Głodna Kamińska w Paryżu
Gdy dopadnie Cię głód w takim miejscu jak Paryż, to nie jest źle. Knajpek i ekskluzywnych restauracji tu pod dostatkiem. Ale zdarzyło już mi się wejść do pierwszego z brzegu przybytku i wściekać się później w duszy, że jestem w Paryżu, a jem i piję byle co. Oto mała lista, z której możecie skorzystać, by w stolicy Heksagonu rozkochać podniebienie.
L’Antre Amis: Miejsce z klasą. Świetne wnętrze. Bajeczna krajalnica do szynki. Niesamowita stara włoska machina do robienia kawy (błagam, nie bierzcie nic innego, jak espresso). Nie ma karty dań. Codziennie jest menu za 32€ (w tym przystawka, danie główne i deser). Można wybrać opcję z winami do każdego dania lub zamówić butelkę z bogatej, fantastycznie skomponowanej karty (oczywiście same wina francuskie). Polecam Moulin de Gassac (etykieta twierdzi, że jest to „vin comme autrefois” czyli wino „jak za dawnych czasów” i faktycznie, nos i smak niezwykłe, oldskulowe. Wino jest utlenione, specyficznie zielono-ziołowo-apteczne, boskie! ( wersja czerowna, której nie znam dostępna w Polsce w Winkolekcji). Zakochałam się też w winach od Jean-François Ganevata z Jury – dopisuję do listy winnic do odwiedzenia w 2013.
Dania są niezwykłe. Wyglądają, jak dzieła sztuki. Krem z borowików z wątróbką to było marzenie podniebienia, krewetki na quinoa oprócz megasmaku obłędnie wyglądały. Zaserwowano mi też polędwiczki z czarnej świni iberyjskiej w sosie z imbirem i limonką i jadłam tam najlepszego dorsza na świecie. A te desery… Musicie spróbować! Na dodatek: przemiła obsługa. Malutka uśmiechnięta Francuzeczka, to właścicielka (kucharzem jest jej mąż Michel Craca), a wysoki, na początku robiący wrażenie ponurego kelner okazuje się przemiłym Węgrem z rozbrajającym akcentem. Na pewno tam wrócę! (9 rue Bochut, metro Sèvres-Lecourbe)
Le Marjolin: Maluteńka knajpka: kilka stolików, mała antresolka z jeszcze mniejszą kuchnią. Aż trudno uwierzyć, że kucharz radzi sobie na tak malutkiej przestrzeni! Każdy z was może zresztą zobaczyć to na własne oczy, ponieważ aby pójść do toalety, należy przez tę kuchnię dla krasnali przejść i wyjść na wewnętrzne podwórko kamienicy. To jak szukanie peronu 9 i 3/4 w Harrym Potterze!
Właścicielem miejsca i równocześnie szefem kuchni jest Benoît Aublé. Młody energiczny chłopak, który pracował wcześniej w tak luksusowych miejscach, jak Le Jules Verne (słynna restauracja na wieży Eiffla) czy u Hélène Darroze (skojarzenie ze słynnymi armaniakami słuszne, to ta rodzina). Notabene zajmował się tam winami. W swoim miejscu nie tylko dba o absolutnie wybitną kartę win, ale też gotuje i sam wybiera dostawców. Ma być prosto, ekologicznie , bardzo slow, ale też elegancko. Na talerzach dostaniecie dopracowane cudeńka, które bosko wyglądają i wspaniale smakują. Ceny przystawek – ok. 3€, danie główne od 10€. Karta win: długa i dopracowana. Spytajcie o likier z buraka cukrowego – przepyszny! Może da Wam spróbować, jeśli powołacie się na mnie ;-) (46 rue Marjolin, metro Anatole France)
Café Francoeur: Czasem człowiek ma ochotę powspinać się uliczkami Montmartre. Ja to rozumiem… Byle dalej od cepeliowej place du Tertre, a może to nawet być przyjemne. Coraz więcej prawdziwych artystycznych pomysłów na knajpki, sklepiki czy punkty usługowe… A jak zgłodniejecie, można wpaść do Café Francoeur. Fajne wnętrze ze starymi lustrami, ścianą świeżych bagietek dzielącą przestrzeń, z prostym menu. Jadłam niezłego burgera, spróbowałam kilku cydrów, bo cydrowy wieczór akurat miałam. Świetne miejsce do obserwowania paryskiej ulicy. (129 rue Caulaincourt, metro Lamarck-Caulaincourt)
Naleśnikarnia Beaubourg: Gdy dopadnie Was ochota na naleśnika i cydr. Miejsc takich w Paryżu wiele. Zaletą tego jest: bliskość wielu fajnych miejsc (i dla ducha i dla ciała…), szybka obsługa, dobre ceny, duży wybór cydrów. Naleśniki bardzo smaczne. Na deser koniecznie weźcie klasykę, czyli płonący crêpe z cukrem i likierem Grand Marnier. Każdy powinien to zjeść choć raz w życiu. Taka stara, prosta klasyka. (2 rue Brisemiche, metro Châtelet)
Les 110 de Taillevent: Tutaj nie dotarłam, ale następnym razem dotrę, a jeśli ktoś już był, niech koniecznie napisze w komentarzu. To miejsce z niesamowitą piwnicą z winami. Do wyboru macie 110 butelek. Wszystkie zawsze dostępne na kieliszki! Podobno raj. (195 rue du Faubourg Saint-Honoré, metro Miromesnil)
Podróżowałam, jadłam i piłam na koszt własny.