Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Pięknie się starzejesz, Grüner!

Komentarze

Kobiety podobno lepiej pamiętają chwilę, w której zrozumiały, że to właśnie jest miłość. Przechowują w swojej przepastnej pamięci dokładny zapis audio-wideo, który mogą sobie później do woli odtwarzać, żeby sobie przypomnieć, dlaczego wybrały tego właśnie jednego jedynego, który dziś wydaje się taki już nudny i przeciętny. Pamiętają w co były ubrane, jaka była pogoda, czym pachniały, a czym pachniał on. Czy jadły wtedy sałatę, czy właśnie wpatrywały się w gwiazdy, a w pustym żołądku wirowały tylko motyle.

Ja zakochałam się na zabój w Grünerze dokładnie trzy lata temu. Nie pamiętam, w co byłam ubrana, wiem, że nie pachniałam niczym, bo w pracy się nie perfumuję. Pamiętam za to, czym pachniał on, jak smakował, jak wyglądał. Pamiętam, co wtedy jadłam i z kim. Świadkiem mojego zauroczenia był Andrzej Daszkiewicz i nie dalej jak dwa miesiące temu, włócząc się między stoiskami na VieVinum, wspominaliśmy te wspólnie spędzone z Grünerem chwile i zastanawialiśmy, czemu ani on, ani ja do tej pory o tym zupełnie niezwykłym dla nas obojga wieczorze nigdzie nie wspomnieliśmy.

Loïmer - trochę jak teść... © Izabela Kamińska
Loïmer – trochę jak teść… © Izabela Kamińska

Rzecz miała miejsce w winiarni u Loimera. W niezwykle prostej, nowoczesnej przestrzeni tego budynku przy wspólnym stole zmieściło się jakieś 40 osób. W maluteńkiej kuchni gotowała dla nas ekipa z genialnego duńskiego Kadeau i do dziś nie wiem, w jaki sposób zagięli tam przestrzeń i zmieścili się w niej wszyscy, produkując genialne danie za daniem. Pamiętam, że przez całą kolację byli skupieni, ale uśmiechnięci, a na koniec wyszli do nas z butelkami piwa w rękach. Wypiliśmy ich zdrowie tym, co mieliśmy w kieliszkach, pora była bardzo późna, w głowach nam szumiało. Wokół nas unosiła się woń Rieslinga i Grünera oraz nieco przypalonego kurczaka – chłopcom z Kadeau pod koniec udało się nieźle nakopcić w ogródku i całe szczęście, inaczej nie uwierzyłabym, że to co, się tego wieczora wydarzyło w ogóle było realne.

Tematem przewodnim wieczoru był potencjał, jaki ma w sobie dobrze zinterpretowany Grüner Veltliner. Podano bodajże 7 dań, a do każdego, w ciemno, trzy różne wina. Naszym zadaniem było zgadnięcie, w którym kieliszku znajduje się GV, a w którym Riesling. Dodatkowo mogliśmy bawić się w znajdowanie w kieliszkach win gospodarza. Najważniejsze było jednak to, że Grüner Veltliner w tej degustacji szedł z Rieslingiem łeb w łeb, a musicie wiedzieć, że degustowane wina były coraz starsze. Kiedy w kieliszkach mieliśmy biel z lat 90., a nawet 80., zorientowaliśmy się, że nie jesteśmy w stanie rozróżnić jednego od drugiego. Z wiekiem stawały się bowiem te szczepy niesamowicie do siebie podobne, nadawały na tych samych falach, mówiły jednym głosem.

Tge Great Salon Vertical 1988-2009 © Izabela Kamińska
The Great Salon Vertical 1988–2009. © Izabela Kamińska

O tym wieczorze, kiedy bezpowrotnie zakochałam się po uszy w Grünerze, przypomniałam sobie patrząc na bezkresną listę win wyjątkowej degustacji zorganizowanej w przededniu VieVinum: The Great Salon Vertical. Vintages 1988–2009. Miałam do wyboru ponad 200 austriackich etykiet, ale postanowiłam skorzystać z tej niezwykłej okazji, skupić się przez dwie godziny tylko na jednym szczepie i przywitać się z 20-letnimi Grünerami od moich ulubionych producentów, sprawdzić, co u nich słychać i czy ich urok wciąż tak bardzo na mnie działa.

