Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

#Panel Muscadet – wyniki

Komentarze

Ludzie! Pijcie te wina! Są naprawdę świetne. Taki najkrótszy wniosek płynie z naszego panelu degustacyjnego, na którym (po niedawnym Vinho Verde i tanich Rieslingach) wzięliśmy na warsztat Muscadet. To lekkie białe wino z Doliny Loary przybliżyliśmy Wam w tym edukacyjnym tekście. Nigdy dość powtarzania – takie stosunku jakości do ceny nie spotkacie dziś w żadnym winie białym na świecie.

W naszej degustacji ♥♥♥, oznaczające wino naprawdę pyszne i usilnie polecane, zdobyła flaszka za 19,99 zł z Lidla – jeszcze chyba nigdy tak tanie wino nie zdobyło na Winicjatywie tak wysokiej oceny. Gdybym miał do wydania 25–35 zł na białe wino w polskich marketach, sięgnąłbym w pierwszej, drugiej i trzeciej kolejności po Muscadeta właśnie. Zwłaszcza, że rzadko zdarzają się w tej apelacji wina słabe – tylko dwa oceniliśmy poniżej ♥♥, a nawet flaszki za 15 zł potrafią być naprawdę przyzwoite (vide Muscadet z Biedronki). Na przeciwległym biegunie cenowym, czyli za 50–60 zł, Muscadet osiąga głębię i strukturę dobrego Rieslinga.

W Polsce się jednak trudno o tym przekonać. 26 win w naszej degustacji to efekt długiej i żmudnej kwerendy po wszystkich marketach i sklepach specjalistycznych. Vinho Verde – produktu wyjątkowo sezonowego i efemerycznego – naliczyliśmy ponad 50, a win z Rioja ponad 100, choć i tak tylko zdegustowaliśmy część tego, co jest na rynku. Krótko mówiąc, importerzy Muscadeta nie chcą brać, a obraz staje się jeszcze bardziej pesymistyczny, gdy wziąć pod uwagę, że aż 8 degustowanych przez nas win pochodziło z Leclerka, jedynego marketu, który podchodzi do tej apelacji poważnie.

Oczywiście styl smakowy Muscadeta – bardzo wytrawny, mineralny, kwasowy, nie tak bardzo owocowy – nie przypadnie do gustu wszystkim konsumentom, ale i tak fakt, że wśród 500 etykiet dostępnych w Tesco i w Auchan nie znalazło się miejsce dla żadnego Muscadeta, jest wymowny i smutny. Najbardziej niedoceniane wino świata!

A jak smakuje? Dowiecie się z poniższego wideo:

Wyniki panelu:

Skala ocen: ♥ (wino mierne, niepolecane; odpowiednik oceny punktowej 75–79/100), ♥♥ pijalne, ♥♥♥ dobre, ♥♥♥♥ bardzo dobre, ♥♥♥♥♥ wybitne (95–100).

Clos des Allees♥♥♥♥ Pierre Luneau-Papin Clos des Allées Vieilles Vignes 2012

Czyste zapachy mokrej skały i granitu. Typowe Muscadet – nie ma w ogóle smaków owocowych, ale ma głębię i szlachetność. Kwasowość raczej delikatna, zresztą nuty mineralne też – wino rozegrane w półcieniach, ale bardzo długie i przenikliwe. Doskonałe nawet na drugi i trzeci dzień. Świetne wino, szkoda że takie drogie (importer: Wina.pl, cena: 65 zł).

Miss Terre♥♥♥♡ Domaine de la Sénéchalière Miss Terre 2013

Muscadet inaczej, o którym niedawno już pisaliśmy. Zdeklasowane z AOC na skromne vin de France za „nietypowość”. Pachnie skórką pomarańczy, smakuje mandarynkowym likierem, świeże, wytrawne i bardzo ciekawe, ale to nie jest typowe Muscadet. (importer: La Cave Philippe de Givenchy, cena: 67 zł).

Domaine de la Moutonniere♥♥♥♡ Guilbaud Frères Domaine de la Moutonnière 2012

Soczyste, przyjemnie grejpfrutowe wino o bardzo ładnym, świeżym, długim posmaku na podniebieniu. Eleganckie i smukłe, powściągliwe. Duża klasa. Nietanio – 49 zł – ale zdecydowanie warto. (importer: Impresja).

Amphibolite Nature♥♥♥♡ Joseph Landron Amphibolite Nature 2012

Jest kwas i cytryna, ale też jakby zwierzęcy tłuszcz w tym trochę dzikszym, bardziej wiejskim Muscadecie. Muskularne, energiczne, atletyczne. W dawnych rocznikach było to wino bardziej przystępne, teraz Jo Landron (to bardzo znany w Muscadecie winiarz) poszedł na całość, robi wino bezkompromisowe, wręcz gwałtowne. Bardzo dobre, ale czy warte 68 zł? (importer: DELiWINA).

Chateau Carre♥♥♥ Chéreau-Carré Réserve Numérotée 2013

Zapachy nadmorskie: piasek, sól. W smaku bardzo dobra kwasowość. Eleganckie, ładnie zrobione wino w doskonałej cenie 19,99 zł. Miało słabszy dzień w dniu realizacji naszego wideo, ale tutaj w kolejnej degustacji w ciemno wróciło do wysokiej formy. (importer: Lidl).

Château du Coing Saint-Fiacre♥♥♥ Domaines Véronique Günther-Chéreau Château du Coing de Saint-Fiacre 2010

Wyraziste wino z nutami szałwii i grejpfruta, na pewno ma osobowość! Duża klasa, świetnie soczyste, mineralne, ma głębię i długość. Trochę już zestarzone, ale dobrze mu to zrobiło i jako jeden z nielicznych Muscadetów w naszym panelu zilustrował legendarną długowieczność tej apelacji. (importer: Piccola Italia, cena: 36,90 zł).

