Biedronka w trójkolorze
W Biedronce nowa promocja. Po długiej posusze – oferta win włoskich recenzowana tutaj skończyła się 29.02 – przyszła pora na wina francuskie. Biedronka już ten temat przerabiała i wtedy wypadło to nieźle (recenzja 1 – 2). Jak tym razem?
Słabiej. Spróbowałem 11 win z 22 w ofercie. Przeciętne, pijalne bez przykrości jest Les Contemporains Sauvignon 2011, wino wodniste, bez specjalnego aromatu, za to z nutką melona w posmaku; jego zaletą jest brak agresywności (14,99 zł). Lepszym, ale i wyraźnie droższym winem białym jest Bourgogne Chardonnay Les Ribelottes 2010. To „Bourgogne Chardonnay” powstaje w istocie w Beaujolais (to już ostatnia chwila na takie podmianki). Ma dość przemysłowy posmak serowo-pietruszkowy, ale też smaki maślane, tostowe, rozpoznawalne jako Chardonnay. Smaczne, ale za 24,99 zł jest za drogie – naprawdę nietrudno znaleźć w tej cenie lepsze wino białe w supermarkecie, np. w Leclerku.
Z dwóch win różowych Dulong Lou Magret Rosé Grenache-Cinsault 2011 ma mało aromatu, ale za to przyjemnie soczysty, wyważony smak, wytrawny jak trzeba, fajnie truskawkowy (14,99 zł). Natomiast Château de Champteloup Cabernet d’Anjou 2011 jest bardziej aromatyczne, zachęca do siebie czereśnią i truskawką, ale w ustach jest mocno półwytrawne albo wręcz półsłodkie, co nie wszystkim się spodoba (17,99 zł). Może się przyda na majówkowym pikniku.
Wina czerwone zacząłem od dołu. Chapelle du Bois 2011 ze spółdzielni w Saint-Chinian kosztuje 9,99 zł i smakuje dokładnie na tyle – jak wino stołowe z najniższej półki z nutami plastiku, owocowego wsadu z cukrem i dużą obecnością wody. Nie jest to nieprzyjemne, ale jest słabe. Następnie aż cztery Bordeaux. Château Barrail 2011 (13,99 zł) jest bardzo prosty, wytrawny, gładki, lekuchny, do przyjęcia, a w swej cenie nawet ciut więcej. Sporo się spodziewałem po Alexis Lichine 1er 2010, bo Lichine to bardzo znany hurtownik, ale wino jest maksymalnie uproszczone, tak bardzo, że traci charakter; lajtowe usta rozmywają się pod naporem wody, jedynie chłodna, kredowa, typowa dla Bordeaux końcówka ratuje ogólne wrażenia (14,99 zł).
Château Haut Gravelier 2010 jest w sumie podobny, ale trochę bardziej intensywny, nie aż tak rozwodniony, a miękki owoc Merlota może się podobać. Prościutkie, taniutkie (17,99 zł), smakuje jak prawdziwe Bordeaux i jest jedynym winem z tej oferty Biedronki, które kupiłbym ponownie. Natomiast ponownie nie wydałbym 24,99 zł na Château de l’Abbaye de Saint-Ferme Bordeaux Supérieur 2005. Powiedzmy sobie od razu, że supermarketowe Bordeaux no-name z rocznika 2005 to są po prostu niesprzedane spady. Spady mogą być OK, natomiast to wino nie jest, zestarzało się brzydko, uderza dziś przedziwnym miksem nut konfiturowych i zielonych, krótko mówiąc smakuje jak słodka zupa z zielonej papryki i nie zaliczam tego do miłych doznań. Lepiej wypadło tanie Fitou Grand Terroir 2010, wino rustykalne, grubo ciosane, garbnikowe, ziemiste, krótkie, ale za 14,99 zł dostarczające niewybrednemu konsumentowi upragiony „kawał wina”. Jeśli na co dzień pijecie Pinot Noir, trzymajcie się z daleka, jeśli lubicie wina „po byku”, to jest dla Was.
Ostatnie wino to Châteauneuf-du-Pape Réserve Benoît XII 2010 (49,99 zł). Wyprodukował je Auguste Barral, który za tę samą cenę w roczniku 2009 dostarczył Biedronce najdroższego wina w jej dziejach. Teraz mamy rzekomo „Réserve”, ale podejrzewam, że jest to to samo wino. Bukietu mało, trochę dojrzałych owoców (czereśnie), nuty ziemiste, lekko dymne; prościzna. W smaku wino jest pełne i intensywne i w zasadzie są to jego jedyne zalety. Smaki nie są zbyt szlachetne, dużo nut liściastych, nieczystych ziemistych; garbników zbyt wiele, zwłaszcza że mają suchy posmak kasztanowej mąki (z której być może je zrobiono i dosypano do wina). To najlepsze wino z tej oferty, ale zdecydowanie za drogie, smakuje bowiem jak przeciętne Côtes du Rhône za 35 zł. Jeśli macie banknot 50-złotowy, kupicie Côtes du Rhône znakomite, jak na przykład to.
Na koniec parę wniosków:
1. Z nowości warto odnotować nowy newsletter winiarski Biedronki, na który można się zapisać tutaj. Zapewne tą drogą otrzymamy ogłoszenia o nowych promocjach oraz rekomendacje Tomasza Koleckiego-Majewicza. Po red. nacz. Magazynu Wino Tomaszu Prange-Barczyńskim TKM, mistrz Polski sommelierów 2008–10 a obecnie niezależny konsultant jest bowiem kolejną osobą, która wsparła Biedronkę swoim autorytetem. Prowadzi dla „Owada” pokazy prasowe oraz wtrąca parę słów o poszczególnych winach w dyskontowej gazetce.
2. Aktualna oferta win francuskich robi wrażenie trochę przypadkowej zbieraniny. Powtórzyło się kilka win z poprzedniej akcji francuskiej, jak Kiechel Pinot Blanc 2011 czy Dulong Médoc Réserve 2010, które przy okazji znacząco zdrożały (Pinot Blanc z 14,99 na 17,99 zł). Jest dla mnie tajemnicą, dlaczego w okresie wiosenno-upalnym Biedronka poleca do picia ciężkie Châteauneuf i aż cztery cierpkie Bordeaux, natomiast tylko 3 wina białe i 2 różowe. Sezonowość oferty to klucz do sukcesu, a tutaj tego zabrakło.
3. Przede wszystkim jednak Biedronka jak, nie przymierzając, Real Madryt dostała taktycznej zadyszki. W poprzedniej ofercie win francuskich było sporo naprawdę niezłych (w swoich cenach) win, a teraz wrażenie są słabsze. 11 otwartych butelek przyniosło 0 emocji. Przyparty do muru kupiłbym może ponownie Bordeaux za 18 zł i różowe za 15, ale tak naprawdę wolę te pieniądze wydać w Leclerku, Tesco czy małym sklepie takim jak Sami Swoi albo opisane tutaj.
Źródło win: 6 win otrzymanych do degustacji od Biedronki, 4 wina – własny zakup, 1 wino zakupione przez Gazeta.tv do wspólnie kręconego filmu.