Burza w kieliszku: Satrapezo 10 Kvevri 2014
O Telavi Wine Cellar Satrapezo 10 Kvevri 2014 rozmawiają Marek Bieńczyk i Wojciech Bońkowski.
Wojciech Bońkowski: Z pierwszej degustacji tego wina najlepiej zapamiętałeś uścisk dłoni autora, Zoraba.
Marek Bieńczyk: Brał taki charakterystyczny zamach i wręcz chwytał cię za rękę, potrząsał mocno, od serca. Ten uścisk był metaforą gruzińskiej gościnności i serdeczności.
W.B.: Gdy pierwszy raz odwiedziliśmy Gruzję w 2005 roku, wszystko wydawało nam się właśnie takie wspaniałe, szczere, autentyczne. Może poza winami, które w większości były przeciętne albo wręcz słabe.
M.B.: Trudno powiedzieć, zmysł krytyczny został nadwerężony przez długie biesiady i zamulenie farmaceutykami na kaca.
W.B.: Skąd się bierze polska miłość do Gruzji?
M.B.: Jesteśmy symbolicznymi braćmi.
W.B.: Ale w czym?
M.B.: W historii. Łączy nas oczywiście antyrosyjskość. Do tego mit starej przyjaźni, no i mit wyjątkowości, dwóch wybranych narodów. Nie bardzo wiadomo do czego, ale jakoś wybranych. Dlatego wina gruzińskie wydają nam się takie swojskie – własnych nie mamy (lub do niedawna nie mieliśmy), więc to są niejako polskie wina na uchodźstwie. Gruzini robią wina dla nas, my je dobrze rozumiemy. Jest w tym podobieństwo do recepcji węgrzynów, które też uważamy za wytwór przyjaźni węgiersko-polskiej. Jednak o ile wina tokajskie nie zostały jeszcze całkiem zrozumiane przez Zachód, o tyle Gruzja przez tradycję amfory wytyczyła, może i niechcący, kierunek „dobrej zmiany” w winiarstwie, czyli winiarstwa naturalnego. Jak u Kawafisa, barbarzyńcy okazali się rozwiązaniem – przynajmniej dla niektórych winiarzy.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!