Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Muscadet na nie

Komentarze

Światło jest miękkie, sierpniowe, za oknami przesuwa się beztroski letni krajobraz. Tata zmienia kasetę i teraz słuchamy Modern Talking. To całkiem niezła definicja przeszłości: wtedy, kiedy Tata słuchał Modern Talking. Jedziemy na wakacje nad polskie morze, do Karwii na całe dwa miesiące, jak co roku: Tata, Mama, Brat i ja.

Do Karwii, mojego miejsca na ziemi tamtych szczenięcych lat. Ówczesna Karwia to dosłownie dwie ulice na krzyż. Prostopadła, wyznaczająca oś kurortu ulica Kopernika oraz równoległa do przybrzeżnego lasu, wydm i plaży ulica Wojska Polskiego, której rytm wyznaczały kolejne przejścia na plażę. My zatrzymywaliśmy się przy pierwszym z nich, pod numerem jeden, w domu, od którego Karwia się zaczynała, za każdym razem dzieląc urlopowy czas z tym samym garniturem wczasowiczów. Wśród nich, a właściwie ich progenitury, zabraknąć nie mogło – a jakże! – Miłości. Mojej pierwszej, wielkiej, tragicznej, nieodwzajemnionej Miłości, obleczonej w postać równolatki, która miała mnie kompletnie w nosie, przez pierwsze lata dlatego, że w ogóle jej takie sprawy nie interesowały, a przez kolejne ze względu na to, że byłem w swoim zakochaniu rzecz jasna beznadziejny i żałosny – co jednakowoż w miłowaniu jej na zabój w ogóle mi nie przeszkadzało.

Wszystkie te karwieńskie wakacje zlewają się we wspomnieniach w jedno wieczne lato, bez początku ani końca. Nie pamiętam czasów sprzed Karwii i nie pamiętam, kiedy przestaliśmy tam jeździć – wiem, że tak się stało, ale nie jak i dlaczego. Zupełnie, jakby te lipce i sierpnie nie były ogniwami dłuższego łańcucha pamięci, lecz tworzyły własny cykl czasu poza czasem: … lipiec–sierpień–lipiec–sierpień…

Próbowałem potem, po wielu latach, wrócić do Karwii i oczywiście okazało się to bardzo złym pomysłem. Ludzka natura nieuchronnie każe kurczyć się i banalnieć wszelkim sceneriom dzieciństwa, pozostawiając nas z blaknącymi powidokami wspomnień, które odnoszą się już tylko do samych siebie. Nie muszę też chyba dodawać, że moja pierwsza Miłość zajmuje się dziś HR-em albo inną rzeczą, jaką zwykły się zajmować wielkie miłości z dzieciństwa i – zupełnie bez swojej winy – w najmniejszym stopniu nie jawi mi się już jako ta nieskalana, niebiańska istota.

Oczywiście jako dziecko nie pijałem w Karwii muscadetów (choć bawiłem się mieszadełkami do koktajli w Barze Kobra, gdzie dorośli raczyli się Leżajskim Fullem, unieśmiertelnionym właśnie w jarocińskim utworze efemerycznego zespołu Wańka Wstańka & The Ludojades). Był jednak muscadet jednym z najwcześniejszych moich osobistych winiarskich olśnień, spiritus movens rytuału przejścia od naznaczonego nowoświatowym dydaktyzmem okresu winnego niemowlęctwa do właściwego zbuntowanemu nastolatkowi swobodnego buszowania w gąszczu europejskich winorośli i wybierania własnych dróg we wszechwinnicy o rozwidlających się ścieżkach. Każdą jego butelkę wypełniały lipce i sierpnie, lekkość i rzutkość wina niosła obietnicę przyszłości wolnej od trosk i zarazem pełnej czekających tuż za progiem przygód i kolejnych wtajemniczeń.

I oczywiście były (i nadal bywają) przygody i wtajemniczenia, ale z czasem wahadło nieuchronnie wychyla się w stronę trosk i rozczarowań, życie bowiem odczarowuje pierwsze zachwyty, pierwsze miłości i wina, a wszystkie kolejne, które przynosi, to już nie jest to samo. Dlatego chyba nie bardzo lubię – poza kilkoma gigantami i bożymi szaleńcami, ale nie o wyjątkach tu mowa, lecz o pewnej naczelnej regule – wracać do muscadetów. Niech zostaną nie niepokojone tam, gdzie Karwia, gdzie Miłość, gdzie tamto miękkie, sierpniowe słońce i Tata słuchający Modern Talking.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.