Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Czułość do wina

Komentarze
W koneserskich kręgach nie ma słowa bardziej skompromitowanego niż „winko”. Jak jednak wyrazić miłość do wina za pomocą języka, jeśli nie czułym zdrobnieniem? Przecież nasze ukochane osoby – tych niezłomnych alpinistów, poukładane prezeski zarządów, przenikliwych profesorów medycyny i nieustraszone treserki tygrysów – nazywamy na co dzień „misiaczkami”, „królisiami” i „gołąbeczkami”. Czy porównywalna polonistyczna emfaza nie należy się bytowi, który nieraz wielbimy szczerzej niż partnerów życiowych?

Sprawa stała się jeszcze istotniejsza w czasach pandemii, której przecież nie dałoby się przetrwać bez wsparcia ukochanego dionizjaku. Toteż najbardziej tego lata smakowały mi wina chorwackie, bo doprawdy zdrabniają się jak żadne inne: žlahtinka z Krku, vugavka z Visu, maraštinka z Hvaru, na jugo-nostalgiczną doczepkę jeszcze žilavka (od razu już zdrobniała w swej podstawowej formie) z Hercegowiny i tamjanisia z Serbii, no i oczywiście pošipek z Korčuli. (Plavaca nie pijam, a niezdrabnialny prč na szczęście już prawie wymarł). I pomyślałem, że moja wieloletnia preferencja dla win chorwackich wobec na przykład hiszpańskich ma głębsze emocjonalne podłoże, bo przecież nie da się przekonująco zdrobnić, a więc i pokochać, takiego tempranillo, albariño, mencíi czy garnachy. Zaś „bobalek” to już nie jest czułość, tylko śmieszność.

Śmieszność raczej niż namiętność sugerują też takie formy jak „merlocik”, „cabernecik” czy „sauvignonek”. Można by uznać, że stosunek Francuzów do wina nie ma w sobie nic sercowego, lecz  opiera się raczej na racjonalizmie i dystansie. Potwierdzałby to fakt, że niektóre podstawowe w tym kraju odmiany, jak chardonnay czy syrah, zdrobnień nie posiadają (i niech was nie zwiedzie szeroko interpretowany w literaturze fakt, że syrah ma we francuszczyźnie rodzaj żeński), zaś znane powszechnie zdrobnienie „pinocik” wyraża chyba bardziej poufałość niż pasję. Jedyne wyjątki – clairetka, jacquerka, tannacik – pochodzą wszak z obszaru kulturowych i językowych mniejszości w obrębie Republiki.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu