Słowacja – reaktywacja
W kultowych Wina Europy 2009 rozdział poświęcony Słowacji nie napawał optymizmem. Powierzchnia winnic coraz mniejsza, jakość produkowanych tam win – raczej słaba, a o próbie konkurowania z najważniejszym sąsiadem nie było nawet mowy – winiarstwo morawskie było daleko z przodu. Sześć lat później otrzymałem możliwość zweryfikowania powyższych wniosków – na zaproszenie Regionu Bratysława i Narodowego Centrum Turystyki Winiarskiej wziąłem udział w Dniach Otwartych Piwnic na Małokarpackim Szlaku Winnym.
W drodze na miejsce wydarzeń pozyskiwałem informacje bieżące. Dziś na Słowacji uprawia się ponad 20 tys. hektarów winorośli, działa prawie 400 zarejestrowanych winnic w 6 regionach winiarskich. Powstają tam wina z chronionym oznaczeniem geograficznym – określenie víno s chráneným zemepisným označením jest umieszczona na etykiecie. Konsumpcja wina także tu jest wielokrotnością tej polskiej – aktualnie blisko 12 litrów rocznie.
Największym i najważniejszym regionem jest ten, w którego stronę zmierzałem – Małe Karpaty – aktualnie to ponad 5,5 tysiąca hektarów winnic. Ale to także obszar najlepiej zorganizowany pod względem promocyjnym: prężnie działa tu Zrzeszenie Małokarpackiego Szlaku Winnego (z aktualizowaną stroną internetową – to wciąż rzadkość), które nie tylko zorganizowało i animuje wspominany szlak, ale i organizuje regularne imprezy winiarskie – największą są właśnie coroczne Dni Otwartych Piwnic. W tym roku odbyła się już 16. edycja tego wydarzenia! Nie mam porównania z poprzednimi latami, więc trudno mi zweryfikować powszechną opinię, że Deň Otvorených Pivníc 2016 należał do najlepiej zorganizowanych, jednakże patrząc na tzw. pakiet startowy jestem skłonny w to uwierzyć.
Organizatorzy mocno się przyłożyli do komfortu enoturystów. Liczbę wydawanych pakietów (które można było zamawiać online) ograniczono do 7 tys., by cieszyć się aromatami wina, a nie przepoconą koszulą osobnika w kolejce przed nami. Sceptykom od razu wyjaśniam – degustacja obejmuje 26 miast i miasteczek ze 155 winnicami. Także cena dwudniowego biletu (50€) może wydawać się wysoka, ale połowę z tej sumy możemy wydać na winiarskie zakupy u producentów, a w skład otrzymanego pakietu wchodziła także dokładna mapa, książeczka degustacyjna, kieliszek, odblaskowa opaska (w poszczególnych miastach goście poruszają się wzdłuż otwartych dla ruchu ulic), a nawet jednorazowy alkomat. Szacun!
Początek degustacyjnej wędrówki ukazuje od razu winiarskie kontrasty tego kraju. Teoretycznie nie potrzebujemy samochodu ani taksówek. Do Račy – kiedyś oddzielnego miasteczka, dziś dzielnicy Bratysławy – dojechać możemy tramwajem z centrum stolicy, a winiarnie są otoczone osiedlami mieszkaniowymi. Doprawdy, kuriozalny to widok, gdy wychodząc z 300-letniej piwnicy wyrasta nam przed oczami blok z wielkiej płyty, a jego mieszkańcy śledzić mogą cały proces winifikacyjny u sąsiadów. W Račy działa dziś 9 producentów.
Gigantem nie tylko na skalę lokalną jest Villa Vino Rača – powstała w 2004 r. z przekształcenia dawnej spółdzielni. Dziś dysponując 125 ha przechodzi nieustającą modernizację i usiłuje nie skupiać wyłącznie na ilości. W tańszych liniach wychodzi to różnie – zdarza się dobra frankovka, ale i białe koszmarki z niezrównoważonym cukrem. Warto więc próbować wyższych serii – Exclusiv (smaczny i odświeżający Sauvignon 2013 – 6€) czy Château Palugyay – tu zwracam uwagę na znakomitego musiaka i pikantnego, pełnego dojrzałego owocu wina z lokalnej słowackiej odmiany o tej samej nazwie – Dunaj 2012). Najlepsze flaszki kryją się jednak u małych producentów: kwiatowy Muškát Moravský 2015 od Rudolfa Rakyta, Frankovka Modra od Augustina Zacharda czy Hron 2014 (kupaż czerwonych odmian) od Lubicy Lednarovej.
Najwięcej dzieje się w dwóch miasteczkach: Svätý Jur (21 producentów) oraz Modra (24 producentów). Ciekawa jest zwłaszcza ta ostatnia – oprócz starego znajomego z konkursu Galicja Vitis – Fedora Malika, obowiązkowo należy odwiedzić Château Modra (świetne białe wino z kolejnej słowackiej odmiany – Devín 2012) i spróbować rewelacyjnych musiaków z Vino Nitra (brawo za świeżość i musowanie w Sekt Pálffy Brut!). Nietrudno będzie zapamiętać ofertę innego producenta o wdzięcznej nazwie Sodoma Víno, na szczęście Gomory brak, miast niej wyjątkowo elegancko zrobiony Rizling Rýnsky (leżakowany w beczce!) oraz Frankovka 2013.
Na koniec przykład tak nowoczesny, że aż wulgarny. W leżącej nieopodal Modry miejscowości Kráľová wznoszą się ultranowoczesne zabudowania winiarni Elesko – a właściwie Elesco Wine Park. Nie sposób ich nie zauważyć – projekt z 2008 roku został doceniony w wielu konkursach architektonicznych. Jednak zwiedzając cały kompleks i potykając się co chwila o kolejne miliony euro ma się wrażenie że to one, a nie wino są tutaj najważniejsze. W pobliżu znajduje się tylko 5 ha pokazowej winnicy, pozostałe 110 leży dalej – i tam szaleją już kombajny, o czym z dumą donosił jeden z właścicieli, który majątku dorobił się na deweloperce w Rosji. Nie sposób odmówić jakości powstającej tu białej wytrawnej Pálavie 2014 (ale już wersja półwytrawna razi sztucznością), ale o podejściu do biznesu najlepiej świadczy przykład Aliberneta 2009. To wino – najlepsze w tutejszym portfolio – pełne dojrzałych owoców, przypraw i mocnej struktury, jest aktualnie wyprzedawane bo… nie ma na nie miejsca. I to chwilowo najlepszy powód do odwiedzin.
Ale winiarską Słowację warto odwiedzić. I niedługo będzie to jeszcze łatwiejsze – w 2016 r. skończy się budowa autostradowego łącznika między granicą Polski a istniejącą już autostradą do Bratysławy. Ja skorzystam.
Podróżowałem na zaproszenie organizatorów.