”Salon” to wielki konkurs winiarski organizowany w Austrii już od 30 lat. Co roku 12 butelek każdego nagrodzonego wina odkładane jest do archiwum znajdującego w podziemiach ratusza w Zöbing, zarządzanego przez AWI (Austrian Wine Institute). Jak można się domyślić, dziś jest to istny skarb narodowy, którym instytut postanowił podzielić się z międzynarodową publicznością w ramach tej właśnie degustacji, która przeniosła mnie myślami do wielkiej kolacji u Loimera. Ponad 200 win, 30 lat historii, jakoś trzeba było ten temat przecież ugryźć!

Najmłodsze wina z listy miały 7–8 lat. Wszystkie były bardzo zwarte, napięte i absolutnie świeże. Piękny był Grüner Veltliner Reserve Ried Käferberg 2008 od Bründlmayera z Kamptal przez swoją fantastyczną, gotycką wprost strukturę, która przeniosła moje myśli do scen z Katedry Bagińskiego. Stylistycznie po przeciwnej stronie stał Grüner Veltliner Loam 2008 Kurta Angerera (również Kamptal) – to dość „młody” winiarz, swoją winnicę założył dosłownie od podstaw w 1995 roku. Ta etykieta to niesamowita ekspresja, mamy tu kremowość, pieprzność, egzotyczną owocowość, wino jest pełne, ale wciąż eleganckie i zwarte.

Uwielbiam Grünery oleiste, słone, lekko przydymione, jak Ecker-Eckhof Premium 2006 czy fenomenalny Ried Renner ze Schloss Gobelsburg. Lubię też ich ziołowość, kiedy pachną szałwią, lubczykiem, kiedy wydają się dosłownie doprawione gałką muszkatołową i białym pieprzem. Na tę potrzebę odpowiedzią był Loimer i jego 14-letni Ried Käferberg 2002. Ale Grüner starszy będzie też często zupełnie zielony, warzywno-ziołowy, na przykład te dwa z 1997: Ried Kremser Gebling z winiarni Sepp Moser – urzekające połączenie szałwii i mięty ze słonością oraz fenomenalny, fenkułowy, z ożywczymi aromatami ogórecznika, zimny, słony Strasser Gaisberg od Eichinger-Allram (dziś: Birgit Eichinger).

Ogórecznik, fenkuł, sól. Rocznik 1997. © Izabela Kamińska
Ogórecznik, fenkuł, sól. © Izabela Kamińska.

Czasem, kiedy Grüner zbliża się do dwudziestki, pojawiają się w nim aromaty miodu, karmelu, pieczonych jabłek na ciepłej jeszcze tarcie, dymu. Taki właśnie był Ried Schlossberg „P” 1998 do Fritscha. Na łopatki zaś rozkłada mnie wtedy, kiedy przenosi mnie do moich ukochanych Indii pachnących kurkumą, imbirem i curry. Smaragd Ried Loibner Berg 2000 F. X. Pichlera to była taka właśnie pocztówka w butelce.

Grüner Veltliner jest boski i wielowymiarowy, jak Ryan Gosling. Kiedy krzywię się na kwiatowe Gewürztraminery i landrynkowe Sauvignony, kiedy mam ochotę na zielony nos, na kamień na języku, na słoność, a nie po drodze mi akurat z kwasowością Rieslinga  – sięgam po Grünera, bo wiem, że się dogadamy. Kocham go, tak po prostu. Jest fajny za młodu i kompletnie obłędny, gdy stuknie mu dwudziestka (a wiek wina powinno się przeliczać na ludzki podobnie jak wiek psa, choć psy umierają zdecydowanie zbyt szybko, a winu zdarza się wytrwać nawet do czterdziestki w całkiem niezłej formie). Dziękuję Fredowi Loïmerowi za kolację, podczas której moja miłość zakwitła. A Andrzejowi Daszkiewiczowi za to, że był świadkiem narodzin naszego intymnego związku i że do dziś mogę sobie z nim powspominać te niezwykłe butelki, które wtedy piliśmy.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Sławomir Hapak

