Grand cru ze śródmieścia
Wiedeńczyk Fritz Wieninger nawiedził Warszawę. W Mielżyński All Around Wine zaprosił na degustację pionową. Wiedeń słynie raczej z win białych, zwłaszcza z Gemischter Satz (mieszanki różnych odmian, które się zbiera i fermentuje razem, wbrew zasadom współczesnej enologii), ale Wieninger postanowił paradoksalnie pochwalić się czerwonym Pinot Noir. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że stolica Austrii dla tej kapryśnej primadonny wśród winogron nie musi być zesłaniem, a może wręcz okazać się jej ziemią obiecaną. Rocznik 2007 wina Pinot Noir Grand Select był jak bardzo dobry burgund, chłodny, soczysty, mineralny, strukturalny, właściwie bez nut beczkowych pomimo fermentacji w beczkach właśnie. A to samo wino z 2004 roku to już burgund klasy najwyższej. W wieku 8 lat wciąż młody, ze świetną strukturą i owym nieprzesadzonym – na antypodach dżemu – owocem, przez który o Burgundii marzy się i śni.
Od rocznika 2011 Wieninger umieści na etykietach certyfikat biodynamiczny. Jest świadom dyskusyjności tej koncepcji i z wielką szczerością, mieszczańską prostolinijnością opowiedział o swoich wątpliwościach. Zdecydował się na ten ruch nie ze względów ideologicznych, a wyłącznie z uwagi na wyższą jakość owocu. A ta, jego zdaniem, jest niezaprzeczalna. Szczególnie istotnym elementem jest bardziej harmonijne dojrzewanie gron, dzięki czemu – w skrócie – można produkować mocno owocowe, dojrzałe wina o niższej zawartości alkoholu. Szczególnie widoczne jest to w gorących rocznikach, jak 2009 czy 2011. Pamiętam, że w podobnie upalnym 2006 roku Veltlinera i Rieslinga Wieningera z najlepiej nasłonecznionej winnicy Nussberg sączyło się jak grzankę z miodem, miał 14,5% alk., niziutki kwas, tłustą, oleistą fakturę. Riesling Nussberg 2011 jest świeży jak sok z nieprzejrzałych pomarańczy i fantastycznie napięty. Oprócz Pinot Noir 2004 to najlepsze wino dzisiejszej degustacji. Te wina przyjadą do Polski z następną dostawą, na razie najbardziej polecam Gemischter Satz za 44,90 zł i Grüner Veltliner Nussberg za 62,90 zł.
Jadłem i piłem na zaproszenie importera Roberta Mielżyńskiego.