Merlot z Wieliczki!
Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek wcześniej miał okazję degustować wina w kopalni. Ale gdy już do tego doszło – była to polska kopalnia i polskie wino. Naczelnik Państwa może być ze mnie dumny.
Do podziemi Kopalni Soli w Wieliczce zjechaliśmy, by spróbować pierwszych win z małopolskiej Winnicy Wieliczka. Wbrew pozorom nie był to wyłącznie zabieg marketingowy. Sztolnie kopalni sięgają bowiem prawie pod samą winnicę, znajdującą się w pobliskich Pawlikowicach. Nie byłoby jej (winnicy, nie kopalni), gdyby wzgórza Lasowiec (400 m n.p.m.), w 2012 roku nie wypatrzył Piotr Jaskóła. Ów człowiek-orkiestra (m.in. biznesmen, ekolog, założyciel Śląskiego Stowarzyszenia Winiarzy czy pomysłodawca założenia winnicy w… centrum aglomeracji śląskiej) wzgórze zobaczył i z miejsca się w nim zakochał, uznając, że może stać się najlepszym siedliskiem dla winorośli w kraju.
Jak wiadomo, w miłości nie zawsze myśli się zdroworozsądkowo, za to nie ma wtedy rzeczy niemożliwych, przeskakuje się mury, dokonuje heroicznych czynów, generalnie – działa dużo energiczniej niż zwykle. W ten sposób już pół roku później 15 ha działki zmieniło właściciela i rozpoczął się proces sadzenia winnicy – co ciekawe, dla przeciwdziałania erozji zasadzona została w poprzek stoku. Co więcej, uprawa od początku jest w 100% biodynamiczna. Do akcji wkroczyła wówczas druga najważniejsza osoba w tym projekcie – Agnieszka Rousseau, pierwsza polska enolożka, od ponad dwudziestu sezonów flying winemaker na obu półkulach, ostatnimi czasy doradzająca w Winnicy Srebrna Góra.
Rousseau o biodynamice mówi krótko i konkretnie – to system uprawy, która pozwala na zachowanie równowagi. To zamknięty, samowystarczalny ekosystem, w którym winnica jest tylko jednym z elementów. Stąd na wspominanej działce krzewy winorośli zajmują jedynie ok. 1,2 ha, na pozostałej części zachowano stary sad (z jabłek powstaje cydr), a także rozpoczęto uprawę roślin używanych od wieków na tych terenach: lnu, gorczycy, gryki, słoneczników. Na gliniasto-piaszczystej glebie dobrym sygnałem było też szybkie pojawienie się różnych odmian ziół.
Pierwszych nasadzeń (8 tys. krzewów) dokonano w 2013 roku, dziś jest ich ponad 20 tys.; Agnieszka Rousseau woli operować ta liczbą niż powierzchnią w hektarach – krzewy zasadzono bowiem różnych odległościach od siebie. Jeśli klimat będzie sprzyjał, w tym roku nastąpi pierwszy, pełny zbiór winogron – w 2015 można było mówić jedynie o „mikrozbiorze”, który potraktowano eksperymentalnie.
Uprawiane są jedynie odmiany winorośli szlachetne Vitis vinifera. Riesling czy Chardonnay nie budzi już w naszych warunkach zaskoczenia, ale uprawa Merlota jest jednak pewnego rodzaju sensacją, a już na pewno ogólnopolską premierą (prób w Winnicy Jaworek nie liczę). I taki premierowy Merlot 2015 robi naprawdę dobre wrażenie, zwłaszcza że wciąż jest bardzo młody. Nie brakuje mu jednak dobrego, czerwonego owocu, wyraźnej przyprawowości, w końcówce pojawia się trochę czarnego pieprzu i nie da się ukryć – także nut zielonych, które jednak wraz z dojrzewaniem wina powinny złagodnieć.
Także Chardonnay 2015 jest na razie jeszcze dość oszczędne aromatycznie, dominują nuty roślinne, ziołowe i zrównoważona ekstraktem wina kwasowość. Bardzo dobrze wypada już zaś Riesling 2015 z późnego, częściowo zbotrytyzowanego zbioru, pełny dojrzałych owoców, ale robiący wrażenie przede wszystkim znakomitą równowagą – 90 g cukru i 9 g kwasu sprawia, że absolutnie nie odczuwamy nadmiernej słodyczy. Znakomita robota!
A skoro już przy pracy jesteśmy. Winnica Wieliczka uruchomiła także ciekawy program – MojaWinnica.pl, gdzie każdy może stać się… właścicielem części winnicy. I jeśli jest bardzo leniwym, nawet nie ruszać się sprzed ekranu komputera. Bo to właśnie za jego pośrednictwem można wejść w posiadanie sześciu (lub wielokrotności) krzewów w winnicy i zarazem win, które z tych gron zostaną wyprodukowane. W leniwej opcji takie wina po prostu zostaną Wam dostarczone do domu, a jeśli ktoś ma ochotę być bardziej aktywnym (i nie ukrywajmy – rozstać się z większą ilością gotówki), może też odwiedzać winnice, brać udział w toczących się w niej pracach, zbiorach, produkcji i butelkowaniu, a nawet otrzymać wino ze spersonalizowaną etykietą. To bardzo ciekawy pomysł na sprawdzenie się „po drugiej stronie butelki” – po szczegóły odsyłam na stronę internetową. A sam wyglądam nadejścia wyższych temperatur, by udać się na stosowny rekonesans.
Degustowałem na zaproszenie Winnicy Wieliczka.