Zinfandel – jestem, jaki jestem
– Jesteś za słodki, zbyt alkoholowy, twój owoc jest przejrzały, taniny szorstkie, a kiedy ubierzesz się na różowo, to już w ogóle wyglądasz jak oranżada – litania zarzutów wobec zinfandela to czystej wody body shaming. Wielu winomanów po prostu nie może znieść myśli, że zinfandel nie jest szczupły jak Tilda Swinton ani umięśniony jak Daniel Craig.
Jesteśmy otwarci na różnorodność, jeśli chodzi o śmierdzące bandażem dziwolągi z Kanarów czy Armenii, ale tłusty, słodki, alkoholowy kocur z zadowolonej z siebie Kalifornii – co to, to nie. Krytykujcie sobie, ile chcecie – zinfandel na to gwiżdże. On nie zamierza przepraszać za to, jaki jest. Alkoholowy? Oczywiście, przecież to najwcześniej dojrzewający czerwony szczep na świecie (stąd jego włoska nazwa – primitivo, czyli wczesny, pierwszy). Jest więc całkowicie naturalne, że gdy pinot noir z zadyszką dobiega do 12 procent potencjalnego alkoholu, zinfandel już dawno zrobił cztery okrążenia więcej. W związku z tym jest też megaowocowy, bo winogrona prawdziwie dojrzałe, czyli osiągające tak zwaną dojrzałość fenoliczną, smakują bardzo słodkim owocem. Taki jest sens ich istnienia!
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!