Paltrinieri Piria Lambrusco di Sorbara 2016
Lambrusco kocham miłością bezgraniczną. Niestety, w polskich realiach wciąż konieczne jest doprecyzowywanie tej wypowiedzi informacją, że chodzi o jego autentyczną, wytrawną wersję, bo wśród tych najczęściej spotykanych na półkach supermarketów wciąż straszą słodkie, przemysłowe koszmarki. Poszukując wytrawności, lepiej od razu skupić się na ofertach polskich importerów i choć wybór jest niezły (do moich faworytów należy Folicello z Mojej Italii, Fattoria Moretto z Vini e Affini czy niezwykły w stylu Camillo Donati od Naturalistów), to mam wrażenie, że od czasu naszego panelu lambrusco zapanowała pewna stagnacja. Z tym większą radością powitałem na rynku wina od jednego z absolutnie czołowych producentów – Paltrinieri, które do swojej oferty wprowadził nowy importer z Wrocławia – Viniversum.
Tytułem wstępu: historia tej winnicy sięga 1926 roku, gdy założona została przez Achille Paltrinieriego. W 1998 roku jej stery przejął wnuk – Alberto, który prowadzi ją dziś razem z żoną Barbarą. Dziś to 17 hektarów położonych w historycznej strefie produkcji – Cristo di Sorbara, winiarnia mieści się zaś w samym miasteczku Sorbara położonym kilkanaście kilometrów od Modeny. W ofercie znaleźć można osiem różnych rodzajów lambrusco, reprezentujących różne odmiany (lambrusco sorbara, lambrusco salamino lub ich kupaże), style (łącznie z białym, powstającym z lambrusco sorbara winifikowanego na biało, z dodatkiem trebbiano) oraz poziomy jakościowe (pojedyncze parcele, riserva). W portfolio Viniversum znaleźć można pięć, Sławomir Sochaj zdążył się już zachwycić jednym z nich, a moje wyrazy uwielbienia powędrowały do dwóch kolejnych.
Największe kieruje do „podstawowego”, noszącego nazwę Piria, bo reprezentuje najbliższą mojemu sercu filozofię lambrusco – wina smacznego, szczerego i nieskomplikowanego, w cenie która pozwala na regularne zakupy kolejnych butelek. Piria 2016 (kupaż lambrusco sorbara i salamino) utrzymana jest w lekkim stylu, z przyjemnym musowaniem, klasycznymi aromatami fiołków, truskawek, porzeczek i kwaśnej wiśni, odrobiną taniny i świetną, wyraźną kwasowością. Jest idealnym wyborem do deski wędlin, do pizzy, a nawet do gęsi. Lada moment 11 listopada, startuje też kolejna edycja Gęsiny na Świętego Marcina i choć tradycyjnie polecam do niej polskie wina świętomarcińskie (pierwsza recenzja już jutro), to powyższe lambrusco – a wiem to dzięki gęsi przygotowanej w fenomenalny sposób przez naszego autora Kubę Janickiego – sprawdzi się znakomicie (42 zł). ♥♥♥♡
Kto jednak potrzebuje jeszcze większych emocji, sięgnąć może po Leclisse 2017. To czyste lambrusco di sorbara, z pojedynczej parceli, podobnie jak poprzednik powstające metodą Charmata, ale z dłuższą, drugą fermentacją w zbiornikach ciśnieniowych (tzw. „Charmat lungo” – w tym przypadku 90 dni). Wino ma mocniejszą strukturę, podobnie jak musowanie, a do aromatów malin i jagód dołączają także delikatne różane, waniliowe i wapienne akcenty. Wyczuwa się też zdecydowanie wyraźniejszą mineralność. Całości dopełnia dobra kwasowość i długi, owocowy finisz. Spektrum połączeń kulinarnych jest jeszcze szersze – z pewnością poradzi sobie z każdym, tłustym mięsem (70 zł). ♥♥♥♥
Wina najlepiej zakupić kontaktując się bezpośrednio z ich importerem – firmą Viniversum.
Źródło win: udostępnione do degustacji przez importera.