Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Konwent Polskich Winiarzy – wydanie XV, poprawione

Komentarze

Dla jednych przedłużająca się przerwa nie miała żadnego znaczenia, i tak nie odwiedzali już tej imprezy w ostatnich latach. Inni nie ukrywali obaw, że wydarzenie o tak długiej historii może zniknąć z kalendarza na stałe. Pandemiczne obostrzenia wygasły, a kolejne z proponowanych terminów jedynie przesuwano w czasie i coraz częściej mówiono o wszystkim w formie przeszłej. A jednak Konwent Polskich Winiarzy ostatecznie nie tylko się odbył, ale też rekordowo szybko potwierdzono miejsce i termin jego następnej odsłony.

A jednak! © Maciej Nowicki.

Określanie KPW mianem najważniejszego w roku wydarzenia w polskim winiarstwie (znalazłem takie stwierdzenie) brzmi równie wiarygodnie, co określanie reprezentacji Polski w piłce nożnej mianem jednej z najmocniejszych drużyn w Europie. Po raz ostatni istotne znaczenie odegrał w 2014 roku, kiedy do Sandomierza zjechało 79 winiarzy z 9 regionów Polski. W kolejnych latach (z przerwą na jednak udaną, trzynastą edycję we Wrocławiu) jego rola była coraz bardziej marginalizowana, zresztą na własne życzenie. Z katalogu rozmaitych błędów kluczowe wydają się dwa – żonglowanie terminami i beznadziejny marketing (media społecznościowe uznawane są przez organizatorów za nieistniejące zjawisko), co doprowadziły do tego, że dziś Konwent Polskich Winiarzy to impreza regionalna, skupiająca głównie winiarzy z województwa, będącego siedzibą stowarzyszenie organizującego daną edycję (przypominam, że współtwórca KPW – Polski Instytut Winorośli i Wina – każdorazowo deleguje jego przeprowadzenie właśnie jednemu ze stowarzyszeń winiarskich w naszym kraju). Nie inaczej było tym razem.

Wnętrza rektoratu robiły wrażenie. © Maciej Nowicki.

XV edycja odbyła się w Zielonej Górze, a za jej przeprowadzenie odpowiadało Stowarzyszenie Promocji Winnic i Produktów Regionalnych (jedna z kilku działających w Lubuskim organizacji winiarskich), z prezesem Romanem Gradem (Winnica Julia) na czele. Praktycznie w jego organizacji uczestniczyło dużo więcej osób związanych z lubuskim winiarstwem (choćby Przemysław Karwowski, prezes organizującej m.in. konkurs winiarski w Zielonej Górze Fundacji na Rzecz Lubuskiego Dziedzictwa Gloria Monte Verde czy Szymon Płóciennik oraz Bartosz Gruszka z Fundacji Tłocznia). Z punktu widzenia tak historii jak i współczesnego obrazu, trudno nie zgodzić się z tym, że Zielona Góra była wyjątkowo trafną lokalizacją dla przeprowadzenia takiego wydarzenia. Cieszył także fakt, że wykorzystano odpowiednie lokalizacje – piątkowy program odbywał się w dawnej piwnicy winiarskiej Carla Engmanna, sobotni – w imponującym budynku Rektoratu Uniwersytetu Zielonogórskiego, a niedzielny – w Lubuskim Centrum Winiarstwa w Zaborze.

Analiza nowej ustawy winiarskiej. © Maciej Nowicki.

Liczba obecnych na miejscu winiarzy najlepiej potwierdza sformułowaną wcześniej diagnozę. Do Zielonej Góry przyjechało zaledwie 37 producentów (co jest najniższą ich liczbą od bodajże 2010 roku), przy czym 13 z Lubuskiego, czyli mniej niż ćwierć działających w tym województwie producentów. Nawet ci mieszkający w Zielonej Górze przyznawali, że nie widzieli powodu by pojawić się na miejscu lub byli zaskoczeni, że Konwent w ogóle się odbywa. To o tyle szkoda, że program był w tym roku nawet nieźle skonstruowany i – co rzadko zdarzało się w ostatnich latach – odpowiadał na problemy bieżące, a nie historyczne. Piątkowy wieczór przeznaczony był na dyskusje dotyczące jednego z najgorętszych dziś tematów, czyli enoturystyki, w sobotę z zainteresowaniem wysłuchałem wykładu Radosława Fronia dotyczącego świeżo wprowadzonej w życie, nowej ustawy winiarskiej – był to chyba najbardziej aktualny punkt programu KPW w ostatniej dekadzie. Tego samego dnia miał też miejsce klasyczny element Konwentu, czyli ocena i dyskusja nad winami zgłoszonymi do panelu degustacyjnego (zgłoszenia są dobrowolne, o czym także większość z winiarzy nie wie, uznając że jest to obowiązek, a nie mając ochoty tego robić, w ogóle nie przyjeżdża na Konwent – ot, jeszcze jeden kamyczek do organizacyjnego ogródka). Czasy, gdy członkinie i członkowie owego panelu (w tym także wielu z reprezentantów redakcji Fermentu i Winicjatywy) drżało o stan swojego szkliwa, gdy Wojciech Bońkowski MW wypowiedział popularne do dziś określenie o „nordyckiej kwasowości”, a  buraczane aromaty w winach czerwonych potrafiły na stałe zniechęcić do tego warzywa (sam nie jem od lat) szczęśliwie są już za nami. O skali zmian w rodzimym winiarstwie świadczyć może fakt, że tym razem w czasie panelu dyskutowano m.in. o pożądanym czasie dojrzewania na osadzie win musujących powstających metodą tradycyjną, szansach na kolejne nasadzenia sauvignon blanc czy różnicach w stylistyce pinot noir. Oprócz wspomnianych odmian, wśród 37 próbowanych win pojawiły się też wina reprezentujące m.in. pinot blanc, pinot gris, palavę, rieslinga, zweigelta, dornfeldera, a nawet cabernet sauvignon. Towarzyszyły im odmiany PIWI (solaris, muscaris, johanniter) i odrobina umiejętnie wykorzystanych hybryd wcześniejszych generacji (seyval blanc i hibernal). Przyznam, że gdyby w mojej winnicy znalazł się swenson red, maréchal foch czy sibera – nie miałbym odwagi przedstawić ich publicznie. Zresztą zaskakującym i kompletnie nietrafionym wyborom odmian winorośli dokonywanych przez niektórych producentów poświęcę wkrótce odrębny tekst. Generalnie poziom ocenianych win był dobry, a do policzenia win ewidentnie wadliwych nie potrzebowałem nawet wszystkich palców jednej ręki.

