Zacznijmy od szampana
Pierwsze spotkanie Winicjatywy w Nowym Roku przebiegło w skrajnie trudnych warunkach. Na zewnątrz panował mróz, wyż znad Rosji zagęszczał krew w żyłach, Francuzi przy takiej pogodzie masowo wykupują w Internecie bilety na Antyle. My remedium na niepogodę znaleźliśmy w szampanie!
Prowadząca nasz warsztat Ewa Wieleżyńska w dyskretny sposób (i z jakże udanym rezultatem) próbowała udowodnić, że dwa najpopularniejsze i wszechobecne na naszym rynku szampany zostają daleko w tyle, kiedy w szranki z nimi stają reprezentanci mniej znanych u nas domów. Konkurencję ostatecznie wygrały trzy butelki. Wielu osobom zasmakował niezwykle wstrzemięźliwy, zdystansowany Tarlant Zéro Brut Nature. To wino bez dodatku cukru („zero” oznacza zero „dosage”***), idealne na aperitif ze względu na jego wytrawność i cudowną aromatyczność, która to kombinacja wybitnie zaostrza apetyt.
O pierwsze miejsce walczyli również Moutard 6 Cépages**** 2004 i Vilmart Grand Cellier d`Or 2005. Ten pierwszy zwłaszcza podbił moje serce zmysłowym i nieprzeciętnie intensywnym aromatem, którego często próżno w szampanach szukać. Na degustacji uznano to wino za duże zaskoczenie i za idealne wino dla tych, którzy szampanów „nie czują” i nie rozumieją. Sześcioszczepowy Moutard nie przymila się wszystkim, ale zdecydowanie oczarowuje i nie pozostawia obojętnym. Dla mnie numer jeden, tym bardziej na rynku polskim, na którym do dziś jeszcze szampan traktowany jest przez wielu jako dość nieprzyjemne, mało aromatyczne wino, które pije się od wielkiego dzwonu. Moutard to wino na wieczorne spotkanie w gronie znajomych, wino całoroczne i łatwe do połączenia z jedzeniem.
Poza konkursem spróbowałam też tego wieczora Gatinois Brut Réserve Grand Cru– potężne wino, od którego nie mogłam oderwać nosa! Do tego piękny, lekko brzoskwiniowy kolor (w kiepskim świetle można by pomyśleć, że to wino różowe) i kremowa mięsistość w ustach i poczułam się, jak w sadzie owocowym zapominając o -15 stopniach za oknem. Na dodatek Gatinois to producent niezwykły, wielki tradycjonalista, który nawet „dégorgement” robi ręcznie, nie zamrażając szyjki! Ja chylę czoła i na mnie to robi wrażenie w świecie, w którym wszystko jest zmechanizowane, ujednolicone i bez większych różnic w smaku…
Jeśli tyle samo, co za Moutarda czy prawie dwa razy więcej niż za Gatinois mam zapłacić więc za wszędobylską wdówkę Cliquot i szanownego Moëta, nie zastanowię się ani chwili. I będę szczęśliwa, jeśli na sklepowych półkach i w polskich restauracjach będę widzieć inne marki, niż ten nieśmiertelny duet. Czasem myślenie outside the box przy wyborze butelki nierzadko może boleć, ale czasem przynosi tak cudowne odkrycia…!
* remuage – dosłownie: poruszanie, przekręcanie butelek szampana; odbywa się ono po zakończeniu drugiej fermentacji wina i jego starzenia na osadzie drożdżowym, które trwa przez co najmniej 15 miesięcy; butelki leżą pod kątem 45˚ (szyjką w dół) i muszą być codziennie przekręcane, aby osad z drożdży przemieszczał się ze ścian butelki w kierunku korka.
** dégorgement – „oczyszczanie”, usuwanie osadu z martwych drożdży powstałego po zakńczeniu drugiej fermentacji; kiedyś robiło to się ręcznie (dziś to rzadkość) odpowiednio nachylając butelkę tak, aby pęcherz powietrza przesuwający się w górę szyjki butelki spowodował „wystrzelenie” osadu, obecnie dégorgement odbywa się przez zamrożenie szyjki i pozbycie się zamrożonej części płynu wraz z osadem.
*** dosage – czyli dozowanie, uzupełnianie szampana w butelce cukrem – wysoka kwasowość szampana najczęściej wymaga zrównoważenia pewną ilością cukru resztkowego, ponadto usuwając osad tracimy odrobinę wina, które wymaga uzupełnienia.
**** cépage – szczep; do produkcji szampana można użyć sześciu szczepów: chardonnay, pinot noir, pinot meunier, arbane, petit meslier, pinot blanc. Uprawy trzech ostatnich są marginalne, stąd niezwykłość sześcioszczepowego Moutarda.