Duży może więcej
Szampan to kaprys. Powstaje w miejscu, w którym ze względu na klimat trudno zrobić sensowne wino. Więcej – szampan jest szampanem, bo innego niż musujące smacznego wina nie da się w Szampanii na większą skalę robić. Oczywiście, mamy chude jak szczapa spokojne pinoty i chardonnay z AOC Coteaux Champenois, ale nie mają one większego znaczenia komercyjnego. Klimat się wprawdzie ociepla i warunki, jakie dziś panują wokół Reims i Épernay, są zgoła inne niż te, w których projektował swe pierwsze szampany Pierre Pérignon w końcu wieku XVII. Nie zmienia to jednak faktu, że najlepiej w Szampanii wychodzą kwaśne cienkusze, których nie da się wprawdzie wziąć do ust, za to doskonale nadają się na bazę do wielkich win musujących.
Wbrew obiegowej opinii słynny zakonnik z opactwa w Hautvillers nie wymyślił szampana. Uporządkował wszakże zasady dotyczące jego produkcji, zaś jego epokowym odkryciem było to, że w trudnym klimacie regionu, przy zróżnicowanej topografii i geologii, lepiej jest tłoczyć wino z owoców pochodzących z wielu różnych uzupełniających się siedlisk.
W regionie, gdzie lwia część winnic należy do winogrodników, którzy nie produkują wina, a jedynie sprzedają za krocie (cena kilograma przekroczyła już 7 euro) owoce, kluczowe są długoterminowe kontrakty z wieloma właścicielami czołowych parceli. I kapitał. Niestabilność pogody i znaczące różnice między rocznikami sprawiają, że standard zachować może ten, kto ma stały dostęp do dużej liczby siedlisk. A to właśnie domena wielkich domów szampańskich, grandes maisons.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!