Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Cavalli – od mody do wina

Komentarze

Roberto Cavalli kojarzył mi się zawsze z kiczowatymi tkaninami w cętki, złotą biżuterią z motywami węża i tandetnymi perfumami, których zapach dla osoby zajmującej się winem jest wręcz uwłaczający. Może dlatego, że przypomina mi podróbki perfum, które można było kupić pod Domami Centrum od pań o platynowych włosach. Cavalli kojarzy się też z kobietami w dresach nakładającymi sobie kawior do jajecznicy z proszku o ósmej rano w hotelu Gołębiewski. Wszystkie te skojarzenia są wynikiem mieszkania w Polsce, a nie we Włoszech. Prawdziwy Cavalli to przecież nawet niezłe kolekcje, a nie tylko złoto, diamenty i węże.

Kiedy dowiedziałam się, że winiarz, do którego jadę, jest jego synem, byłam pewna, czego się spodziewać. Oczywiście fake cavalli, którego znam z naszych dworców i małych miasteczek nie powinien rzutować na mój horyzont oczekiwań w kwestii wina, ale wiecie, jak jest. Zwłaszcza, że to nie miał być pierwszy poznany przeze mnie producent, który do tego świata trafił prosto z krainy fashion. W końcu mówimy o Włoszech, tu ludzie żyją modą!

Roberto i Tommaso Cavalli © Communitynewspapers.com.

Często wina robione przez (a właściwie dla biznesmenów) z grubym portfelem są dość podobne. Ktoś, kto osiągnął już sukces i postanowił zostać winiarzem zazwyczaj nie chce brudzić sobie rąk i uczyć się fachu metodą prób i błędów. Zatrudnia znanego konsultanta, kupuje najlepsze parcele, inwestuje w technologię i robi od pierwszego roku wina, które zdobywają punkty. A punkty to sposób na sprzedaż, przynajmniej na tak ważnych rynkach jak USA czy Japonia. Te wina są technicznie dopracowane, czyste i potężne. Trudno im coś zarzucić oprócz tego, że są jak kolejny polityk w granatowym garniturze i niebieskiej koszuli – zawsze takie same. To wina, które można brać w ciemno, bo wiadomo, że dostaniemy produkt wysokiej jakości, który ma się podobać i będzie się podobać. Jeśli jednak chcemy emocji i przygody, trzeba ich szukać gdzie indziej. Jeśli od psa z hodowli wolicie pchlarza ze schroniska, to na co dzień sięgniecie pewnie po bardziej skundlone wina (choć opisany przeze mnie niedawno Piandaccoli przeczy powyższej teorii).

Tomasso Cavalli mieszka w miejscu, które pachnie sangiovese, w samym sercu Toskanii. Kiedy przyjechał w okolice Panzano wiele lat temu, skupiony był na swojej jedynej pasji – koniach. To dla nich kupił tę piękną ziemię i osiedlił się w przepięknym toskańskim domu. Wśród winorośli wybudował stajnie, nie zważając na pukających się w czoło sąsiadów, którzy nie mogli uwierzyć w tupet młodego człowieka. Jak można w samym środku Chianti Classico stawiać na konie?

© Tenuta degli Dei.

Dziś drugą pasją Tommaso jest wino. Nie miał po prostu wyjścia! Ten skromny człowiek rozlewa swoje własne wina pod etykietą Tenuta degli Dei. Robi wina proste i ciche, bezpośrednie. Postawił na szczepy międzynarodowe i produkuje tylko jedno Chianti Classico. Oczywiście nie odciął się od rodziny i jej dość specyficznej stylistyki. Trudno się dziwić! Butelki z naklejonym złotym herbem ze specjalnej serii Cavalli Collection czy złote trybuszony z wężem świetnie sprzedają wina na pewnych rynkach. Ale za tą całą fasadą są ciekawe, świetnie zrobione wina wlane do prostych, niekrzykliwych butelek, robione przez ciekawych ludzi – Tommaso oraz wybitnego enologa Carlo Ferriniego.

Le Redini to podstawowe wino winnicy. 90% merlota i 10% alicante dla charakteru, kwasowości i świeżego, cytrusowego „kopa”, który powoduje, że ten aksamitny, ciepły, korzenny kupaż jest bardzo wciągającym winem. Chianti Classico (jedyne w portfolio producenta) za około 10€ na półce to bardzo dobrze zrobione, zbalansowane sangiovese: lekkie, ale z przytupem i klasyczną dla chianti mocą owocu, dobrą kwasowość i lekką słodyczą kojarzącą się z pieczoną czerwoną papryką.

Designerskie etykiety. (C) Tampers.eu
Designerskie etykiety. © Tampers.eu.

Tommaso zrobił zaproszonym gościom małą degustację pionową swojej głównej etykiety: Cavalli, klasycznej mieszanki bordoskiej  (cabernet sauvignon, cabernet franc, merlot). To wino stawiające na aromat, dobrą strukturę i kwasowość. 2009 przenosi nas magicznie do wnętrza pudełka po cygarach, 2010 zaś jest jak żywa reklama perfum. Natomiast 2011 to wino z dużym potencjałem, najbardziej ziołowe z tej trójki, lecz nie zielone. Już teraz przyjemne, gotowe i otwarte.

Pijąc wina Tenuta degli Dei zapomina się o całym bling bling Cavalliego. Natura nie potrzebuje ozdób. Dawno nic mnie tak nie urzekło i nie zaskoczyło, jak ta mała, skromna degustacja. Chapeau bas!

Wina Tommaso Cavalliego nie są jeszcze dostępne w Polsce (a szkoda).

Podróżowałam na zaproszenie miejscowych winiarzy oraz Thompson International Marketing.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Maciek

    Wina były dostępne w Polsce, niestety importer zakończył działalność
    Tenuta Degli Dei rocznik 2008 był w cenie ok 160 pln netto, do końca działalności importera miałem to wino w ofercie mojego sklepu. Cieszyło się sporą popularnością wśród zamożnych Romów, dla koneserów było zagadką :)