Mistrzowska Toskania
Gdy kilka lat temu rodzeństwo Claudio Tipa i Maria Iris Tipa-Bertarelli wyłożyło 15 mln euro za jednego z najlepszych producentów Brunello di Montalcino – Poggio di Sotto – pisały o tym zarówno portale winiarskie, jak i finansowo-plotkarskie. Pierwsze traktowały zakup 44 ha ziemi (w tym 16 ha winnic) jako kolejny krok do budowy winiarskiego imperium. Tipowie posiadali już wcześniej położoną w okolicach Bolgheri posiadłość Grattamacco (50 ha) oraz Castello Colle Massari (110 ha) w mniej znanej toskańskiej apelacji Montecucco. Portale finansowe i plotkarskie łączyły rodzinną inwestycję z mieszkającym w Szwajcarii synem Marii Iris – Ernesto Bertarellim. Uważany jest za biznesowego geniusza, który po sprzedaży biotechnologicznej firmy Serono stał się najbogatszym Helwetem. Do tego ma w kraju status bohatera narodowego, po tym jak sfinansowany przez niego katamaran Alinghi dwukrotnie (2003, 2007) wygrał najbardziej prestiżowe żeglarskie zawody świata – America’s Cup, a on sam jako nawigator i jedyny szwajcarski członek załogi uczestniczył we wszystkich wyścigach. Tyle plotki. Wracajmy do win, które na niedawnej degustacji w warszawskim sklepie Starwines zaprezentował przedstawiciel Colle Massari – Emanuele Gastel.
Leżąca w cieniu wygasłego wulkanu Monte Amiata apelacja Montecucco znana jest z interesujących win czerwonych opartych na szczepie Sangiovese. Dobrym tego przykładem jest Colle Massari Riserva 2012, który harmonijnie łączy dojrzałe owoce, lekko dymne beczkowe aromaty z soczystością i świeżością (69 zł). To bardzo smaczne wino, jednak potencjał posiadłości, a pewnie i całej apelacji, odnajdziemy dopiero w Montecucco Poggio Lombrone 2010. Wino ma delikatnie kwiatowe, wycofane aromaty, ale pełny, owocowy smak. W końcówce dochodzą do głosu nuty korzenne i wyraźna goryczka (160 zł). Duża klasa!
Prawdziwą elegancję, głębię i ogromne możliwości toskańskiego sangiovese ukazały nam się w pełni, gdy do kieliszków trafiło Poggio di Sotto Rosso di Montalcino 2008. To bodaj najdroższe Rosso di Montalcino na rynku (230 zł), ale też najlepsze, jakie piłem. Jego delikatna struktura i szlachetna tytoniowa końcówka na długo zapadają w pamięć. Niestety Brunello di Montalcino 2008 (520 zł) nie trafiło tego dnia do kieliszków, ale już podstawowe wino posiadłości pozwala zrozumieć, dlaczego rodzeństwo Tipa kupiło Poggio di Sotto. Dla takich win warto głębiej sięgnąć do kieszeni.
Miłą niespodziankę sprawiły powstające w Colle Massari wina białe. Irisse 2013 to bogate, dobrze zrównoważone vermentino, które ma świeży cytrusowo-ziołowy bukiet i przenikliwy, mineralny smak (49 zł). Drugie vermentino – Malacce 2013 – zaskakuje delikatną słodyczą i oleistością, za które odpowiada niewielka domieszka późno zbieranych gron grechetto (64 zł). Pomysł oryginalny, wino ciekawe, ale wolę bardziej szczerą, pozbawioną słodyczy wersję vermentino.
Wina z nadmorskiej apelacji Bolgheri to aromatycznie inny świat. Bordoskie cabernet sauvignon i merlot przeważają tu nad sangiovese. W winach dominują typowe dla cabernetów jeżyny, czarna porzeczka i papryka. Zakładane przez bogatych i bardzo bogatych winnice miały udowodnić, że w Toskanii możliwe są bordoskie mieszanki. I w wielu wypadkach udowodniły, czego przykładem są wina z posiadłości Grattamacco. Najlepszym z prezentowanych na degustacji (zabrakło flagowego Grattamacco), było Bolgheri Rosso Superiore L’Alberello 2010. Jest to świetnie zrobiony blend, zbudowany na doskonałym owocu i drobnych taninach, który spokojnie stanąć może obok starszych braci z Bordeaux (195 zł). Doceniając niewątpliwą klasę wina nadmienić muszę, że w Toskanii najbardziej lubię sangiovese.
Degustowałem na zaproszenia importera.