La Griffe Bernard Chéreau♥♥♥ Chéreau-Carré La Griffe Bernard Chéreau 2013

Jak na Muscadet bardzo bogate aromaty, maślane i wręcz ananasowe, urodziwe, a i mineralność też ma na dobrym poziomie. Bardzo dobre. (importer: Grand Prix-Alkohole Świata, cena: 39,90 zł).

Domaine du Moulin Giron♥♥♥ Domaine du Moulin Giron 2013

Wino z teoretycznie skromniejszej apelacji Muscadet Coteaux de la Loire, ale bardzo atrakcyjne, o morskim aromacie podbitym dojrzałą brzoskwinią, wytrawne jak trzeba, długie, mineralne, bardzo ładnie skomponowane, no i w rewelacyjnej cenie 22,99 zł. Wraz z Réserve Numerotée z Lidla najlepszy Muscadet dostępny w marketach. (importer: Leclerc).

Grand Fief♥♥♥ R. Branger & Fils Grand Fief 2013

Twarda skała, wędrówka górska, prawdziwe Muscadet, purystyczne i mineralne z bardzo długim, wytrawnym posmakiem. Mało owocu, ale dużo kwasu i minerału. Bardzo dobra butelka. (importer: Leclerc, cena: 25,25 zł).

Château de la Gravelle♥♥♡ Domaines Véronique Günther-Chéreau Château de la Gravelle 2012

Zredukowany, lekko smrodliwy zapaszek, w smaku wręcz nuty grzybowe. Wino dobrej klasy, ale trochę brak mu dynamiki, kwasowego szwungu. (importer: Marks & Spencer, cena: 45,99 zł, obecnie w promocji za 36,79 zł).

Domaine de la Bazillere Muscadet

♥♥♡ Claude-Michel Pichon Domaine La Bazillère 2013

Lekko zredukowany zapach, ale w ustach smaczne, udane wino z dobrą cytrynową kwasowością i minerałem. (importer: Leclerc, cena: 21,99 zł).

Guy Saget♥♥♡ Guy Saget Muscadet Sèvre-et-Maine 2012

Przyjemne, ale raczej gładkie wino, bez „pazura” – udzielił mu się rocznik 2012? Dobra klasa bez większej osobowości. (importer: Cerkom, cena: 36 zł).

Prestige♥♥♡ Les Vignerons de la Noëlle Prestige 2013

Młode, drożdżowe, lekko muliste, nie ma kwasowej rzutkości i beztroski najlepszych win w naszym panelu. Brakuje owocu, choć smak jest dość głęboki. Szkoda. (importer: Wineonline, cena: 39 zł).

Lobster & Shrimp♥♥♡ Lobster & Shrimp Muscadet Sèvre-et-Maine 2012

Mało aromatyczne wino o lekko mocznikowym charakterze. W smaku lepsze niż w zapachu, lekko maślane, porządne, ma sporo ciała, jest na pewno typowe. Czuć maślany, miękki charakter rocznika 2012. Więcej owocu i byłoby wino bardzo dobre. (importer: Castel Frères / Carrefour, cena: 21,99 zł).

Clos du Poyet♥♥♡ Pierre Luneau-Papin Clos du Poyet 2012

Piękny bukiet dojrzałych owoców, delikatnej mineralności, wręcz piżmowych perfum. W smaku wino jest już dojrzałe, miękkie, maślane i nie spełnia do końca pięknej obietnicy swego bukietu. Szkoda! Tym bardziej że rok temu prezentowało się imponująco. (importer: Leclerc, cena: 39,99 zł).

La Coulée 2013♥♥♡ Vignobles Sourice La Coulée 2013

To wino wypadło już dobrze w niedawnej ofercie francuskiej Biedronki i teraz potwierdziło swoją klasę. Przyjemny mineralno-aspirynowy zapach Muscadeta, trochę nut zupy jarzynowej, dobrze podkreślona kwasowość. Proste i lekkie, ale naprawdę dobrej klasy w swojej cenie 14,99 zł. (importer: Biedronka).

Baron_Guestier♥♥ Barton & Guestier Muscadet Sèvre-et-Maine 2013

Przeciętne, komercyjne, pachnie bardziej pudrem do twarzy niż granitowym minerałem. Pijalne bez emocji, choć nie jest złe, szczególnie na tle sflaczałych Chardonnayów i Merlotów tego producenta. (importer: importer: Castel Frères / Carrefour, cena: 28,99 zł).

Les Caracteres♥♥ Bertrand Beauchais Les Caractères 2012

Wino bardzo mineralne, pachnie mokrymi kamieniami, krzesanym krzemieniem, smaczne i długie, choć po koniec brakuje trochę owocu, a pojawia się niuans maślany. W sumie bez szału, ale zaletą jest niska cena. (importer: Leclerc, cena: 18,99 zł).

Château de L’Hyverniere♥♥ Château de L’Hyvernière 2009

Wino już podstarzałe, miodowe, wręcz bekonowe, na podniebieniu niedużo życia – pije się przyjemnie, ale to już jest powolny koniec tego wina. W kontekście naszego panelu to nie jest dobry zakup. (importer: Leclerc, cena: 25,99 zł).

Domaine de l'Alouette♥♥ Domaine de l’Alouette 2011

Mocne nuty naftowe, wręcz apteczne, w smaku spory kwas, ale też kocie siki i tym podobne nuty zapachowe. Niezbyt długie. Trzyma minimalny poziom, ale nie jest konkurencyjne wobec innych win w tym panelu. (importer: Winnice Loary, cena: 36 zł).

Muscated Côtes de Grandlieu♥♥ Dominique Brossard Manoir de L’Hommelais 2012

Jak na Muscadet wino dość bogate, rosołowe, maślane (pochodzi z mało znanej apelacyjki Côtes de Grandlieu, rodzącej takie właśnie miększe Muscadety). Nie jest nieprzyjemne, ale brak mu nerwu i prawdziwej mineralności, którą zachwycają inne wina w tym panelu. (importer: Leclerc, cena: 27,45 zł).