    Wszystko to prawda… święta prawda!
    Jednakowoż z jednym wyjątkiem:
    Grüner Veltliner jest boski i wielowymiarowy, jak Eva Mendes ;-)

  • GrzegorzC

    Po pierwsze SZOK!!! Mam nadzieję, że to nie sen i się nie skończy. ;-)

    Środkowoeuropejska ofensywa Winicjatywy trwa w najlepsze.

    Już chwaliłem ale powtórzę po raz kolejny BRAWO, BRAWO, BRAWO. Tak trzymać!!! :-)

    Po drugie: Who the hell is Ryan Gosling? ;-)

    A wracając do tematu. ;-) Degustacji zazdroszczę, sam miałem okazję w tym roku pić tylko dwa tak dojrzałe veltlinery (chociaż czytając o rocznikach jakie zostały zaprezentowane w Wiedniu to powinienem raczej napisać, że półtora ;-) ). Pierwszy był to Jamek Ried Liebenberg Smaragd 2001 drugi Holzapfel Achleiten Smaragd 2007.

    O ile veltliner od Jamka był chyba najlepszym wytrawnym winem jakie piłem w tym roku, mimo piętnastu lat życia pełnym świeżości i wigoru, a jednocześnie bogatym i wielowymiarowym, to wino Holzapfela nieco rozczarowało. Veltliner ten mimo swej niewątpliwej klasy miał niestety zbyt mało kwasowości aby trzymać w pionie bogatą strukturę przez co wino rozłaziło się nieco na boki.

    Wina te (oraz wiele innych dojrzałych veltlinerów) są nadal dostępne dla przeciętnego winopijcy jak ja.
    Jest w Austrii w Melku sklep Wein und Wachau ( http://www.weinundwachau.at/en ) w którym można kupić wiele dojrzałych veltlinerów. Ceny również są bardzo przyjazne, ja za te dwa wina zapłaciłem odpowiednio 13.90€ oraz 15.90€. :-)

    Co roku w zimie tysiące Polaków jedzie autostradą A1 na narty w Alpy Salzburskie czy też dalej do Tyrolu lub do Włoch, nie jest wielkim problemem zboczyć kilka kilometrów z trasy i kupić doskonałe wina w bardzo dobrych cenach. :-)

  • Wojciech Bońkowski

    Ja jestem jeszcze świeższy po degustacji starszych Veltlinerów w Krems i trochę bym zniuansował ten generalny entuzjazm. Kilka win było nadzwyczajnych – Loimer Käferberg 2008 czy Bründlmayer – jednak dla wielu innych Veltlinerów nawet 10 lat okazywało się szczytem możliwości. Wydaje mi się roboczo, że kluczowy jest udział szlachetnej pleśni – degustowałem na przykład kilkanaście win z 1995 i 2000, gdzie było sporo botrytisu i ten wina mają niską kwasowość, likierowe aromaty, są oklapłe i nie mają żadnego potencjału, żeby znacząco się poprawiać. Drugim, podobnym problemem jest przejrzałość, co odczuliśmy w 2003, 2006, 2011… Nawet tuzy takie jak F. X. Pichler po latach wypadają słabo.
    O tych kwestiach już pisałem zresztą przy okazji pionowej degustacji Johanna Donabauma z Wachau: https://winicjatywa.pl/johann-donabaum-wachau-riesling-veltliner-deliwina/

    To jest chyba ten nurt, który przekonująca nazwałaś „miodem, karmelem, jabłkową tartą”. W przypadku takich win doszedłem do przekonania, że im młodsze, tym lepsze.

