Szampan a kondycja ludzka
Spacer po molo w niewygodnych szpilkach. Wydekoltowana piękna sukienka, choć może bawełniana koszulka byłaby praktyczniejsza. Perły na szyi, choć plaża tuż tuż i warto byłoby wskoczyć do wody. Włosy prosto od fryzjera, choć zaraz się zmoczą, bo w tym upale nie można powstrzymać się przed ochłodą w oceanie.
Ma być elegancko, pięknie, szykownie. Ale równocześnie na luzie i tak… nonszalancko. Szampan to sprzeczność. Wciąż sprzeczność. Niby ma być dla każdego, a przecież większość stać jedynie na prosecco za 30 zł. Niby na co dzień, a na reklamach widać jachty i opalone ciała, którymi opiekują się prywatni trenerzy – znacie kogoś, kto ma to na co dzień? Więc chyba jednak raczej od święta. Czemu my, dziennikarze, próbujemy wam wmówić, że nie? Że czemu nie częściej, do porannej jajecznicy i do sałatki na pikniku?
Szampan to sprzeczność.
A Moët? Ile to razy słyszałam: „Z szampanów pijam tylko Moëta albo Veuve Cliquot” (przez niektórych przekręcana na Veuve Coquelicot – Wdówkę Makówkę. Ciężko mi o tym szampanie myśleć inaczej, tak rozbawiło mnie to przejęzyczenie). Szampanów ludzie nie znają, operują trzema nazwami i zakładają, że te domy szampana są najlepsze. Według mnie nie są, ale w jednym są doskonałe: w tworzeniu marzenia, którego spełnieniem jest chwila z kieliszkiem ich delikatnych bąbelków. Mimo, że w kroksach i t-shircie, trzymając Moëta w dłoni czujemy się jak Kate Moss czy inna Naomi na jachcie rosyjskiego przyjaciela. I o to chodzi.
Nowa etykieta w ofercie domu Moët & Chandon skierowana jest, jak się wydaje, do ludzi młodych. Jest ofertą imprezową, idealną na całonocne party w ogrodzie ciepłą nocą. Ale myślę, że słodkawy szampan Ice Impérial o bladoróżowym kolorze serwowany na lodzie z dodatkiem świeżych owoców lub w wersji fresh z limonką i miętą trafi w większość gustów. Drink to idealny do knajp z zacięciem na imprezy do białego rana i klientelą z grubszym portfelem. Nie wiem jednak, czy będzie otwierany przy grillu na polskim balkonie lub działce. Tu prędzej otworzymy prosecco. Przy dodaniu owoców i lodu różnicy pewnie nie zobaczymy. Ale jachtu raczej też nie.
Ech, wybory, wybory…
Degustowałam na zaproszenie Moët Hennessy Polska.