Château des Gillieres♥♥ D. Regnier Château des Gillières 2012

Brak owocu – architektura Muscadeta jest zachowana, ale nuty maślane i piaszczyste sprawiają, że wino jest trochę mdłe i bez zalet. Niezła długość. Solidne, ale nie wyróżnia się w tym panelu (importer: Leclerc, cena: 21,99 zł).

Les Embruns♥♡ Expert Club Les Embruns

Lekko cukierkowy prościak, który daje nader blade pojęcie o Muscadecie. Pojawiały się wręcz skojarzenia z wodą po kwiatach. W końcówce suche i przykre. Słabizna. (importer: Intermarché, cena: 13,99 zł).

Manoir de la Greliere♥♡ R. Branger & Fils Manoir de la Grelière 2012

Zapach bardzo zredukowany, kocie siki i podobne klimaty. Wino jest w sumie dobrze zbudowane, ale aromatycznie to taka raczej ulica Ząbkowska. (importer: Carrefour, cena: 24,99 zł).

Źródło win: 12 win – nadesłane do degustacji przez importerów, 13 win – zakup własny Winicjatywy.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Trzech Muscadetów

    Pytanie, które od razu sie nasuwa: Lepsze trzy kiery z Lidla za 20 zł, czy dwa i pół kiera z Biedronki za 15 zł. W pierwszy przypadku jednego kiera mamy za 6,66 zł, w drugim za 6 zł, a więc trochę lepiej, choć w praktyce to remisowo. Niemniej jednak w degustacji w ciemno winicjatywy zwyciężył Muscadet z Biedronki…

    • Wojciech Bońkowski

      Trzech Muscadetów

      W tamtej degustacji tak, bo była słabsza butelka z Lidla. W normalnym świecie to jednak trzy kiery są o wiele lepsze od 2,5 i warto dopłacic.

    • Radek Rutkowski

      Trzech Muscadetów

      Jak dla mnie w klasie do 30 zł zawsze lepiej kupować najlepsze wino. Nieważne, ile wyjdzie za jedno serduszko.

  • Paweł

    Widział ktoś tego Muscadeta Chéreau-Carré w Lidlu? Bo ja szukam od kilku tygodni.

    • Tomasz Lewkowicz

      Paweł

      Będzie ciężko, w trójmieście rozeszły się jak cieple bułeczki…

    • Greg

      Paweł

      W zabrzańskim Lidlu nabyłem w sobotę bezproblemowo

  • blurppp

    W filmie w 3:20 jest chyba jakiś bo co ma PX do Loary to ja nie wiem

    • Wojciech Bońkowski

      blurppp

      Za zwidy przepraszamy.

  • blurppp

    I jeszcze w sprawie Guy Saget Muscadet Sèvre-et-Maine 2012. Co prawda piłem rocznik 2010 a nie 2012 i zaskoczyło mnie w nim mikromusowanie i olbrzymi potencjał rześkości. Tu piszecie o braku pazura. Albo rocznik 2012 im nie wyszedł abo nie wiem co

    • Wojciech Bońkowski

      blurppp

      2012 był dosyć ciepły i dał faktycznie wina miększe od innych. Gdybym miał do wyboru to samo wino to zdecydowanie wybrałbym 2013.

  • Marcin Czerwiński

    Aż ślinka cieknie.

  • Sławomir Hapak

    Jako że artykuł sygnowany przez Winicjatywę, to i niniejsze pytanie kieruję do wszystkich jej redaktorów.
    Pytanie w zasadzie odnosi się do czterech pierwszych win, tych najlepiej ocenionych.
    Ale do rzeczy: Jaką cenę wina autorzy uznają za godziwą dla wina, które sami ocenili na ♥♥♥♥, czyli 90-94?

    • Wojciech Bońkowski

      Sławomir Hapak

      Przecież w Biedronce była 90-ka z Hiszpanii za 15 zł…

      A tak poważnie, w interesie konsumentów zawsze byśmy chcieli, żeby wina znakomite kosztowały jak najmniej, i to jest możliwe, jak widać po Muscadecie Moutonniere (49 zł).
      Dodam że typ smakowy Muscadeta, które jest winem mało złożonym, wywołuje pewien naturalny opór przed wysokimi cenami, podobnie jak trudniej jest przystać na cenę 70 zł za Vinho Verde, Beaujolais czy choćby wytrawnego Muscata, nawet gdy są to wina wielce czarujące. Ale oczywiście rozumiemy i nie potępiamy w czambuł – dlatego tym winom przyznaliśmy najwyższe oceny w panelu.

      • Sławomir Hapak

        Wojciech Bońkowski

        W interesie konsumentów dobrze byłoby zauważyć, że przy Moutonniere pojawiło się słowo „nietanio”. Załóżmy jednak optymistycznie, że nietanio=niedrogo, czyli owe niecałe 50pln za osiemdziesiątparę punktów (♥♥♥♡/dobre+) jest dla redakcji ceną do zaakceptowania.

        Wraca jednak pytanie: jaką cenę uznalibyście za godziwą w przypadku pierwszego wina, ocenionego jako jedyne w panelu bardzo dobre/♥♥♥♥? W jego bowiem wypadku komentarz brzmiał „szkoda że takie drogie”. A to, IMHO, uraża logikę.

        • Wojciech Bońkowski

          Sławomir Hapak

          Nikt nie pisał że „za drogie”. Szkoda że takie drogie odnosi się głównie do tego, że mały procent konsumentów będzie miał okazję go spróbować.

          Tym bardziej że we Francji albo w Niemczech to wino kosztuje na półce 7,90€. „Szkoda, że takie drogie” jest więc w sumie bardzo logicznym podsumowaniem.

