Fontanna mistrza Bartłomieja
Młodziutki importer South Wine, którego już Wam przedstawiałem tutaj, zaprosił do Polski jednego ze swoich najwybitniejszych winiarzy. Bartho Ecksteen z winiarni Hermanuspietersfontein (przez insajderów pieszczotliwie znanej jako HPF1855) to jedna ze sław RPA, znana jako „Mister Sauvignon Blanc”. To też prawdziwy winiarski oryginał, uprawiający na przykład na sporą skalę dziwaczną poludniowoafrykańską krzyżówkę Nouvelle oraz ostro odmawiający pisania na etykiecie po angielsku (są one wyłącznie po afrykanersku).
Ciekawa to była degustacja, pokazująca wyjątkowe miejsce RPA na winiarskiej mapie. Stereotyp kraju „pomiędzy Nowym i Starym Światem” znalazł tu bowiem pełne potwierdzenie. Takimi winami stylistycznie pośrednimi, choć przecież wysoce indywidualnymi, są tutejsze Sauvignon Blanc. Jest ich sześć, podstawowe Sonner Nommer (czyli „Bez numeru”) 2011 pełne zapachów skoszonego siana, zielonej papryki, szparagów i innej Sauvignonowatej zieleniny (49,50 zł), oraz pięć win numerowanych liczbami pierwszymi: od mineralnego No. 7 aż po likierowe No. 2.
W Warszawie za 105,50 zł możemy na razie kupić No. 5 2011. Cóż to za intrygujące, rozłożyste wino! Fermentacja w beczce palonej „na blond” dała mu strukturę, ale mało nut beczkowych, z kolei typowe smaki Sauvignon Blanc są raczej schowane, tutaj nie ma żadnego siana, za to jest brzoskwinia, papaja, wszystko jest subtelnie rozegrane (o wiele subtelniej niż w chwalonym już Sumaridge Maritimus również z South Wine). Bardzo podobało mi się też różowe wino Bloos 2011 (49,50 zł), o wiele elegantsze i stylowe niż stereotypowe rosé z Nowego Świata, która stawiają zwykle na owoc, owoc, owoc kosztem całej reszty (z kwasowością włącznie).
Wśród win czerwonych nieco mnie rozczarował podstawowe Posmeester 2010 (54 zł), nieco zbyt wyżyłowany i trochę sprzeczny pomiędzy nutami owocowymi a dymno-zwierzęcymi; może to kwestia trochę szalonej mieszanki, w które obok Merlota, Malbeka i Cabernet Franc jest aż 40% pieprznego Petit Verdot. Natomiast już kolejny szczebel jakościowo-cenowy, czyli Kleinboet 2008 (79,50 zł; Merlot – Cabernet Sauvignon & Franc – Petit Verdot – Malbec) to już był krok do nieba. Naprawdę świetne wino, szczególnie po dłuższej chwili w kieliszki, by pozwolić mu zintegrować mocno ziołowy pierwszy bukiet. Garbniki są gładziutkie, wolumen owocu bardzo duży, kwasowość – w sam raz, doszukałem się nawet nutki mineralnej. Przy swojej sporej masie wino w ogóle nie jest męczące, można mieć tylko minimalne zastrzeżenie do wysokiego alkoholu (problemiątko wszystkich tutejszych win).
W istocie Kleinboet, czyli „Młodszy brat” przekonał mnie dzisiaj bardziej, niż flagowa kompozycja bordoska Die Arnoldus 2007 (przewaga CabSauv; 149 zł). Na poprzednim spotkaniu z South Wine to wino zrobiło na mnie duże wrażenie, dzisiaj wydało mi się zbyt beczkowe, wpadające aż w wysuszające nuty białego pieprzu i aż tak nie odrywało się jakością od dwa razy tańszego Kleinboet. Natomiast bardzo ciekawe okazało się Die Martha 2008 – tym razem „blend rodański” (78% Syrah, 12% Mourvèdre i 1% białego Viognier; 119 zł). To najbardziej nowoświatowe z degustowanych win, czarnej barwy, bardzo intensywne w zapachu i smaku, masywne, a owoc ma wręcz posmak słodko-syropowy, ale świeżość też jest dobra, a wino ma precyzję i ładny rysunek, które zabrakło mi w Die Arnoldus. O RPA od dawna mówi się jako o dobrym siedlisku dla Syrah; obok doskonałych Scali i Ebena Sadiego wpisuję HPF do mojego prywatnego rankingu topowych afrykańskich win z tego szczepu.
Wysoka jakość, ale też indywidualizm i osobny charakter każdego wina – tak można streścić styl Hermanuspietersfontein. Zresztą przekonajcie się sami – dziś od godz. 18 w sklepie South Wine na Wołoskiej 24 w Warszawie degustacja omówionych wyżej win z udziałem Bartho Ecksteena.
A tu obejrzycie krótką pogawędkę z Ecksteenem o RPA i jego ukochanym Sauvignon Blanc:
Degustowałem na zaproszenie importera South Wine.