Groot Constantia na 3+
Kapsztad uchodzi za najpiękniej położone miasto świata. Groot Constantia to pierwsza historyczna winnica założona w okolicach Kapsztadu (1685 r.). I uchodzi za najpiękniejszą. A jej wina za najlepsze w RPA.
Jeśli chodzi o piękne położenie, muszę wierzyć na słowo, natomiast ostatnie stwierdzenie się nie sprawdziło. Degustacja win Groot Constantia, nowego nabytku w katalogu South Wine (importera wielokrotnie przez nas opisywanego), była udana, ale nie wybitna.
Chardonnay 2011 było owszem całkiem smacznym Chardonnay w stylu burgundzkim, ambitnie potraktowanym beczką i praktycznie tylko beczką smakującym, intensywnym, pełnym, obiecującym całkiem niezłą ewolucję w ciągu 5–6 lat, ale też nie miało aż takiej osobowości, bym uznał wydatek 99 zł za uzasadniony. Constantia Rood 2010 (Merlot, Cabernet Franc i parę innych szczepów) to przyjemne wino wagi średniej, soczyste, wręcz lekko dżemowate, ale niezbyt skoncentrowane; wyczuwa się zielone nuty Cabernet Franc (zielona papryka i suszone zioła), końcówka miękka, wino mało zadziorne, trochę zbyt alkoholowe. Całkiem fajne, ale jak na podstawowe wino posiadłości, cena 59,50 zł znów wydała się wygórowana.
Dwa kolejne wina to jednoszczepówki. Shiraz 2010 atakuje typowy nutami swej odmiany – mielonego pieprzu, łodyg, ale jest też bardzo beczkowe i słodko-śliwkowe; pierwszy łyk robi wrażenie, drugi już trochę zmęczył. Może piliśmy te wina za szybko? Ale wróciłem do niego po półgodzinie i nie dopiłem (99 zł). W sumie lepszy był Merlot 2010, który miał lepszą równowagę, choć zapach dębowych wiórów jak z pracującego pełną parą tartaku nie jest tym, co najbardziej kocham w winie. Duża ciało, miękki, dojrzały owoc, mało nerwu, ale to atrakcyjne wino, choć ta cena… (99 zł).
Wreszcie wino flagowe Wielkiej Konstancji: Gouverneurs Reserve 2009. Podobna kompozycja szczepów co Constantia Rood, ale o wiele więcej koncentracji, no i oczywiście masa beczki. Zza niej wyłaniają się jakieś nieśmiałe nuty czereśniowe, trochę eukaliptusa. Nadzieja dla tego wina pojawia się w końcówce, gdzie z beczką wygrywają naprawdę dobrej jakości garbniki. Czyli za 10 lat coś z tego oseska wyrośnie. Wino dobrej klasy, zrobione z kulturą, choć może nie geniuszem. Cena jednak pozwalałby oczekiwać czegoś ciekawszego (178 zł).
Może nie był to dobry dzień na degustację, może nie poznałem się na tych winach, ale chcąc wydać parę groszy w South Wine, wolałbym butelki od Hermanuspietersfontein czy Stellenrust.
Degustowałem na zaproszenie importera.