Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Zjednoczone Stany Blaufränkischa

Komentarze

W obliczu wielu problemów współczesnej Europy związanych z tożsamością poszczególnych jej członków, jedna z degustacji zorganizowanych w tym roku w ramach targów VieVinum w Wiedniu wzbudziła bardzo duże zainteresowanie. Jej tematem był czołowy szczep Austrii – blaufränkisch, lecz to nie sam szczep, a podejście do jego prezentacji zaciekawiło wszystkich najbardziej. W jednej z pięknych sal wiedeńskiego pałacu Hofburg stanęli obok siebie producenci z Austrii, Węgier, Słowenii, Słowacji, Chorwacji, Czech, Niemiec i Rumunii, a bohater degustacji odkrył karty i ujawnił wszystkie swoje pseudonimy. Piliśmy więc i blaufränkischa, i frankovkę, frankinję i kékfrankosa.

Zjednoczeni w winie. ©Izabela Kamińska
Blaufränkischowcy zjednoczeni. © Izabela Kamińska.

Blaufränkisch jest bardzo wrażliwy w uprawie, za to genialnie oddaje w winie różnice terroir. Degustacja pokazała również różne podejście do jego winifikacji i starzenia. Kiedyś uważano, że potrzebuje on beczki i grubego pędzla photoshopa. Dziś coraz częściej bywa zwiewny i delikatny jak dobre pinot noir. Blaufränkisch jest plastyczny i gibki niczym Simone Biles.

Zacznijmy od żelazistego, mocnego i pikantnego Blaufränkischa ze wzgórza Eisenberg w południowym Burgenlandzie od jednego z absolutnych mistrzów Austrii w interpretacji tego szczepu – Uwe Schiefera. To człowiek pasji, który jednak na pytanie o wina zazwyczaj odpowiada, że chętnie porozmawiałby o czymś innym. Elegancki, schludny, ułożony, podobno prywatnie bywa towarzyską bestią. Jego Blaufränkisch Eisenberg Szapary 2009 zwala mnie z nóg mocnymi aromatami piwnicy, grzybów, a nawet górskiego owczego sera, które dość szybko i zaskakująco ustępują miejsca czystemu, soczystemu owocowi. Wąchanie tego wina to jak obserwowanie skomplikowanej sztuczki iluzjonisty, podczas której prawda okazuje się być zupełnie inna, niż wydawało się widzowi na samym początku. To samo wino w roczniku 2011 ma charakterystyczne dla tej parceli nuty żelaza, pomidorów oraz pikantno-słoną końcówkę – wszystko, za co kocham wina z tej apelacji.

Mistrzowskie. © Izabela Kamińska.
Mistrzowskie. © Izabela Kamińska.

Groszer Wein również może poszczycić się najlepszymi parcelami w Eisenberg. Ich cru Saybritz to pełne, konkretne wina. 2011 jest krwisty i dość jednak zgrzebny, pikantny, przestrzenny i elegancki. Gorący rocznik 2013, w którym nagle spadł wielki grad i winorośl gwałtownie zaatakowało przejmujące zimno, dał wino korzenne, taniczne i zdecydowanie namalowane grubszą kreską.

Piekielnie pikantne i urocze są blaufränkische Paula Achsa z Gols w Burgenlandzie. Altenberg 2007 jest wciąż młody, napięty i ożywczy dzięki nucie miętowej. 2011 to rocznik doskonały, wino pełne smaku, taniczne, lecz niepozbawione soczystego owocu. I znów ta charakterystyczna pikantność. Po drugiej stronie Jeziora Nezyderskiego znajduje się winnica Ernsta Triebaumera, który w swoich interpretacjach szczepu stawia na korzenność. Jego Blaufränkisch Mariental jest zazwyczaj bardziej zwarty, gęsty, choć 2013 zaskoczył lekkością dojrzałej maliny i zapachem kwiatów, które jednak znów chętnie ustąpiły aromatom przypraw.

Fenomenalne i nowoczesne są wina od Prielera (importer: Austrovin): porzeczkowy blaufränkisch Leithaberg DAC 2010, pikantny i jagodowy Goldberg 2012, skórzano-korzenny Marienthal 2012.

Fanom blaufränkischa mocnej budowy polecam również Kékfrankosa Nador z węgierskiej strony gróry Eisenberg – to potężniejsza, bardziej taniczna wersja szczepu. W ogóle węgierski kékfrankos to twardy zawodnik.

Waga piórkowa. © Izabela Kamińska.
Waga piórkowa. © Izabela Kamińska.

Coraz częściej blaufränkisch zaskakuje jednak lekkością i subtelnością – cechami, których kiedyś raczej mu odmawiano. Jak choćby ten z winiarni Bott Frigyes ze Słowacji (z domu Madziara). To były zdecydowanie najdelikatniejsze wina całej degustacji – pięknie kwasowe, z wyważoną słodyczą dojrzałej maliny i jeżyny, zwiewne i urocze.

Blaufränkisch niejedno ma imię. Dosłownie.

Na VieVinum 2016 podróżowałam na zaproszenie i koszt Austrian Wine Marketing Board.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Marcin Czerwiński

  • Sławomir Hapak

    Miło sobie przypomnieć Wiedeń, i – przy okazji Blaufrankischa – zauważyć jak różnymi ścieżkami chadzaliśmy ;-)
    Ale, wracając do meritum, chciałbym zauważyć, że porównanie tego szczepu do Panny Biles (47kg, metr pięćdziesiąt w kapeluszu, kształty ministranta) jest… hmm, słabe jest…
    Leda Petit, Izo!
    ;-)

    • Izabela Kamińska

      Sławomir Hapak

      A więc tak widzisz blaufrankischa! :))) Nieźle! Mi chodziło li tylko o gibkość pewną. Co do samej budowy ciała i charakteru znalazłabym swoje typy w męskich gwiazdach (pop)kultury i nie ważyłyby 47 kg:).

      • Sławomir Hapak

        Izabela Kamińska

        Plizzzz, zniosę wszystko tylko nie Arnolda ;-)