Rius – najciekawszy z debiutów. © Maciej Nowicki.

Panel był też szansą na ponowne zdegustowanie win, które recenzowałem przez cały rok 2022, ale i poznanie kilku nowości. Dobry poziom potwierdziła m.in. świetna Palava 2021 z Winnicy Niemczańskiej, orzeźwiający Johanniter 2021 z Winnicy Anna,  Sunfloro2 2021 z Winnicy Bachusowe Pole (rzadko spotykany, wytrawny solaris – oby takich więcej), Accola 2021 z Winnicy Vae Soli (dobry, odmianowy riesling) czy Muscaris 2021 z Winnicy Żelazny (udane, słodkie wydanie tej odmiany). Duże wrażenie robiły też czerwienie: zweigelt z Winnicy Kinga (Remedium Nigrum 2021), Portugieser 2020 z Winnicy Na Leśnej Polanie czy robiący duże wrażenie Dornfelder 2020 z Winnic Jaworek. Co ciekawe, niektóre z win, które nie zaprezentowały się najlepiej w czasie tego panelu, zyskały na formie w kolejnych miesiącach. Świetnym przykładem jest choćby Zmierzch 2021 z dolnośląskiej Winnicy Niewinne Pole (pinot gris), który wówczas nie zachwycał aromatem, a dziś imponuje dobrym owocem i delikatną, lekko oleistą strukturą. Wśród konwentownych debiutantów, Winnica Kurkocin musi zdecydowanie przemyśleć sposoby winifikacji (przedstawiona przez nią próbka wciąż dojrzewającego w beczce regenta była już całkowicie utleniona), ciekawym projektem jest za to dolnośląska Winnica Rius, której parcela położona jest głównie na podłożu żwirowym. O ile Hibernal 2021 po raz kolejny udowodnił że to odmiana potrzebująca ręki doświadczonego winiarza, o tyle Cabernet Sauvignon 2021 (7 miesięcy w beczkach z amerykańskiego dębu), pokazał i odmianowy charakter i obiecujący styl.

Wymiana doświadczeń jest kluczowa. © Maciej Nowicki.

Zaledwie kilka tygodni po zakończeniu Konwentu w Zielonej Górze potwierdzono miejsce tegorocznej edycji. Choć dokładna data jesiennego wydarzenia jest jeszcze dopracowywana, wiadomo już, że odbędzie się w Poznaniu, a jego organizatorem wykonawczym będzie relatywnie młode, ale prężnie działające Wielkopolskie Stowarzyszenie Winiarzy. Trzymam kciuki, by reprezentowany przezeń entuzjazm przełożył się na wymierne efekty samego Konwentu, bo przed organizatorami sporo problemów do rozwiązania. Wśród najważniejszych: dotarcie do szerszej reprezentacji polskich winiarzy i zdefiniowanie celu, jakiemu taki konwent powinien służyć w 2023 roku. Warto byłoby położyć nacisk na szeroką reprezentację młodych stażem winiarzy (tak obecnych już na rynku, jak i przygotowujących się do debiutu), dla których swoistymi mentorami  mogą być bardziej doświadczeni koleżanki i koledzy po fachu. Program powinien z jednej strony pozwolić uzyskać przydatne informacje w prowadzeniu winnicy i winiarni,  z drugiej – wskazać sytuacje, których powinni unikać i pułapki, które czyhają na nich w wielu sytuacjach – tak prawnych, jak i rynkowych. W kraju nie brakuje ani winiarzy, ani osób związanych z branżą winiarską, które dysponują ogromną wiedzą w tych kwestiach, nie wydaje się też, by zaproszenie nawet jednego czy dwóch gości z zagranicy przekraczało możliwości organizatora.

Ilu winiarzy pojawi się w tym roku? © Maciej Nowicki.

Jednak najlepszy nawet program nie wystarczy, jeśli informacja o nim nie dotrze do właściwych adresatów. Mam wrażenie, że gdzieś w czeluściach stacjonarnych komputerów Polskiego Instytutu Winorośli i Wina (a może wręcz na szeregu zakurzonych dyskietek) wciąż przechowywana jest – i kolportowana dalej – baza adresowa sprzed kilkunastu lat, której nikt od tego czasu nie zaktualizował. Tymczasem na stronach internetowych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa znalezienie potrzebnych informacji zajmuje chwilę, zawsze też można sięgnąć po nasz przewodnik Polskie Wina – przypominam tak organizatorom KPW, jak i wszystkim pozostałym, że już w czerwcu ukaże się jego zaktualizowana edycja, z jeszcze szerszą bazą aktualnych adresów. Ile z tych wskazówek zostanie wykorzystanych w praktyce – przekonamy się pod koniec roku.

Do Zielonej Góry podróżowałem na koszt własny, w panelu degustacyjnym wziąłem udział na zaproszenie Organizatorów.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.