Powrót z zaświatów
O L’Envol de Familongue 2008 od łódzkiego importera Vinobar napisałem jeden ze swoich pierwszych tekstów. Niedługo później pisałem o innym ich winie – Los Pinos Barrica 2010. A potem nastąpiła złowroga cisza. Niewiele słychać było o nowościach w ofercie, zniknął stacjonarny sklep w centrum Łodzi, termin otwarcia nowego przesuwa się w czasie. Ostał się jedynie sklep internetowy i sklepik w Sandomierzu. Jednak jakiś czas temu win z Vinobaru można było spróbować podczas degustacji w restauracji El Fuego pod Łodzią. W tym miejscu można na co dzień kupić wina od tego importera, a także popić nimi jedne z lepszych steków jagnięcych jakie jadłem w ostatnim czasie. A dojechać tam nietrudno, kursują nawet autobusy komunikacji miejskiej.
Ale wracając do degustacji, Piotr Partyka szefujący Vinobarowi wpadł na pomysł skonfrontowania kilku win – zarówno nowych jak i obecnych już w ofercie – z jedzeniem. Ani połączenia, ani kolejność podawania dań i win nie były klasyczne. Szef Kuchni El Fuego, Grzegorz Kaczanowski, podał makaron z fasolką szparagową na sosie serowym z indykiem po daniach głównych (czyli m.in. po wspominanej jagnięcinie) i choć pomysł wydawał się szalony, wyszło nieźle. Prezentowane wina musiały zmierzyć się także z krewetkami, serem camembert w cieście filo czy wołowym carpaccio.
Dla mnie zdecydowanym winnym zwycięzcą wieczoru okazało się Bodegas Los Pinos 0% Red 2010 (58,50 zł). Wino zasługuję na uwagę, gdyż jest całkowicie bezsiarkowe (wedle szczodrych zapewnień producenta na etykiecie oraz przywieszce to pierwsze takie wino, które zostało wyprodukowane w Hiszpanii). Bodegas Los Pinos zaczynał od symbolicznej produkcji 100 butelek rocznie (pierwszy rocznik – 2008), aktualnie produkuje go 10 razy więcej. Mimo że znajdująca się na etykiecie wartość 0% dotyczy wyłącznie siarki, nie zaś alkoholu – tego jest aż 14%, wino jest zdumiewająco świeże jak na trzylatka. Blend 40% syrah, 40% monastrell i 20% garnachy daje sporo czerwonych owoców, trochę pieprzności oraz ziołowo-gorzka końcówka. Choć podawałbym je schłodzone do 13-14, stopni to nawet w wyższej temperaturze dało sobie radę z większością próbowanych potraw (wyłączając krewetki), jest też bardzo pijalne bez dodatku jedzenia.
Do wspominanych krewetek, białych mięs, a dla niektórych nawet do jagnięciny idealnym wyborem był biały Cave De L’Ormarine Picpoul de Pinet Duc de Morny 2011 (43,95 zł, z langwedockiej apelacji A.C. Languedoc L’Ormarinie). Powstało w 100% z lokalnego i praktycznie nieznanego u nas szczepu picpoul, którym zachwycała się latem Iza Kamińska. W tym przypadku daje wino o sporej ilości cytrusowych i kwiatowych aromatów, z dobrą kwasowością, ale i zauważalnym cukrem resztkowym, to wszystko spięte jest dobrą równowagą. Pijmy je, póki ostatnich dni złotej polskiej jesieni nie zastąpi długa polska zima.
W kategorii „zaskakujące” (a może w kategorii „dla zdrowia”?) nominuję zaś hiszpańskie wino z regionu Rioja – Bodegas Santalba Resveratrol 2009 (86,92 zł, producentem jest Santiago Ijalba, nie mylić z Viña Ijalba). To ekologiczne, niefiltrowane wino zawiera 6 razy więcej resweratrolu, o którym więcej pisała Paulina Przybycień niż tradycyjne czerwone wino. Nie wiem czy akurat resweratrol wpłynął na aromaty, ale choć sporo tu ciemnych owoców ze śliwką na czele, przypraw i nut balsamicznych, to jednak mało „powidłowości” za to zaskakują całkowicie obce dla typowej riojy nuty warzywne, a nawet słonawe. To wino bez jedzenia jest trudne do przełknięcia, ale pełnię klasy pokazało przy jagnięcinie.
W ofercie Vinobaru jest naprawdę wiele ciekawych i niebanalnych win. Importer koncentruje się na Hiszpanii i Francji, i ciągle zaskakuje czymś niecodziennymi. Życzę Vinobarowi szerszej obecności na naszym rynku.
Źródło: degustowałem i jadłem na zaproszenie importera.