• Ferment

Bułą i kiełbasą

Pandemia wywraca gastronomiczne hierarchie do góry nogami. Już mało kogo dziwi, że modne restauracje i bistra stawiają na street food. Pewnym zaskoczeniem może być jednak fakt, że zwycięzcą tej rewolucji okazuje się hot dog.

Pierwsze sygnały zmian pojawiły się na wiosnę. Wtedy co bardziej rzutcy właściciele restauracji zrozumieli, że trzeba mocno przewietrzyć menu i koić nerwy klienta zamkniętego w czterech ścianach matczyną, comfortfoodową kołysanką. Chodziło nie tylko o jedzenie, które będzie się nadawało na wynos, ale przede wszystkim o powrót do smaków dzieciństwa lub – w przypadku starszych foodies – młodości. To wtedy Młoda Polska we Wrocławiu z sukcesem odkurzyła koncept knyszy, wtedy w cenionych lokalach pojawiły się tosty, gemüse kebaby i suto faszerowane mięsem lub warzywami buły. Druga fala przyniosła jeszcze bardziej radykalny zwrot – jej niekwestionowanym liderem okazała się bułka z kiełbaską.

Oczywiście popularni szefowie kuchni nie byliby sobą, gdyby nie potraktowali tego minimalistycznego konceptu z właściwą sobie inwencją. Rafał Hreczaniuk postawił na kiełbaskę z grasicy, która od czasu do czasu powraca do menu degustacyjnego Dyletantów; w hot dogu uzupełniają ją smażony karczoch i konfitura z żurawiny.

Aleksander Baron (Baron The Family) i Jacek Nowicki z Nowicki Naturalnie już od jakiegoś czasu robią „najpierwsze kiełbasy z najpierwszych składników” – one także okazały się idealne do hot dogów. Hot dogi oferują również warszawskie Qrcze (dania z kurczaka na dowóz; nowo powstały koncept właściciela alewino i Fortów), wrocławskie Campo i wiele innych miejsc.