Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Bańka winocentryka

Komentarze

Wstyd się przyznać, ale słucham czasami polskiego hip-hopu. Co prawda tylko kiedy biegam, ale słucham – z niezrozumiałym dla mnie samego uporem. Przyjemności nie ma z tego żadnej, bo teksty naszych raperów z łatwością wprawiają człowieka w zażenowanie. Znacie na pewno ten moment, kiedy w telewizji ktoś powiedział coś głupiego, a wy sami macie ochotę przykryć twarz poduszką. Ja mam tak wtedy, gdy słucham polskiego hip-hopu. Jeśli tego nie robię, to tylko dlatego, że biegając z poduszką, wyglądałbym idiotycznie.

Sean John Combs zwany jako Puff Daddy. © Getty Image

Odruch ten wywołują zwłaszcza trzy motywy. Pierwszym jest przekonanie podmiotu lirycznego o własnej wszechmocy seksualnej, drugim – marzenie, by zaimponować matce (nieco kłopotliwe dla odbiorcy jest to, że obydwa motywy występują czasem w jednym kawałku), trzecim – wyliczanki luksusowych marek, którymi raper będzie się kiedyś otaczał (Chcę same audemary/ Same breitlingi, stary/ Same rolexy, stary/ Same pateki, stary). Wiedza rapującej młodzieży o najwyższej półce zegarków imponuje, podobnie jak ta dotycząca luksusowych aut i ubrań. Gorzej jest z wiedzą o whisky (szczyt marzeń – Chivas), a już zupełnie beznadziejnie – o winach.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!