          • Sławomir Hapak

            Wojciech Bońkowski

            A niby dlaczego należy (bo najwyraźniej należy) rozczulać się nad
            faktem, że jakiegoś wina spróbuje mały procent konsumentów? Nie wszystko
            produkuje się w kalifornijskich ilościach, nie wszystko musi mieć zatem
            kalifornijską cenę.
            Dla rozjaśnienia obrazu: w Wielkiej Brytanii omawiane wino kosztuje jedyne ₤11,25.
            Drogo? Tanio? Mniej więcej tak samo jak u polskiego dostawcy. Skąd
            zatem „szkoda że takie drogie”? Ani szkoda, ani drogie…
            Zaś konsument (na którego interes zechciałeś się powołać) odczyta z tego stwierdzenia tylko słowo „drogie”, niestety.
            Obawiam się, że w ten sposób automatycznie skazujesz swoich czytelników na kupowanie w marketach, bo tam „tanio”…

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            Nie traktuję konsumenta jako idioty i dlatego sądzę, że z opisu wina wyczyta, że jest zdecydowanie polecane, a nie tylko, że jest „drogie”.

            Po drogie jest – umościło się wygodnie na górnej półce, stanowiącej 1% sprzedaży wina w Polsce. Nawet jeśli jest warte swojej ceny (zwłaszcza polskiej), nie zmienia to faktu, że mnóstwo konsumentów sobie na to wino nie będzie mogło pozwolić – i to cokolwiek filozoficzne stwierdzenie jest źródłem słowa „szkoda”.

            A skoro już porównujesz do Anglii – tam 20% ceny tego wina stanowi akcyza. U nas 2%. Więc to wino w kontekście rynkowym jest w Anglii o wiele mniej drogie niż u nas, a powinno być odwrotnie, zważywszy zasoby gotówki w portfelach konsumentów.

          • Sławomir Hapak

            Wojciech Bońkowski

            Czasem wydaje mi się, że zbyt zapatrujesz się na badania rynku robione na potrzeby marketów czy ambry.
            Ten tutaj wykres pewnie znasz, bo w dość powszechnie obśmiewanym artykule (na wyborcza.biz) mocno Ciebie i Winicjatywę cytowano. Chcąc niewątpliwym autorytetem znanego krytyka podeprzeć redakcyjną ignorancję, jak sądzę ;-)

            Błagam, porzuć wreszcie ten dziwny nawyk spychania fine wines (czy jak to zwać) w jednoprocentową niszę. Bo ani to zabawne, ani wiarygodności nie przysparza. A badań oczywiście wyborcza sama nie zrobiła co jakby nieco je uwiarygadnia ;-)

          • deo

            Sławomir Hapak

            Ten wykres to na podstawie jakiejś ankiety? Mało wiarygodne, chyba że pytanie brzmiało „ile wydałeś najwięcej w życiu na butelkę wina?” :) Niemożliwe, żeby 5% Polaków płaciło za butelkę wina średnio ponad 50 zł

          • Sławomir Hapak

            deo

            1) Badania Milward Brown na zlecenie Lidla.

            2) Dlaczego niemożliwe? Inne badania (Nielsen dla Ambry) też na to wskazują.

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            Sławku, rynek wina w Polsce to 2,6 mld zł – latwo sprawdzalna dana z uwagi na VAT) i 142 mln litrów (łatwo sprawdzalna dana – akcyza). Czyli średnia cena wina sprzedanego w Polsce to 18 zł brutto. Czyli co najmniej 51% win sprzedawanych w Polsce kosztuje mniej niż 18 zł.

            Zatem cytowany przez Ciebie wykresik nie odzwierciedla rzeczywistości, tylko badanie, w którym pytano konsumentów „ile zwykle wydajesz na wino”. Wynikła z tego bajka o tym, jacy jesteśmy ambitni.

            Mam więc mocno uzasadnione prawo sądzić, że sprzedaż win za > 50 zł jest w Polsce bliższa 1 niż 5%.

          • Marcin Jagodziński

            Wojciech Bońkowski

            Dodam jeszcze załącznik ilustrujący, jak w PL przeprowadza się badania rynkowe:

          • Zdzisiek

            Marcin Jagodziński

            Ja amatorsko, ale ambitnie, bo przygotowuję sie do World Sauna Championships… ;-))

          • Sławomir Hapak

            Wojciech Bońkowski

            Wojtku!
            Nie wiem co miałeś z matematyki.
            Na podstawie podanych przez Ciebie danych butelka wina w PL kosztuje średnio 13,73pln brutto.
            Nie wiem też co miałeś ze statystyki, ale na podstawie samej wartości średniej nie da się wyciągnąć żadnego wniosku o wartościach krańcowych. Ani takiego, że 1%, ani takiego że 5%.
            Dla podtrzymania tematu podam jeszcze jedno badanie (tym razem Nielsen). Otóż mówi ono, że wina +30pln to 4% rynku ilościowo i 8% wartościowo. Za, bodajże, 2010, więc dziś jaszcze więcej, bo to równocześnie najszybciej rosnąca kategoria na rynku.
            Kwotowo daje to z grubsza 200 milionów złotych, czyli (licząc dla przykładu średnią cenę butelki w tym najwyższym przedziale = 50pln) 4 miliony butelek. To już daje 2,2%.
            Dodaj do tego jeszcze jakieś 10-20% na wzrost od 2010 do dzisiaj, i na podstawie podanych przez Ciebie samego danych będziesz miał przybliżony wynik.
            Ale oczywiście zrozumiem kolejny argument w dyskusji (Twój bądź Macieja), że mylą się zarówno Milward jak i Nielsen, a jedynie słuszna racja musi leżeć po Twojej stronie, bo jest to słuszna racja i koniecznie trzeba jej dowieść.
            Oczywiście rozumiem też, że przytaczając badania pokazałem „wykresik”, zaś Twój domysł jest niepodważalny.
            Pozwolisz zatem, że na tym zakończę już swoją argumentację…

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            2,6 mld podzielone przez 142,5 mln daje 18,25. Miałem dostateczny z matematyki, ale tego jestem absolutnie pewien.

            A na swoje wątpliwości sam odpowiedziałeś. Najpierw prosiłeś żeby „fine wine” „nie spychać do 1% niszy”, a potem sam wyliczyłeś, że wina >30 zł stanowią 2,2% (dziś może trochę więcej, ale nie wiadomo) rynku. Czyli te >50 zł w najbardziej optymistycznym scenariuszu stanowią połowę tych 2,2. QED.

