Armenia – feniks spod Araratu
Liczona w tysiącach lat tradycja uprawy winorośli w cieniu Araratu przerwana została przez kaprys Stalina. Dzisiejsze odrodzenie umożliwiają inwestycje silnej ormiańskiej diaspory i know-how zagranicznych konsultantów. Czy dziedzictwo lokalnych szczepów przebije się przez styl winemakerów z importu?
W centralnie sterowanej radzieckiej gospodarce podział ról był jasny – Gruzja, ojczyzna generalissimusa ma robić wino, Armeńska SRR będzie wytwarzać koniak. Skutki tej decyzji, burzącej podstawę tradycyjnej gospodarki, odczuwane są do dzisiaj. Eksport opiera się na brandy, do jej producentów płyną też inwestycje poważnych graczy, choćby giganta Pernod Ricard, który wykupił najsłynniejszą destylarnię Ararat. W kraju, w którym przysięgało się „na chleb i wino”, wypija się go rocznie niespełna dwa litry per capita, dziesięciokrotnie mniej niż w sąsiedniej Gruzji. Koniak czy destylaty owocowe, z morwową tutowką na czele, cieszą się wśród miejscowych większym wzięciem. Schedę po sowieckiej urawniłowce znajdziemy też w przemysłowych winnicach, pełnych wysokoplennych szczepów hybrydowych.
Feniks miał pochodzić z Etiopii, lecz równie dobrze mógłby sobie uwić gniazdo na Araracie i dołączyć do menażerii wpisanej w godło Armenii. Historia tego południowokaukaskiego kraju pełna jest nieszczęść i upadków, po których dzielny lud zawsze się podnosił. To pozwala z nadzieją patrzeć na rozwój tutejszego winiarstwa, które musi wymyśleć się na nowo.
Republika zapomnianych szczepów
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!