Wypić do DNA
Trudno w to uwierzyć, ale w ciągu ostatniego dziesięciolecia w samej Francji zidentyfikowano około 50 odmian winorośli, wcześniej nieznanych. Badania ampelograficzne, dzięki postępowi technicznemu w rozpoznawaniu DNA, idą naprzód całą parą i nie jest to tylko praca historyczna mająca ustalić, kto jest ojcem i matką, kto synem, a kto dalekim kuzynem szczepów najstarszych i najważniejszych. Do uprawy trafiają dzięki ampelografom nowe krzyżówki i wszystko wskazuje na to, że w dziejach wina będzie się jeszcze dużo działo. Może i rzeczy, o których się nawet filozofom nie śniło. A w każdym razie redaktorom Winicjatywy, znanym z sennych koszmarów.
W ostatnich latach coraz większą karierę robi krzyżówka marselan (zwłaszcza w Brazylii i w Langwedocji); to, wydaje się, całkiem udane dziecko laboratoriów. Połączno tu w jedno ogień i wodę, Apolla i Dionizosa, to znaczy cabernet sauvignon i grenache noir. Mniej słyszy się o caladoc (czyli skrzyżowaniu grenache noir i malbeka), natomiast niedługo ma pojawić się na winnicach ponoć rewelacyjny stwór o roboczej nazwie cabestrel. To krzyżówka cabernet sauvignon i mourvèdre. Połączenie diaboliczne i na papierze przynajmniej diablo ciekawe. Mourvèdre, szczep wyjątkowo zależny od klimatu, lubujący się bliskiej obecności morza, trochę męski i żeński zarazem, bardzo „architektoniczny” i bardzo przy tym aromatyczny, stanie w jednej parze z wielkim budowniczym, jakim jest cabernet. W winach ten kupaż jest znany i, gdy się uda, intrgujący, jak na przykład w słynnym langwedockim Grange des Pères.
Ale wspominam o tym wszystkim z niepewnością i nieśmiałością, nie do końca wiedząc, co sądzić o winie z takiej nowoczesnej krzyżówki. Przywykło się uznawać świat odmian za raz na zawsze ustalony. Wiodące odmiany po licznych mutacjach utrwaliły się w znanej nam dzisiaj postaci pod koniec wieków średnich i wydają się czymś naturalnym i nienaruszalnym. Więc co myśleć, jak się zachować wobec przyszlego cabestrela w kieliszku? Nawet jeśli okaże się wybitny? Czy nie będzie się wydawał winem sztucznym, wykombinowanym przez człowieka, przez co nie całkiem „naturalnym”? Do zweigelta, krzyżówki wymyślonej już dawno temu, jakoś dało się przyzwyczaić, choć, przyznam, nie mogę całkowcie wyrugować z myśli wiedzy o jego pochodzeniu; trochę mnie ona uwiera, jak drzazga w bucie czy zadra w nieświadomości.