Walentynki: krótki poradnik
Walentynkowy weekend czas zacząć. Ci, którzy wybierają się ze swoim partnerem na romantyczny spacer, niech najlepiej zakończą wieczór rozgrzewającym porto lub wręcz grappą, bo niedziela zapowiada się deszczowo. Prawdopodobnie lepiej będzie spędzić ten wieczór w klimatach domowych, pod wspólnym kocem, gotując spaghetti lub risotto.
Jeśli Wasz partner lub partner in spe zaprosił Was na ten weekend do siebie, poniżej kilka prostych zasad dotboru wina do tej niezwykłej okazji:
Przypadek 1. Jesteś chłopakiem / mężczyzną, idziesz do koleżanki / dziewczyny / obłędnej sąsiadki, która zostawiła Ci liścik-zaproszenie w skrzynce na listy (tak, wiem, ta ostatnia sytuacja jest totalnie nierealna, ale w końcu są Walentynki, pomarzyć można)
Czytasz Winicjatywę, więc od razu masz fory i prawdopodobnie wiesz, że Carlo Rossi to nie jest najlepszy wybór. Chociaż… Na pierwszym spotkaniu pewnie lepiej się nie wychylać z gruzińskim winem pomarańczowym za 150 zł. Dziewczyna i tak się pewnie nie pozna, skrzywi na etykietę (bo nie zna), a kolor wina od razu Cię zdyskwalifikuje. Właściwie Carlo Rossi Chardonnay wydaje się całkiem bezpiecznym rozwiązaniem. Po pierwsze: bo chardonnay (wszyscy przecież lubią chardonnay, prawda?), po drugie markę na pewno będzie znała, więc zdobędziesz punkt, po trzecie – zostaną CI jeszcze w portfelu banknoty na bukiecik frezji.
Ale ale… Nie jesteś przecież Januszem ze Strzybnika. No i czytasz Winicjatywę. Zakładam też, że i dziewczyna, do której idziesz nie w ciemię bita i gust ma. Pewniakiem wydaje się nowozelandzkie sauvignon blanc. Wersja dla studenta: Greyrock z Biedronki. Wersja dla konesera: Greywacke Wild Sauvignon Blanc. Pomiędzy tymi dwiema opcjami cała masa aromatycznych butelek do dostania w sklepach specjalistycznych i supermarketach.
Przypadek 2. Jesteś dziewczyną / kobietą, zostałaś zaproszona na wieczór do kolegi / partnera / faceta dopiero co poznanego na tinderze.
Idziesz do niego, ale nie oszukujmy się, jesteś kobietą. I ja, i Ty dobrze wiemy, że tak naprawdę kupujesz wino dla siebie i już. Z drugiej strony, tym razem to Ty musisz za nie zapłacić, więc zastanówmy się, co będzie w tej sytuacji dla nas najlepsze. Wiadomo, najlepszy byłby szampan, ale z łososiowymi papierkami w portfelu krucho po styczniowych wyprzedażach. Na szczęście jest przecież hiszpańska cava, włoska franciacorta i francuskie crémant. I oczywiście nieśmiertelne prosecco.
Powiedzmy sobie szczerze: prosecco i cava to wybór dla leniwych. Idealne rozwiązanie na wieczór z informatykiem, który i tak nic nie ugotuje, kolegą z pracy z działu windykacji, przystojniakiem z tindera, o którym właściwie nic wiesz, poza tym, ze fajnie mu się koszulka na klacie opina. Z franciacortą idziesz do członka zarządu – pokażesz, że masz klasę i wiesz, co w winiarskiej trawie piszczy, a przy tym jesteś nietuzinkowa i tajemnicza. Crémant to wybór na kolację z biednym, lecz superprzystojnym i inteligentnym bibliotekarzem lub niewydanym jeszcze pisarzem. Wspólnie poguglujecie, co to właściwie jest i będzie o czym pogadać..
Szybkim przewodnikiem po winach musujących jest nasze bąbelkowe podsumowanie sylwestrowe. Walentynki to wszak taki mały Sylwester.
Przypadek 3. Jesteś chłopakiem. Spędzasz wieczór u swojego chłopaka / kolegi, który wkrótce może być kimś więcej niż tylko kolegą.
Chyba wszyscy się zgodzimy, że uderzamy od razu w różowego szampana, prawda?
Jeśli Twój partner lubi buty od Gucciego i nosi torebkę Louis Vuitton, to musi to być różowy Moët i już.
Jeśli jest miejskim drwalem i połowę pensji inwestuje w balsamy do brody z olejkiem z paczuli i drzewa sandałowego, zdecydowanie pójdź w różowego szampana od nieznanego producenta (koniecznie sklep specjalistyczny) lub bez zastanawiania się uderz w Kékfrankosa w wersji rosé od Bolykiego.
Uwaga, jeśli sytuacja będzie miała miejsce w Krakowie – wal na Lipową 6F i zakup gruzińskie wino pomarańczowe (patrz przypadek 1) – na pewno docenicie.
Przypadek 4. Jesteś dziewczyną, idziesz do dziewczyny (swojej / nie swojej / przyszłej / byłej, ale wciąż żywisz nadzieję).
Rozwiązania są dwa: whisky lub amarone – tak donoszą moi informatorzy.
Jeśli obiekt Twoich westchnień jest dziennikarką dla portalu Queer.pl lub barmanką w popularnym klubie, kup porządną butelkę whisky i nie zastanawiaj się nad jutrem.
Jeśli obracacie się w branży gastronomicznej, ale bardziej kręci was jedzenie niż drinki, Amarone będzie dobrym rozwiązaniem. Na ten wieczór przyda się mocna, gęsta, atramentowa, soczysta czerwień. Alkohol Was nie przeraża, a odrobina włoskiej słodyczy przyda się w ten deszczowy wieczór. Amarone to strzał w dziesiątkę!
Przypadek 5. Jesteś weganinem. Twój partner jest weganinem. Pomimo deszczu jedziesz do niej / do niego na rowerze.
Sprawa jest poważna i natury politycznej. Tu nie można wziąć byle czego. Pomocą polskim weganom służy na szczęście sieć sklepów Marks & Spencer (kochamy ich za to, że na kontretykietach umieszczają wszystkie przydatne informacje, między innymi o nieużywaniu przy klarowaniu jaj kurzych, żelatyny czy bydlęcej krwi) oraz importer Solvino-Bio, sprowadzający do nas sympatyczne wegańskie wina od Giola z Veneto. Do tego hummus z buraka, pasztet z fasoli, Anthony and the Johnsons w tle i wieczór zaliczymy do udanych.
Szczęśliwych Walentynek – bez względu na to, kim jesteście i z kim je spędzacie! Peace & Love!