Romania walczy o rozpoznawalność
Ilu z was wypiło w tym roku butelkę chianti, a ilu sięgnęło po sangiovese z Romanii? Tak myślałem.
Statystyczny Polak, słysząc słowo „Romania”, w pierwszej kolejności pomyśli zapewne o kraju z południowo-wschodniej Europy. Italofile skojarzą ją z położonym na północy Włoch i rozciągającym się od Apeninów Północnych do Morza Adriatyckiego regionem Emilia-Romania, obejmującym właśnie te dwie krainy historyczne. Ale nawet najwięksi fani, zapytani o tamtejsze wina, bez chwili namysłu powiedzą: lambrusco! Tymczasem winiarski podział między Emilię i Romanię jest bardzo wyraźny. W tym pierwszym regionie faktycznie dominują wina ze wspomnianego szczepu (w bardzo szerokiej stylistyce), ale Romania to całkiem odrębny byt.
Tutejsze białe wina powstają z popularnego we Włoszech trebbiano, ale i z odmian rzadkich, jak pagadebit (zwany w Apulii bombino bianco), a także – i przede wszystkim – albana. Ten endemiczny szczep ma długą historię – jego nazwa pojawia się po raz pierwszy w dokumentach z 1495 roku; po blisko 500 latach (dokładnie w 1987 roku) Albana di Romagna staje się pierwszą apelacją DOCG dla włoskich win białych.
Jeśli chodzi o wina czerwone, sytuacja jest bardziej złożona. Niektórzy – wzorem innych włoskich regionów – stawiają na uprawę odmian międzynarodowych, jak merlot, cabernet sauvignon czy syrah, gdyż łatwiej je sprzedać za granicą, jednak gwiazdą Romanii jest bez wątpienia sangiovese. Tyle że gwiazda ta – ku irytacji tutejszych winiarzy – wciąż świeci światłem odbitym.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!