie OBOK. Główne wyzwanie polegało na tym, że tamtejsze burgery dalekie są od tradycyjnej wersji, znacznie bliżej im do kuchni orientalnej, zwłaszcza bao. O ile pamięć mnie nie myli, nikt jeszcze nie analizował szczegółowo potencjału polskich win w kontekście niezwykle dziś popularnego azjatyckiego street foodu, ale festiwalowa degustacja pokazała, że warto ten obszar eksplorować.
Pierwszą parę stanowiły Nizio Naturals Regent Rose 2019 i burger z krewetką, sosem pad thai, sałatą rzymską, marchwią, szczypiorem, kolendrą, orzeszkami ziemnymi, majonezem i limonką. Smaczny pét-nat z Roztocza zaprezentował nuty czerwonych owoców, lukrecji i landrynki, niezłą strukturę i wysoką kwasowość. Świeżość zwielokrotniona przez bąbelki i ziołowe akcenty świetnie zagrała z limonką i majonezem, a soczystość wina znalazła nić porozumienia ze słodkimi akcentami burgera.
Mariaż numer dwa to Winica Moderna Pinot Gris 2020 oraz burger z grillowanym, marynowanym boczniakiem, sosem z czerwonej fermentowanej fasoli z olejem chilli i sojonezem oraz czerwoną cebulą, sałatą pekińską i rzodkwią japońską (daikonem). Bardzo udany dolnośląski pinot gris z nutami jabłka, cytrusów i typowym dla odmiany akcentem korzennym miał nieco trudniejsze zadanie, bo także w tym burgerze nie zabrakło delikatnej słodyczy, która podkreśliła młodzieńczą kwasowość wina, a do tego trafił na cebulę. Z drugiej jednak stronny korzenność, niezła materia i zwarta faktura wina fajnie pasowały do boczniaków.
Trzecia para była nie lada gratką, bo do kieliszków trafił świeżo upieczony (choć wówczas jeszcze nie ujawniony) czempion, czyli najlepsze czerwone wino konkursu Polskie Korki – Jaworek Gamay 2019. W tym wypadku Tomasz Kramer wytoczył nieco cięższe działa – burgera z szarpaną pieczoną kaczką, coleslawem z modrej kapusty z jabłkiem i sosem sriracha, sosem hoisin i szczypiorem. Z pozoru gamay i kaczka to świetna para, tym bardziej w eleganckim, umiarkowanie beczkowym i bardzo „winnym” wydaniu z przyjemnym owocem zdominowanym przez nutę wiśni. Problemy sprawiła jednak znów słodycz i – przede wszystkim – ostrość srirachy. Ta ostatnia podbiła taniczność wina i zaakcentowała alkohol, nie zmieniła jednak faktu, że w ostatecznym rozrachunku pierwsze polskie gamay pokazało w tym niełatwym teście swoją wszechstronność kulinarną.
Degustacja potwierdziła, że wbrew pozorom łączenie win z burgerami nie jest prostą sprawą, szczególnie, jeśli w grę wchodzą azjatycka pikanteria i delikatna słodycz. Z drugiej strony popularność orientalnego street foodu i nabierająca tempa moda na polskie wina sprawiają, że obydwie strony tego egzotycznego mariażu są na siebie skazane. Pierwszy test pokazał, że może być z niego sporo frajdy, nawet jeśli jest jeszcze za wcześnie, by ten potencjał sprowadzić do jakiegoś wspólnego mianownika, który wyróżniałby polskie wina na tle tych pochodzących z innych krajów.