Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

My Montsant 2017

Komentarze

My w Montsancie! Właściciele warszawskiego sklepu Barika (polecam dopracowaną stronę internetową) stworzyli własny blend w górach Katalonii i wprowadzili go na rynek w najgorętszym przedświątecznym okresie. Ten projekt można by przypisać do kategorii vino de autor, a wręcz de autores, bo podpisuje się pod nim trójka rodziców. Autorskie butelki to możliwość wyjścia poza apelacyjny kanon i zrobienia wina wedle swoich gustów i pomysłów. W tej stylistyce swoje ambicje zrealizowali Agata Sekuła i Robert Chwałowski podpierając się enologicznymi umiejętnościami katalońskiego winemakera Toniego Sanczheza Ortiza z butikowej winiarni Clos Maria. Podstawą mieszanki są merlot i syrah ze stalowej kadzi. Jej dopełnieniem zaś: garnatxa i carinyena, szczepy dla Montsantu i bratniego Prioratu podstawowe (winnice leżą na pograniczu tych dwóch apelacji).

Za tym wyborem w równej mierze stoi własny smak, co i pragmatyczna chęć wpisania się w stylistykę mocno owocową, popularną wśród polskiej publiki, która śliwkowy owoc czy to apulijskiego primitivo, czy to dogrzanego południowym słońcem merlota, wielbi. W winie dochodzi do głosu również pikantność syrah, który na łupkowej glebie tę swoją cechę uwydatnia. Wino ma sporą koncentrację, strukturę wzmacnia solidna dawka alkoholu, bynajmniej nie dominująca. W sumie, mimo niekonwencjonalnego wyboru szczepów, charakter regionu jest oddany. Moje zastrzeżenie budzi jedynie brak świeżości, z którym w tak suchym roczniku jak 2017 pewnie lepiej poradziły sobie odporne na upały „lokalne” szczepy. Próba dnia następnego wypadła lepiej i pomidorowy smak merlota ustąpił miejsca lżejszemu, niebieskiemu owocowi. Zatem polecam dekantacje tego wciąż młodego wina.

Dobre wrażenie robi przemyślana otoczka, jaka towarzyszy projektowi. Składa się na nią: designerska etykieta mocno stawiająca na typografię i prostotę znaku graficznego, strona internetowa i wreszcie nazwa wina, która wnosi element autoironii (89 zł). ♥♥♥

My do kupienia w sklepie Barika przy ulicy Emilii Plater 36 w Warszawie.

Źródło wina: przekazane do degustacji przez importera.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • (Importer)

    »W tak suchym roczniku jak 2017 pewnie lepiej poradziły sobie odporne na upały „lokalne” szczepy«. Próbowaliśmy wielu opcji. Pamiętam na przykład, że wino oparte o garnatxę wypadło wyjątkowo słabo.

  • (Importer)

    »Polska publika, która śliwkowy owoc […] dogrzanego południowym słońcem merlota, wielbi« kontra »próba dnia następnego wypadła lepiej i pomidorowy smak merlota ustąpił lżejszemu, niebieskiemu owocowi«. No nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko. Nie udało nam się mieć podkręconego słońcem merlota i go nie mieć.

    • Robert Chwalowski

      Robercie nie ma tu żadnej sprzeczności. Pierwsze zdanie tyczy się intencji autorów i jest oparte o mój wywiad z ich reprezentantem czyli tobą. Drugie zdanie które zestawiasz to zapis moich wrażeń, które zmieniały się wraz napowietrzeniem i co za tym idzie ewolucją wina. To że fenoliczny smak ustąpił miejsca owocowemu rejestrowi chyba nie budzi twojego sprzeciwu?

      • (Importer)

        Maciek Swietlik

        Ja zrozumiałem to tak, że trochę ci się nie podoba, to co polska publika wielbi (»dogrzanego południowym słońcem merlota«), i że wolisz, kiedy »pomidorowy smak merlota« ustępuje. Wszakże nie napisałeś »fenoliczny« (czyli raczej nieprzyjemny), a »pomidorowy« (czyli raczej nie nieprzyjemny).

        • Robert Chwalowski

          Z tym co polska publika wielbi, nie dyskutuje, przyjmuje to jako fakt (choć jest to raczej daleko idące uogólnienie). Komentuje konkretne wino i tu rzeczywiście staram się pogodzić obiektywną ocenę jakości z własnymi preferencjami. Obiektywna rzeczywistość jest taka, że wcześnie dojrzewająca odmiana jaką jest merlot w gorącym klimacie szybko wytraca świeżość, fenoliczna frakcja wysuwa się przed szereg.
          Mówiąc o fenolicznym aspekcie mam na myśli nieowocowy, gorzkawy i ciężki komponent smaku. Więc w tym przypadku to nie był pomidorowy liść (pirazyny) czy słodki dojrzały lipcowy owoc, raczej gorzkawy metaliczny, bardziej warzywny pomidor, tak częsty w przejrzałym merlocie. My jest kupażem, wino się zmienia, więc nie jest to jedyna nuta, co mam nadzieję udało mi się zawrzeć w powyższej notce.
          I jako nieprzezroczysty autor mogę dodać, że nie jest to mój ulubiony rejestr.

          • (Importer)

            Maciek Swietlik

            Dziękuję za wyjaśnienia i doprecyzowanie, że przez »pomidorowy« rozumiesz »fenoliczny [czyli] nieowocowy, gorzkawy i ciężki«, a nie »słodki dojrzały lipcowy owoc«. Ja aż tak bardzo fenoliczności »przejrzałego merlota« nie odczuwam, raczej jedynie jego krągłość i owocowość, stąd pewnie brak odczytania twoich intencji. Pozostaje zatem poczekać 2-3 lata, może »przejrzenie« przeewoluuje w złożoność i głębię. A na razie dekantować.