#Ludzie wina: Mariusz Glenszczyk
Mariusz Glenszczyk
Pasjonat wina z zamiłowania, dzięki któremu nieprzerwanie od ponad 25 lat robi to co lubi, a nie to co musi. Ciekawy życia oraz ludzi podróżnik, odkrywca przestrzeni geograficznych i meandrów umysłu. Z wykształcenia inżynier, ekonomista, filozof i prawie enolog (w trakcie studiów enologicznych). Zawodowo związany od dawien dawna z czołowym importerem win TiM S.A. (Wiceprezes Zarządu). Członek Rzeczywisty Stowarzyszenia Sommelierów Polskich.
Dlaczego wino?
Od niego wszystko bowiem się rozpoczęło, było istotą przemiany, a obecnie stało się treścią, drogą i celem jednocześnie.
Mój ulubiony region winiarski to…
Każde wskazanie jednego regionu jest jednoczesnym wykluczeniem pozostałych. Wyróżnienie zaś wielu byłoby zbyt dalekim uogólnieniem. Myślę, że w pamięci żywej pozostaje zawsze ten pierwszy (Saint-Émilion) oraz ostatnio zwiedzany (Marlborough).
Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…
Ze względu na trudność w uprawie i winifikacji, a zarazem szlachetność jego finalnego wykorzystania – to zdecydowanie pinot noir.
Na co dzień piję wino…
Na co dzień piję wina o dużym spectrum cenowym, lecz zawsze w ujęciu właściwej relacji cena do jakości.
Wino, które zmieniło moje życie…
Pomimo upływającego od tego momentu ćwierćwiecza pamiętam je doskonale – był to bardzo młody riesling wypity podczas pierwszych prac w winnicach przy zbiorze winogron. Po kolejnej butelce – sam zadałem sobie pytanie „dlaczego nie wino?”.
Najwięcej wydałem na butelkę…
Dużo za dużo, ale dla równowagi emocjonalno – ekonomicznej (raz czy dwa) dużo za mało.
Wino i jedzenie – warto łączyć?
W zależności od pory dnia i konkretnej sytuacji każda forma spożycia wina jest poprawna. Nowozelandzki sauvignon blanc jest idealnym towarzyszem letniego poranka, kalifornijski white zinfandel nieźle czuje się w naszym towarzystwie do południa, podczas gdy krągły merlot chętnie pojawia się w godzinach lunchu, a mięsisty cabernet sauvignon czy dobrze zbudowany shiraz z przyjemnością zlustrują nasze stoły podczas wieczornych biesiad kulinarnych. Szeroki wachlarz szczepów i bogactwo ich kupaży zachęca wręcz, aby sięgać po wina za każdym razem, gdy tylko poczujemy taką potrzebę.
Najtrudniejsze w winie jest…
Jego przesłanie do nas samych. Każde wino to żywy organizm, który na ogół ma nam coś do powiedzenia. Wchodząc z nim w kontakt podejmujemy próbę jego opisu oraz oceny, bardzo często w limitowanej przestrzeni czasowej, natomiast z dużym trudem przychodzi nam zrozumienie, co w istocie ma ono nam do powiedzenia.
Butelka, o której marzę…
Odpowiedź na tak zadane pytanie jest trudna, gdyż a priori musiałbym założyć, że istnieje pewien ideał wina (wiem, narażam się wielu osobom), który powinien być wzorcem dla innych. Marzę zatem o winie, które zaskoczy mnie absolutnie pozytywnie i zniewoli swą złożonością.
Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…
Do istnego szaleństwa doprowadza mnie określenie „niezłe winko” lub „wyraźnie wyczuwalne chipsy dębowe”.
Przyszłość wina to…
Nasze nastawienie do niego samego, wyrażone chęcią poznania jego historii, sposobu upraw winorośli, procesów jego powstawania oraz winifikacji, a także aspektów zdrowotnych z nim związanych. W dużym uproszczeniu można rzec, że przyszłość nasza jest tożsama z przyszłością wina, gdyż nakreśla ono pewien styl życia, niezależnie od płci, wieku, wykształcenia czy pozycji społecznej jego sympatyków.