Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Z Gremplerem w zaświatach

Komentarze

Ponieważ jadłem morawski chleb z kminkiem i piłem frankovkę Luboša Oulehli, ponieważ widziałem dziób doktora Sznabla i próbowałem rieslinga pod lipą w Górzykowie, na tarasie zawieszonym ponad doliną Odry, a potem, nieopodal, patrzyłem nad jej brzegiem na most w Tschicherzig, w miejscu skąd wyruszali w podróż do Południowej Australii Johann Georg Kalleske i opisany przeze mnie w innej książce przodek Stephena Henschke (i ponieważ dane mi było spróbować w Eden Valley shiraza Hill of Grace), ponieważ zachwycił mnie połączony w wyniku pomyłki Augusta Gremplera pinot noir z zweigeltem, a pinot blanc, czy lepiej, weissburgunderem z Łazu inaugurowałem kiedyś bardzo udany sezon szparagowy, ponieważ Grempler ów jest wreszcie moim znajomym na fejsbuku, a z jego alter ego, autorem „Zaświatów” stałem niegdyś na szczycie łagodnego, porośniętego winną latoroślą wzgórza między Loos a Saabor, czytam nową książkę Krzysztofa Fedorowicza z pewnością inaczej, niż wszyscy ci, którzy podobnych doświadczeń nie mieli.

Krzysztof Fedorowicz. © Winnica Miłosz/Faceboook

Gdy w 2008 roku zwiedzałem winiarską Zieloną Górę po raz pierwszy, moi ówcześni przewodnicy, Roman Grad i Przemysław Karwowski prowadzili mnie przez miasto szlakiem danych piwnic, wytwórni wina i miejskich winogradów. W czasach, gdy pod hasłem „polskie wino” kryły się głównie mniej lub bardziej hobbystyczne eksperymenty taka wyprawa robiła wielkie wrażenie. Bo choć historia dotyczyła dawnego niemieckiego regionu winiarskiego, to jednak była namacalna i liczyła kilkaset lat. Odnosiła się przy tym nie do starożytnych Rzymian, a konkretnych ludzi, adresów i etykiet.

Kilka lat później moją wyobraźnię rozpalił jeszcze bardziej Krzysztof Fedorowicz (winiarz, twórca Winnicy Miłosz, ale i dziennikarz, poeta i literat) swoją książką „Grünberg” (2012). Opisywał świat, który odszedł, ale którego wspomnienie jest wciąż żywe. Prowadził po nieistniejących, lecz zapisanych w archiwach siedliskach, przedstawiał winny świat Zielonej Góry tak, jakby pisał o Rheingau, Riberze del Duero czy Chianti Classico. Bo taka była przedwojenna, wszak XX-wieczna rzeczywistość Grünbergu.

W wydanych pod koniec pandemicznego 2020 roku „Zaświatach” znów odbywamy podróż po winnicach Prasia Elysiorum. Naszym przewodnikiem jest wspomniany już znajomy z fejsbuka, August Grempler, twórca pierwszego niemieckiego sekta, którego w udany sposób kilka lat temu Fedorowicz odtworzył, współwłaściciel największej zielonogórskiej wytwórni win musujących. Grempler jest postacią prawdziwą, urodził się w 1793 roku, ale w powieści Krzysztofa żyje do dziś. Jego postać spina wiek XIX z XXI, a dzięki przytaczanemu przez Augusta dziennikowi kolejnego autentycznego miejscowego winiarza, Adama Seidla i jego potomków, historia sięga także stuleci osiemnastego i siedemnastego. W nawiązaniu do współczesnej covidowej zarazy pojawiają się wampiryczne groby, procesy czarownic i dżuma, przed którą mieszkańcy Grünbergu in Schlesien chronią się na obsadzonych winnicami wzgórzach wokół miasta.

Spacerując pod rękę z Seidlem i Gremplerem poznajemy topografię dawnego regionu winiarskiego, z jego rewirami i siedliskami (na początku XIX w. wokół Zielonej Góry uprawiano 700 ha winorośli, więcej niż współcześnie w całej Polsce, a w1849 r. uprawy dzieliły się na 13 osobnych rewirów). Myliłby się jednak ten, kto uznałby „Zaświaty” za powieść, która zainteresuje wyłącznie enomaniaków. Bohaterowie są pełnokrwiści, osadzeni w winnej historii regionu, ale pełni autentycznych namiętności i konfrontowani z dramatycznymi wydarzeniami, by jeszcze raz wspomnień poprzedzone okrutnymi torturami sądy nad rzekomymi czarownicami czy religijną rebelię, która część śląskich ewangelików zmusiła do emigracji do dalekiej Australii.

To erudycyjna, świetnie napisana i doskonale udokumentowana książka. Prócz literackiej przyjemności daje też asumpt do podróży na wzgórza wokół Grünbergu (nawet jeśli w miejscu gdzie kiedyś rósł weissburgunder strzelają dziś w niebo betonowe peerelowskie bloki). Wartością dodaną jest to, że czytając „Zaświaty” możecie popijać jedno z kilku win „pandemicznych” zrobionych w ostatnich miesiącach przez autora, a kiedy czasy staną się znów normalne, wybrać się z Krzysztofem na pandemiczny spacer.

PS. W „Zaświatach” pojawia się też wątek morawski (stąd moja wzmianka o kminkowym chlebie i winach Oulehli), co sprawia, że Fedorowicza czyta się równie dobrze w Warszawie, Zielonej Górze, jak i w Novych Bránicach.

„Zaświaty”
Krzysztof Fedorowicz
Wysoki Zamek 2020; 29,90 zł

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.