Gostchorze GostArt 2018
Żadne inne polskie wino musujące nie zdobyło w ostatnich latach takiej popularności jak GostArt z lubuskiej winnicy Gostchorze. Poza bardzo dobrą jakością rocznika 2016 (szczególne wrażenie robiły ostatnie partie z 18-miesięcznym dojrzewaniem na osadzie) za jego sukcesem stoi skala produkcji – cała powierzchnia niemałej jak na polskie warunki winnicy (aktualnie 11 hektarów) przeznaczona jest wyłącznie pod produkcję musiaków (w dwóch wersjach – wytrawnej i półwytrawnej). Początkowo dostępne przede wszystkim w zachodniej Polsce, dziś obecne są praktycznie w każdej części kraju, od sklepów specjalistycznych, przez wine bary po bistra i topowe restauracje. Jeśli pojawiały się jakieś zastrzeżenia, właściwie zawsze dotyczyły etykiety, która – delikatnie mówiąc – nie zachwycała. Właściciel winnicy Guillaume Dubois przez długi czas nie był przekonany do potrzeby jej zmiany, jednak, gdy sugestie zaczęły pojawiać się coraz częściej (także z mojej strony), zdecydował o przygotowaniu nowego projektu. Napisać o tym, że doszło do prawdziwej rewolucji, to jak nic nie napisać. Zmieniona etykieta to zupełnie inna jakość, która wreszcie zapewniła GostArtowi odpowiednią prezencję.
Jej wprowadzenie połączyło się z wejściem na rynek nowego rocznika – 2018 (producent nie był zadowolony z wielkości zbiorów oraz jakości rocznika 2017 i nie zdecydował się wyprodukować z niego wina), a jego początki przypominają historię z wcześniejszych lat. Do sprzedaży nie trafia od razu całość wina, a jego poszczególne partie (pozostałe nadal dojrzewają na osadzie). Guillaume nie jest fanem tego rozwiązania, ale jak sam przyznaje presja rynku (po zakończeniu sprzedaży poprzedniego rocznika) była ogromna, a ekonomia i finanse są nieubłagane – rachunki same się nie opłacą. W efekcie, jako pierwsze dostępne były wina, które dojrzewały na osadzie zaledwie 5 miesięcy. Robiły wrażenie jeszcze mocno rozchwianych i niepoukładanych. Aktualnie w sprzedaży znajdują się już butelki po ponad półrocznym starzeniu i pomimo raptem miesiąca dzielącego obie partie różnica jest wyraźna. GostArt 2018 to ponownie kupaż trzech odmian – dominującego rieslinga oraz pinot blanc i pinot gris. Ma dobre musowanie i przyjemną, kremową fakturę. Nawet w recenzowanej tu wytrawnej wersji (brut) jest wyraźnie słodszy od swojego poprzednika – 11 g cukru na litr robi swoje. Przekłada się to na aromaty – mniej tu skórki cytrynowej znanej z rocznika 2016, więcej dojrzałego jabłka i soczystej brzoskwini. Nad całością czuwa jednak znak firmowy winnicy – dobra kwasowość, zapewniająca odpowiednią równowagę i niezłe, odświeżające zakończenie. Choć prawdziwe emocje rozpoczną się (mam nadzieję!) po trafieniu do sprzedaży partii o ponad rocznym dojrzewaniu na osadzie, nowy GostArt daje sporo radości już teraz (55 zł). ♥♥♥♡
W podanej cenie wino zakupić można bezpośrednio w winnicy, dostępne jest także w szerokiej dystrybucji w całym kraju (firmy importerskie, sklepy specjalistyczne i wine bary).
Źródło wina: próbowane w czasie festiwalu winiarskiego.