Jeleń po byku
Niewiele jest chyba osób, które chociaż raz nie spotkały na swojej drodze win El Coto de Rioja. Widoczny na nich jeleń spogląda na nas w sklepach winiarskich, delikatesach, supermarketach, lotniskach czy stacjach benzynowych. Jego sylwetkę można by stawiać przy hiszpańskich autostradach, gdyby nie było tam charakterystycznych byków. Wina El Coto to jeden z najpopularniejszych towarów eksportowych Hiszpanii, które znaleźć można właściwie na każdym kontynencie.
I nie ma co się dziwić. Podczas prezentacji w Łodzi (łódzki importer Partner Center jest od stycznia tego roku nowym i wyłącznym przedstawicielem tego producenta w Polsce) padały liczby, które nie pozostawiały wątpliwości co do skali tego przedsięwzięcia. El Coto de Rioja powstał w 1970 roku i aktualnie posiada 2,2 tys. ha winnic (w tym 500 ha w Rioja Alta), a doliczając winnice z których skupuje grona – blisko 3 tys. ha. Równie imponująca jest liczba dębowych beczek (francuskich i amerykańskich) używanych do leżakowania wina – 70 tys. Wedle obecnego na degustacji przedstawiciela winnicy – Juriaana Smuldersa – El Coto Crianza, podstawowe czerwone wino producenta, to najchętniej kupowana crianza w Hiszpanii.
A skoro już przy tym winie jesteśmy, to przedstawiona nam Crianza 2009 (jak i Reserva 2005) pochodziły z linii Coto Vintage, gdzie etykieta jest bardziej nobliwa, jelenie (w liczbie mnogiej) jakby bardziej eleganckie, a całość z założenia przeznaczona jest do sprzedaży w sektorze HoReCa. Partner Center zdecydował się jednak także na sprzedaż detaliczną. Mnie najbardziej smakowały jednak dwa inne wina, odpowiednio – najtańsze i najdroższe tego wieczoru. El Coto Blanco 2012 (28,95 zł, 100% viura) to proste, ale bardzo przyjemnie odświeżające wino, pełne aromatów owoców egzotycznych, o niezłej kwasowości. Po drugiej stronie zawodnik wagi ciężkiej – Coto Real Reserva 2005 (119 zł, tempranillo z dodatkiem garnachy i graciano). Selekcja winogron, 20 miesięcy w beczce, niefiltrowane, 14% alkoholu – to wszystko daje wino o świetnych aromatach konfitury z owoców leśnych, tytoniu, skóry, kakao i czekolady oraz całkiem dobrze wtopionych waniliowych niuansach dębowej beczki. Sam producent określa je jako „vino masculino” i trudno o lepsze podsumowanie.
Jako ciekawostkę mieliśmy także okazję spróbować wina Museum Reserva 2009 (119 zł), pochodzącego z wytwórni Finca Museum – także należącej do El Coto de Rioja. Wino powstaje w apelacji Cigales, kolejnej z niewielkich, które chcą wyjść z cienia swojego większego i bardziej znanego rodzeństwa (leży tuż obok Ribera del Duero). W całym Cigales jest około 3 tys. hektarów winnic, na tego producenta przypada 300, więc nawet tu jest reprezentantem całkiem sporych rozmiarów. Wino Museum Reserva od tych produkowanych w Rioja różni wiek krzewów – średnio 70 lat – i niska wydajność. Można przyjąć, że jedna butelka powstaje z jednego krzaka winogron. Szczepem jest tinta del país, czyli lokalna odmiana tempranillo. Kolor jest tu zdecydowanie intensywniejszy, użycie francuskiej beczki nadaje temu winu większej elegancji, sporo tu znowu czerwonych i czarnych owoców, nut powidłowych i balsamicznych, ale nad to wszystko wybija się świetny balans między taninami a alkoholem (którego oczywiście niemało – 14%). I choć przetrwa jeszcze wiele lat, to już teraz cieszy, sugeruję ucieszyć się nim w towarzystwie np. jagnięciny. Aha, czemu producent ma „muzeum” w nazwie? Cigales to region z długą historią, pełen starych zamków, u producenta stare krzewy, a także… kolekcja obrazów w winiarni. Ot, takie muzeum.
Mając możliwość wyboru, pewnie z półki sklepowej sięgnął bym rioję od innego, mniejszego producenta. Ale w miejscu gdzie wyboru nie ma lub w restauracji, w której znam tylko to wino – sięgnę po nie bez wahania.
(Importerem win jest Partner Center, dostępne szeroko w sklepach specjalistycznych, a także w sklepie internetowym)
Przeczytaj także 10 rzeczy o Rioja i wyniki panelu Rioja, w którym opisaliśmy ponad 100 win z tego regionu.
Degustowałem na zaproszenie importera.