            Nie chodzi więc o to by racja leżała po mojej stronie – bardzo bym pragnął, by „fine wine”, któremu poświęcamy znaczną większość tekstów na tym portalu, stanowił zauważalny procent rynku. Niestety – wydruki kasowe i wszelkie dostępne statystyki dowodzę, że nie stanowi.

          • Sławomir Hapak

            Wojciech Bońkowski

            Obowiązującym standardem w tej branży nie jest butelka litrowa. Czyli jeszcze cośtam trzeba zrobić z tym 18,25 ;-)

            Matematyka trudną jest, ale nie aż tak, bym swojego własnego wyliczenia (dot.2,2%) nie potrafił zweryfikować jako niepoprawnego, zatem usunąłem je, jeszcze nim zdążyłeś opublikować swój komentarz.

            Swoje wiadomości dot. szybkości wzrostu w poszczególnych kanałach sprzedaży oraz
            wielkości rynku w najwyższym sektorze (4% wolumenu, 8% wartości rynku dla win +30pln) czerpię właśnie z Nielsena. Dane z 2010, więc jak wspomniałem teraz cyferki nieco większe.
            Ale pewnie Nielsen też spaprał robotę…

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            Dane Nielsena nie cieszą się w branży wielką estymą…
            W każdym razie to, co było trendem w 2010, na pewno nie musi być trendem w 2014. Poza dyskontami praktycznie wszystkie kanały mają za sobą dwa lata stagnacji, więc najszybciej rosnącą kategorią w Polsce w 2013 r. na pewno nie było >30 zł. Najszybciej rośnie ta kategorie, która jest na półce w Biedronce i w mniejszym stopniu w Lidlu, Żabce i Tesco.

          • Radek Rutkowski

            Wojciech Bońkowski

            Moim zdaniem przełożenie ma tu nie tylko cena, ale i dostępność… Ja mam Lidla i Biedronkę na drodze z pracy (dosłownie, nie muszę nawet zjeżdżać gdziekolwiek, tylko od razu na parking), do Żabki mam żabi (!) skok, podobnie do drugiej Biedronki. Do sklepów specjalistycznych muszę odbyć osobną wyprawę, a moje ostatnie kilka wizyt zakończyło się niestety rozczarowaniem (tzn. jeśli idę do Żabki/Biedronki?Lidla i płacę ~20 zł za wino, to ma być OK, bez uniesień, jak idę do sklepu specjalistycznego i zostawiam tam ~35 zł za butelkę, to musi mnie czymś ująć, a tak nie było w przypadku ostatnich pewnie 8 butelek).

          • Sławomir Hapak

            Wojciech Bońkowski

            Wojtku!
            Doskonale rozumiem, że masz swoją tezę popartą swoim oglądem rynku. Ale za kategorycznymi stwierdzeniami na temat trendu w poszczególnych kanałach sprzedaży (stagnacja?!) pewnie stoją jakieś mocne dane. Podobnie za stwierdzeniem, że „na pewno” najszybciej rośnie rynek dyskontów.
            Odtajnij proszę dane na których się opierasz, a łatwiej będzie rozmawiać o konkretach.

            Swoją drogą dyskusje z Tobą są cenne, choćby tylko z tego powodu, że prezentujesz zupełnie inny pogląd na rynek niż ten (kawałeczek rynku) który ja sam widzę.

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            Nt. 2012: „w roku 2012 dał się zaobserwować bardzo szybki wzrost znaczenia kanału dyskontowego w sprzedaży wina, lekki supermarketów międzynarodowych oraz spadek udziału kanału sklepów małoformatowych. Pierwsze dwa kanały stanowią główne źródło wzrostu kategorii win stołowych.”
            Nielsen dla Ambry, cyt. za: http://presszone.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=778:polska-winem-pynca&catid=40:infofood&Itemid=59

            Nt. 2013: „[dyskonty] w 2013 r. odnotowały dwucyfrowy wzrost sprzedaży win, podczas gdy supermarkety wzmocniły pozycję z 5-proc. wzrostem, nieznacznie straciły hipermarkety i w większej mierze rynek tradycyjny.”
            cyt. za: http://magazynhandel.pl/2013/12/20/stolowe-na-stol/

            I twarde dane: wg najnowszego raportu KPMG (dane Euromonitora i własne) dyskonty kontrolują obecnie 46% ilościowo kategorii win stołowych+wzmacnianych+wermutów, czyli 76 mln litrów.
            Wzrost całej tej kategorii w Polsce od 2004 (powiedzmy ze wtedy zadebiutowały dyskonty) wyniósł 56 mln l. Czyli polski rynek bez dyskontów w zasadzie tracił.

            I jeszcze taka tabelka zrobiona przez Nielsena:

          • Marcin Jagodziński

            deo

            Pewnie pytanie brzmiało „ile najczęściej wydajesz na butelkę wina” i jak we wszystkich tego typu deklaratywnych badaniach wynik jest raczej projekcją marzeń badanych niż odzwierciedleniem rzeczywistości. Podejrzewam, że znaczy to raczej „5% respondentów, którzy zadeklarowali, że kupują wino, stwierdziło, że kupuje najczęściej wino powyżej 50 zł”. Jaki tam jest błąd statystyczny? Pewnie 3-4%.

          • Sławomir Hapak

            Marcin Jagodziński

            Marcinie!
            Ty na poważnie wierzysz, że korporacje płacą gruby cash za badania rynku po to tylko, by otrzymać „projekcję marzeń”?

            Wzruszyłeś mnie…

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            „Badanie zaiste jest ciekawe. Wygląda na ogrom pracy, który nie przynosi
            żadnych sensownych wniosków. Podziwiam samozaparcie autorów badania.”