    • GrzegorzC

      Wojciech Bońkowski

      Czyli rozumiem, że jednym z kluczy do oceny potencjału starzenia austriackich gruner veltlinerów jest znajomość poszczególnych roczników?

      Nie piłem zbyt wielu starszych austriackich win, ale miałem również okazję pić rieslinga od Jamka z roku 2003, wino to w porównaniu z gruner veltlinerem o którym wspominałem wcześniej wypadło znacznie słabiej, ewidentnie brakowało mu świeżości.

      Panie Wojciechu, czy mógłby Pan podać listę roczników z ostatniego dwudziestolecia które w Pańskiej ocenie były najlepsze dla austriackiego gruner veltlinera?

    • Sławomir Hapak

      Wojciech Bońkowski

      No dobrze.
      Wypowiedź Naczelnego jest wystarczająco kontrowersyjna, by było o czym porozmawiać.

      Na Salonie pokazano z grubsza 40 Grünerów, w siedmiu flightach.
      O pierwszych trzech nawet nie ma co wspominać, bo były to wina z lat 2006-2009, czyli młodziaki. Tak – młodziaki w świetnej formie.
      Emocje zaczynały się od czwartej serii (2001-2004): Huber, Pichler, Loimer, Bauer, Steininger, Leithner. Tu już spodziewałem się jakichś kłopotów i stetryczenia, ale nic z tych rzeczy. Owoc albo w postaci konfitury, albo już przetworzony nie do poznania, mnóstwo flintu, mnóstwo korzeni. Wszystkie wina w świetnej formie. Nie było się do czego przyczepić, a przecież wszyscy wiedzą, że lubię się czepiać ;-)
      Set piąty (1998-2000) w składzie Pichler, Pollerhof, Ott, Proidl, Fritsch. Nie było już tak różowo, ostatnie Fritsch odpadł w utlenienie, Pollerhof trzymał pion, ale nic ponadto. Za to trzy pozostałe butelki na poziomie objawienia. Do dziś nie jestem w stanie stwierdzić, która z nich zrobiła większe wrażenie. Pichler – fantastycznym owocem, Ott strukturą czy Proidl żywą kwasowością i znakomitym balansem.
      Szósty set (1993-1997) wyraźnie oddzielił ziarno od plew: Sepp Moser i Eichinger-Allram w świetnej formie, trzy pozostałe już na ścieżce w dół, choć nadal żywe.
      Dopiero ostatni set (1989-1990) wyrażnie pokazał, że gdzieś w tym wieku należy się spodziewać kresu możliwości dla Grünera – wina wyraźnie padły pod naporem lat.
      Mój generalny w niosek po tym przeglądzie jest taki, że nie chodzi o botrytis czy przejrzałość gron, tylko o rękę, która wino zrobiła i o konkretny ried, z którego pochodzi. Są tacy co umieją, i tacy co umią. Są działki skąd wino żyje po dwudziestu czy trzydziestu latach, są też takie z których trzeba je wypić, póki mają urok młodości.

      A najlepsze i tak zostawiłem Wam na koniec: jak dla mnie zaprezentowane Grünery znacznie lepiej zniosły próbę czasu niż Rieslingi!

      A, przepraszam… Najlepsze zostawiłem Wam na ten drugi koniec: i GrüVe i Riesling zostały chwilę później zmiecione ze sceny starymi Sauvignon Blanc. To dopiero była jazda! I w sumie największe zaskoczenie całej imprezy. Spodziewałem się co prawda, że SB od najlepszych Styryjczyków będą w dobrej formie, ale tu na 18 zaprezentowanych win 18 było znakomitych. A taki zestaw rzadko się spotyka…

      • Wojciech Bońkowski

        Sławomir Hapak

        Nie byłem na degustacji, ale widzę że Twoje wrażenia były zbieżne z Izą. Jednak zwracam uwagę na fakt, że prezentowane były wina już wcześniej wybrane przez komisję jako najlepsze w tym roczniku. W tej sytuacji to raczej normalne, że w wieku 20 lat były w dobrej formie. Ale nie da się tego niestety rozszerzyć na wszystkie Veltlinery, nawet te od dobrych producentów.

