Ambasador
Kiedy pod tekstem Kuby Małeckiego o dość kontrowersyjnych tezach pojawił się pierwszy komentarz od użytkownika „Lech”, mógłbym zakładać się w ciemno, że jego autorem jest Lech Małysz. Nie pochodzi z rodziny skoczków narciarskich i nie planuje (chyba) kariery dyplomatycznej, a mimo to w tzw. branży jest powszechnie znany. Dzięki swojej aktywnej postawie w blogosferze i na portalach społecznościowych stał się bowiem nieformalnym ambasadorem win morawskich w Polsce.
Lech Małysz zawsze podkreśla, że jest obywatelem Republiki Czeskiej narodowości polskiej. Choć życie zawodowe związał z górnictwem węglowym, aktualnie poświęca się wyłącznie swojej pasji i miłości – winom morawskim – prowadząc firmę (i portal) Zawinem.pl, zajmujący się enoturystyką i popularyzowaniem win z tego regionu. Mieliśmy okazję spotkać się podczas wspólnej degustacji win czeskich w czasie Dni Wina w Jaśle (o samej imprezie pisałem tutaj). Lech, z wrodzoną sobie gościnnością, otwierał co raz to nowe butelki, przyznając się do swoich poglądów dotyczących zawartość kontretykiety wina. „Winiarz nie tylko nie powinien niczego ukrywać, ale jego obowiązkiem powinno być ujawnienie wszystkich informacji o jego winie: szczepie, zawartości alkoholu, cukru resztkowego i kwasu. Tylko te łączne informacje pozwalają bowiem na właściwy odbiór i ocenę wina” – przekonywał.
Czerwone wina czeskie, które degustowaliśmy właściwie nie zrobiły na mnie większego wrażenia – wystawiając do pojedynku chociażby polskiego Sukcesora z Winnicy Dziedzic odnieślibyśmy niechybne zwycięstwo. Ale rywalizując z winami białymi nie byłoby już tak lekko – czeska reprezentacja pokazała się szerokim składem z naprawdę dobrej strony. W podstawowej jedenastce dominowali zawodnicy z winnicy Škrobák, wyróżniający się nie tylko ciekawymi etykietami, ale i jakością – zwłaszcza win z późnego zbioru. Zresztą ten rodzaj produkcji to powód do dumy tego producenta, a godnym podkreślenia jest fakt, że to właśnie on w 1999 roku wyprodukował pierwsze wino lodowe w Czechach. Zwróciłem uwagę w szczególności na zawodnika o nazwie Aurelius 2012. Wino powstało z dwóch szczepów: neuburger oraz bardziej znanego rýnskiego ryzlinka. 21 g cukru, ale przede wszystkim znakomita równowaga miedzy tym cukrem a kwasowością plus sporo aromatów owocowych sprawia, że chce mu się kibicować. Ale na boisku biegał także inny zawodnik z tego zespołu – Sauvignon 2012, gdzie cukru już nie było, za to dominowały charakterystyczne aromaty trawy i agrestu i naprawdę sporo ciała jak na w sumie młode wino.
Innym ciekawym zawodnikiem był reprezentant klubu Radocha (tak, tak!) – Chardonnay 2012. Mimo iż pochodzący z późnego zbioru, ma ledwie 1,9 g cukru, a świeżością i mineralnością mógłby obdarować jeszcze kilku innych reprezentantów. Warto zwrócić uwagę także na wina z winnicy Grmolec, zwłaszcza na Traminera (choć krytycy mogą uznać, że nie smakuje jak traminer) oraz wino lodowe Rýnski Ryzling 2011 – 182 g cukru resztkowego.
Interesującym projektem jest także Cuvée Přátelství. Přátelství znaczy przyjaźń – wino produkowane jest przez czterech przyjaciół z czterech winnic: oprócz wspominanej wyżej Radocha i Škrobák, także z winnicy Pastorek oraz Vinařství Mezi. To także kupaż czterech szczepów: chardonnay, rulandské bílé (pinot blanc), rulandské šedé (pinot gris) i rulandské modré klaret. Efektem jest przyjemne w piciu wino, o ewidentnie półwytrawnym charakterze pozbawionym sztuczności. Koncentrujemy się tu na aromatach egzotycznych owoców, a tych jest tu zdecydowanie więcej niż cztery. Bardzo interesująca propozycja. Od razu zacząłem się zastanawiać, czy taka współpraca byłaby możliwa także w Polsce?
Lech Małysz akurat nad tym się nie zastanawia. Koncentruje się na swojej działce i widząc entuzjazm z jakim to robi… trzymam za niego kciuki. Opisywanych win nie można na razie kupić w Polsce, ale wszystkie dystrybuowane są przez sklep (także) internetowy – Slovácká Vinotéka – warto tam zajrzeć.
Źródło: degustowałem na zaproszenie organizatora.