            To Twoje słowa Sławku przy okazji badania zleconego przez Biedronkę:
            https://winicjatywa.pl/2014/02/07/biedronka-rynek-wina-badanie-konsumenckie/

          • Sławomir Hapak

            Wojciech Bońkowski

            Subtelna różnica pomiędzy „dotrzechdych” a Nielsenem gdzieś Ci nie umknęła?
            Podtrzymuję zdanie, które zechciałeś zacytować…

          • Radek Rutkowski

            Marcin Jagodziński

            Obawiam się, że przy pytaniu „ile najczęściej wydajesz na butelkę wina”, ilość odpowiedzi „powyżej 50 zł” oscyluje chyba w okolicach zera, bo nie dotyczy nawet Szanownej Redakcji, sądząc przynajmniej po proporcji ocenianych win (czego absolutnie nie poczytuję za wadę).

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            Źródłem tego wykresiku w Wyborczej jest informacja prasowa nt. badania
            Milward Brown przeprowadzonego dla Lidla. Nie są to żadne dane rynkowe
            tylko sondaż telefoniczny. Z tych danych wynika że średnia cena wina deklarowana przez respondentów to ok. 36 zł, czyli dokładnie 2x wyższa niż w rzeczywistości. Zatem owe 5% win >50 zł z tej ankiety możemy podzielić przez dwa i wyjdzie ok. 2% – tyle ile sam Sławku cytowałeś z danych Nielsena dla Ambry.

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            Źródłem tego wykresiku w Wyborczej jest informacja prasowa nt. badania Milward Brown przeprowadzonego dla Lidla. Nie są to żadne dane rynkowe tylko sondaż telefoniczny:

          • Tomasz

            Wojciech Bońkowski

            Bardzo się cieszę, że przyłącza się Pan do obozu walczącego o zrównanie cen „fine wines” z cenami w pozostałych krajach europejskich. Napewno jest wiele osób, które chętnie wyda ok 50 zł jeśli to wino będzie wyraźnie lepsze niż górna półka biedronki lub średnia Lidla. Niewątpliwie zdarzają się okazje i w sklepach specjalistycznych da się kupić fajne wino w dobrej cenie, ale niestety są to wyjątki.
            Pozdrawiam.

          • Sławomir Hapak

            Tomasz

            Szanowny Panie Tomaszu!
            Taktyka zakupowa dyskontów, zwna tu i ówdzie „shot&run”, nie ma nic wspólnego z obniżaniem cen fine wines. O czym zresztą Winicjatywa niejednokrotnie informowała w dość otwarty sposób. W dzisiaj opublikowanym przeglądzie Francji w Lidlu też informuje.
            Jednorazowe zakupy jakiejś ilości wina po niskich cenach to zupełnie co innego niż regularne dostarczanie wina odbiorcom.
            Co oczywiście nie zmienia faktu, że dzięki shot&run od czasu do czasu da się kupić przyzwoite wino w okazyjnej cenie. I nigdy więcej nie zobaczyć go na oczy, bo dyskont drugi raz już nigdy go nie kupi.
            Takich przyzwoitych win w dzisiejszym artykule jest chyba aż 4, w cenach od 40 do 150pln. Samemu proszę ocenić czy to jest jakaś nadzwyczajna okazja cenowa.

  • Marek Cieślak

    Panowie, napijcie się,,,

  • Robert Mazurek

    Niesamowite: tekst jest, a przynajmniej mnie się tak wydawało, o muscadetach. Tymczasem spór rozgorzał o co? Statystyka, cena, badania i wszystko z dyskontami w tle.
    Sławku, naprawdę nie masz poczucia, że rozpętujesz zupełnie absurdalny konflikt? „Szkoda, że tak drogo” znaczy dokładnie tyle, co tam napisano, tzn., że fajnie byłoby, gdyby było taniej. I tyle. Nie zgadzasz się z tym?
    A co do cen wina – w piątek byłem w b. dużej redakcji wielkiego, ogólnopolskiego medium. Rozmowa zeszła na wina. Gdy wspomniałem o jakimś, że kosztuje 50 zł reakcją była salwa śmiechu, jakbym powiedział 5 tysięcy. A byli to dziennikarze zarabiający i tak powyżej średniej krajowej.

    • Sławomir Hapak

      Robert Mazurek

      Robercie Drogi!
      Jako dziennikarz, nieostatni dziennikarz, doskonale zdajesz sobie sprawę z tego jak czytają odbiorcy.
      Z komunikatu „szkoda że tak drogo”, wydanego w dodatku przez fachowe winiarskie medium, zostanie w pamięci jedno słowo. Kontekst zostanie zapomniany po pięciu sekundach.
      Tymczasem nie ma co płakać nad faktem, że nie każdy jeździ maybachem. Ja też nie jeżdżę.
      W tej sytuacji wydawałoby mi się stosownym informować po prostu czy cena jest adekwatna do jakości i piętnować te przypadki, kiedy p/q odstaje od normy.

      A nie utwierdzać naród w przekonaniu, że 50-100 złotych to po prostu za drogo.
      Ale co do jednego masz na pewno rację. Konflikt jest absurdalny, tym bardziej, że ani Wojtek ani ja nie mamy żadnych twardych danych, a zgadujemy na podstawie takich czy śmakich badań w dodatku robionych na zamówienie (przynajmniej ja z takich właśnie skorzystałem).
      Mam tylko nadzieję, że mój głos osobny mimo wszystko działa w stronę naprawy Rzeczypospolitej ;-)

      • Robert Mazurek

        Sławomir Hapak

        Może to Ty masz rację, a ja mam zbyt wysokie mniemanie o czytelnikach. Jedno musisz jednak przyznać – akurat na Winicjatywie pojawia się mnóstwo tekstów o winach 50 zł +.
        A że najbardziej żrą teksty o winach z dyskontu? To nie tylko cena, także prosty fakt, że całe połacie naszej Rzeczpospolitej pozbawione są sklepów winiarskich, nieprawdaż?

        • Sławomir Hapak

          Robert Mazurek

          Może mam, może jej nie mam. Niestety nie mam patentu na wiedzę objawioną ;-)

          Irytuje mnie jednak, że tak poważny gość jak Wojtek „autoryzuje” swoimi tekstami trend marketyzacji, który w zasadzie nie jest wart żadnej uwagi, a za to wart jest ubolewania. Ale najwyraźniej na to właśnie jest „społeczne zapotrzebowanie”, co widać po znikomej ilości komentarzy pod tekstami o winach 50+. Których, oczywiście przyznaję, jest całkiem sporo na WI.