        • Sławomir Hapak

          Wojciech Bońkowski

          Naturalnie! Ja – borze broń – nie sugeruję, że dotyczy to wszystkich w czambuł Grünerów.
          Podobnie, jak świetne starzenie nie jest cechą wszystkich Rieslingów czy wszystkich Cabernetów, czy jakiegokolwiek innego szczepu. Wszystkie wspomniane wina nie były przypadkowe, mówimy o najlepszych winach wybranych z danego okresu.
          W całej tej zabawie chodziło raczej o to, by pokazać że czołowe wina Austrii – w zasadzie niezależnie od szczepu – nadają się na długie lata do piwnicy, i że Grüner czy SauvBlanc nie ustępują pod tym względem powszechnie uznawanemu za długowieczny Rieslingowi.
          Osobną kwestią jest oczywiście użycie botrytisu i jego wpływ na rozwój wina, ale o tym chyba już gdzieś rozmawialiśmy.

      • Erwin

        Sławomir Hapak

        A w jakim wieku były te SB? Dla najlepszych francuskich przyjmuje sie, ze najlepsze sa w wieku do 12 lat, pózniej juz jakość spada, powyżej 20 to juz broch…

        • Sławomir Hapak

          Erwin

          Nie były jakoś dramatycznie stare. Najstarsza butelka SB na tej prezentacji to Schnabel’98 od Mosera. Dorosła 18-tka ;-)
          Ale tak w ogóle to da się znaleźć i starsze.

  • Robek

    Po pierwsze zazdroszczę i gratuluję dostępu do tak fajnych win. Muszę przyznać, że z punkt widzenia Europy południowej to trochę kuriozalne. Wspaniałego kilkunastoletniego wina można spróbować w każdej lepszej restauracji w PT (chciałem napisać barze, ale nie chcę nikogo denerwować). Generalnie starych wspaniałych win jest tu w bród. Tylko w ostatnich tygodniach próbowałem niesamowitych 13 i 14 letnich win. Ponieważ producentów win jest tu bez liku, a każdy trzyma trochę butelek starych wybór jest olbrzymi, a ceny przystępne.

    • Robek

      Robek

    • Wojciech Bońkowski

      Robek

      Ale nie białych.

      • Robek

        Wojciech Bońkowski

        Racja.

    • GrzegorzC

      Robek

      Jestem w stanie uwierzyć we wszystko, ale nie w bród starych, niesamowitych czy też wspaniałych białych portugalskich win.

      W mojej opinii, jeżeli chodzi o wina białe to w porównaniu z Austrią, Portugalia leży, kwiczy i woła przestań. ;-)

      • Sławomir Hapak

        GrzegorzC

        A powinna milczeć ;-)

        • Romeu

          Sławomir Hapak

          Hej, hej, spokojnie. Wino pije się w spokoju i rozluźnieniu. :)

      • Romeu

        GrzegorzC

        Masz rację. Białych nie ma. To święta racja. Ale to z pewnego fajnego powodu. Do niedawana obowiązywało powiedzenie jednego z największych pisarzy portugalskich : (w wolnym tłumaczeniu) „Skończyło się wino, musieliśmy pić białe”.

        • GrzegorzC

          Romeu

          Mój ulubiony największy pisarz (nazwiska niestety nie pamiętam) mawiał: „Skończyło się wino (w domyśle białe, inne pijał z wielką niechęcią lub wcale) musimy pić Cisowiankę.” ;-)

          • Robek

            GrzegorzC

            :) SUPER ! Pozdrawiam.

  • motofaktor

    Ciekawie… wobec piwa nie mam dobrze wykształconego smaku, wszystkie dla mnie smakują jednakowo, ale z winem, to już inna bajka. Zwrócę na omawiane uwagę, lubię wypić takie, jakiego jeszcze nie miałem okazji próbować.

  • Rachmistrz von Buhlen

    Ryan Gosling zawsze uśmiecha się tak samo.