          W sumie sytuacja raczej smuci niźli optymizmem napawa.

          • Wojciech Bońkowski

            Sławomir Hapak

            Sławku wybacz, ale pisanie
            „trend marketyzacji, który w zasadzie nie jest wart żadnej uwagi”
            dowodzi pewnego oderwania od rzeczywistości. Markety i dyskonty wg najnowszych danych KPMG kontrolują 81% rynku wina w Polsce.

            Może gdyby mali i średni importerzy pochylali się bardziej nad tym społecznym zapotrzebowanie, które bierzesz w cudzysłów, a które jest po prostu 81-proc. większością konsumentów – najwyraźniej znajdujących w marketach coś, czego nie znajdują gdzie indziej –to polski rynek wina wyglądałby lepiej. Tylko tak mogę zareagować na Twoje wołanie z wieży z kości słoniowej.

          • Sławomir Hapak

            Wojciech Bońkowski

            Nie pytam o wiarygodność badań KPMG ;-)

            Tym bardziej, że owe 81% wygląda na całkiem sensowną liczbę. Co nie zmienia w niczym faktu, że w powszechnym trendzie marketyzacji nie ma nic interesującego.
            Dlatego nie powinno dziwić, że mali/średni importerzy nie tylko nie chcą konkurować na tym poziomie, ale wręcz bronią się przed jakąkolwiek konkurencją z marketami rękami i nogami. Widocznie swoje szanse rozwoju oraz swoich klientów widzą gdzie indziej.

            Oczywiście można (wyłącznie teoretycznie) rozważyć temat: „pochylenie się nad potrzebami klientów segmentu much-much-below-premium”. Takie rozważania robione na potrzeby biznes planu zaczynałyby się następująco: „Bierzemy wolne 100.000.000(E)…”
            Czyli: nie mamy armat, dzięki którym można na rynku marketowym stać się poważnym graczem. A nawet gdybyśmy te armaty mieli, to też byśmy tego nie zrobili, bo nie chcemy walczyć na tym poziomie.
            Ideologicznie rzecz biorąc: chcę kupować i sprzedawać wino od człowieka, który ma rodzinę, winnice, historię do opowiedzenia. Handel z NBV14-238 zupełnie mnie nie interesuje.
            Taka postawa ma oczywiście swoje konsekwencje: trzeba akceptować fakt, że 81% obywateli nie jest i nigdy nie będzie moimi klientami. I zająć się tymi 19% z którymi chcemy pracować. I robić to z przyjemnością!

          • Krystian

            Sławomir Hapak

            To że mało jest komentarzy pod winami 50+, chociaż nie wyciągał bym tu ceny, chodzi raczej o wina ze sklepów winiarskich. Jest to spowodowane dostępnością tych win, w ilu sklepach specjalistycznych możemy spotkać to samo wino? Kto chce je zamawiać przez internet? Ano niewielu stąd komentarzy brak. Niby dlaczego trend marketyzacji należy zepchnąć z pola uwagi? Zupełnie tego nie rozumiem. Kupuję wino od kilku lat, sklep to sklep, oczywiście w sklepie winiarskim sprzedawca może mi coś podpowiedzieć, podzielić się swoją wiedzą, ale nie jest to normą w każdym sklepie. Jeżeli widzę dobre wino w lidu to je kupuję, nie interesuje mnie kto skąd jak i za ile je kupił. Interesuje mnie jakość tego wina, a z nią jest różnie także w sklepach specjalistycznych, gdzie za słabą butelkę mogę zapłacić nie 20zł a 40zł i takich butelek w każdym sklepie znajdzie Pan 10-20 co najmniej. Częstą praktyką w sklepach winiarskich jest proponowanie win 80-100zł , gdy szukamy czegoś na grilla czy taras (z tym spotkałem się osobiście w jednym z największych sopockich sklepów). Inna sytuacja w szczecińskim sklepie zapytałem o jakiś rodan zapłaciłem 50zł , zrobiłem porównanie z rodanem z poprzedniej oferty lidla. Odwiedzając sklep ponownie w rozmowie ze sprzedawcą powiedziałem,że rodan z lidla jest o wiele lepszy, więcej ciała ,owocu, bardziej soczysty..Na co otrzymałem odpowiedz: -a co Pan też podąża śladami marketów jak Pan Bońkowski…-yyy nie wiem czy bym to tak nazwał, ale liczę się z opinią w/w…. -eee tam proszę Pana szkoda czasu na wina z dyskontów, nie ma co porównywać..-próbował Pan to wino ? – nie kupuję win z dyskontów.. Nie demonizowałbym marketów i nie wychwalałbym ponad niebiosa sklepów winiarskich. Jedni powinni się uczyć od drugich. Ubolewania wart jest poziom zarobków Polaków, a nie sam trend marketyzacji. Załóżmy że małżeństwo pijące po kieliszku wina dziennie, wypija miesięcznie 5-8 butelek wina miesięcznie. To daje 250-350zł przy zakupach w sklepie winiarskim i 90-160zł przy zakupach w dyskontach. Niech Pan to zestawi z zarobkami przeciętnych rodzin w naszym kraju i odpowie sobie na pytanie skąd się bierze trend marketyzacji. Oczywiście może Pan powiedzieć ,że Pana nie interesuje 80 procent społeczeństwa i celuje Pan w grupę zamożniejszych ,ale w takim wypadku problem marketów dla Pana nie istnieje. Nie istnieje tylko pozornie bo z tych 80% które dziś nie może sobie pozwolić na wino ze sklepów specjalistycznych jakiś procent się wzbogaci i będzie miało nawyk picia wina i zacznie go szukać w Pańskim sklepie także. Pozdrawiam serdecznie.

      • Tomasz

        Sławomir Hapak

        Panie Sławku,
        wydaje mi się, że źle odczytał Pan przesłanie tej wypowiedzi. Tu nie chodzi o to, że 50-100 zł za wino to drogo, natomiast odnosi się to do konkretnego rodzaju wina (podobnie jak ocena serduszka czy punkty to ocena w ramach muscadetów nie mająca się nijak do np. czerwonych bordeaux). We wcześniejszych artykułach na temat tych win wspomniano, że są to wina generalnie tanie i w tym kontekście (oraz porównując do ceny tego wina we Francji) użyto określenia „drogo”.

        Rozumiem, że Pan jako osoba zainteresowana wysokimi cenami próbuje udowodnić, że wino to produkt luksusowy i nie każdego powinno stać na jego zakup, ale nie popadajmy w przesadę.

        • Sławomir Hapak

          Tomasz

          Panie Tomaszu!
          Wygląda na to, że dobrze rozumiem to, co Wojtek pisze. Wnoszę zaś stąd, że gdy rozmawiamy, to nie mamy problemu z porozumiewaniem się ;-)
          Osią tego sporu nie jest wcale „drogie vs tanie”. Istota rzeczy tkwi raczej w tym, że Wojtek uznał za słuszne promować pewien segment rynku (choć przy okazji nie zapomina o innych segmentach). Ja zaś jestem jego czarnym alter ego, które przypomina, że świat nie kończy się w tesco, a pojecie „tanio/drogo” odnosi się wyłącznie do portfela konkretnej osoby. W przypadku wina powinien nas interesować wyłącznie stosunek jakości do ceny, a nie mocno subiektywne stwierdzenie że coś jest drogie, a coś innego tanie.

          Pragnę też zapewnić Pana, że nie jestem zainteresowany wysokimi cenami. Niskimi – też nie. Jestem zainteresowany cenami adekwatnymi do wartości produktu. I z pewnością nie należę do szkoły pewnej uroczej Master of Wine, która twierdzi że wino jest produktem luksusowym, więc może być drogie. Raz jeszcze powtórzę: cena ma odzwierciedlać wartość, nic więcej.

          • Kuba

            Sławomir Hapak

            Panie Sławku,
            szanuję Pana za wiedzę o winie i kilka niezłych tekstów na temat wina. Natomiast śledzę tę dyskusję i już się powoli we mnie gotuje. Z drugiej strony nie uważam, że jest to miejsce do czysto personalnych dyskusji, więc może na tym zakończę swój wpis. Natomiast apeluję do Pana, że należy szanować upodobania innych ludzi – nie każdy musi myśleć o winie tak, jak Pan. Czyż różnorodność nie jest fantastyczna?

          • Sławomir Hapak

            Kuba

            Kubo!
            Boleśnie zdaję sobie sprawę z faktu, ze jestem głosem (mikroskopijnej) mniejszości.
            Niemniej dyskusja jaka się rozwinęła nie uraża chyba niczyich uczuć, a i personalnych wycieczek też jest tu jak na lekarstwo.
            Jeśli jednak kogoś uraziłem którąś ze swoich wypowiedzi – niniejszym przepraszam. Intencją moją była i jest dyskusja o adekwatności ceny i jakości, nie zaś o gustach czy upodobaniach. Rzymskie „de gustibus…” jest nadal w mocy ;-)

          • Tomasz

            Sławomir Hapak

            Zgadzam się z tezą, że cena powinna odzwierciedlać jakość. Jednakże w dzisiejszych czasach ta zasada już nie obowiązuje. Przede wszystkim liczy się marka, pozycjonowanie produktu oraz reklama. A w jaki sposób cena ma odzwierciedlać wartość to już naprawdę nie wiem. W tym konkretnym przypadku, mamy cenę, która jest znacząco wyższa niż w kraju pochodzenia, więc określenie „drogo” jest adekwatne. Nie zgadzam się, że p. Wojciech promuje wina z dyskontu, bo poza nielicznymi wyjątkami, wina z biedronki czy Lidla otrzymują oceny najwyżej na poziomie pijane. Wina ze sklepów specjalistycznych często oceniane są wyżej. Natomiast powód poświęcania dużej ilości czasu na wina tanie jest bardzo prozaiczny – takie jest zainteresowanie większości czytelników WI.
            Mało kto ma łatwy dostęp do win ze sklepów specjalistycznych, które operują w jednym mieście.

          • Sławomir Hapak

            Tomasz

            Panie Tomaszu!
            Trafił Pan w sedno problemu.

            Zasadniczym pytaniem zarówno winnego kupca jak i Konsumenta powinno chyba być: „Komu i za co płacę?” Za Brand? Za Marketing? Pańskie stwierdzenie, iż zasada płacenia za jakość już nie obowiązuje jest chyba najsmutniejszym możliwym podsumowaniem całej tej dyskusji.
            Najgorsze, że prawdziwym.
            Wynika z tego jednak jeszcze bardziej ponury wniosek: że można zażądać dowolnej ceny za dobrze wypromowany produkt, choćby jego jakość była w istocie nijakością. Kariera najważniejszych „marek” na rynku wina potwierdza doskonale to stwierdzenie.
            Zawsze będę stał w opozycji do tego globalnego trendu, który powoduje, że ludzie wydają pieniądze na żywność, której nasi dziadkowie nie położyliby na stole.
            Będę też bronił tezy, że istnieje pewna granica nijakości wina (żywności), poniżej której grzechem jest zapłacić jakiekolwiek pieniądze za produkt. Jak zapewne widać z przebiegu tej dyskusji, w przypadku wina widzę tę granicę mniej więcej na wysokości dwu serduszek.
            Oczywiście zdaję sobie sprawę, że 99% Klientów nie tylko nie podziela mojego poglądu, ale go nie rozumie i/lub uważa za naiwny/idiotyczny. Liczę na zrozumienie u pozostałego 1%…

    • Marcin Czerwiński

      Robert Mazurek

      Zaiste, polska klasa średnia ma czasami wybujałe fantazje na temat wina w stylu: „dobre wino do 10 zł” albo „dobre włoskie wino do 20 zł”.