Zgaduj-zgadula
Od kilkunastu dni świat winiarski ćwierka, że Robert Parker nie pojawi się pod koniec marca w Bordeaux degustować rocznik 2014 – ponoć bardzo dobry – en primeur. Co prawda Parker raz już oświadczył, że nie będzie oceniał próbek nowego rocznika (chodziło o 2011), lecz tym razem jego odmowa nie wygląda na sezonowy kaprys, lecz na fakt większej wagi. Wówczas, trzy lata temu, Parker puścił tweeta, w którym oznajmiał, że jakość 2011 jest taka słaba, iż nie ma sensu win oceniać (później tłumaczył się, że to nie był jego tweet, i słał ogólnie konsyliacyjne teksty). Tym razem wpuszcza na swoje miejsce Neala Martina i tak już pewnie pozostanie w kolejnych latach.
Wydarzenie świetnie się mieści w dyżurnym temacie konwersacji winiarskich zatytułowanym „Koniec ery Parkera”. Co to będzie, co to będzie… Opinie są oczywiście różne. Co do rocznika 2014 (i pewnie kolejnych), jedni twierdzą, iż Ameryka i Azja uznają noty Martina za Parkerowskie i nie będą się przejmowały tym, czy Parker ocenia je osobiście, czy tylko je żyruje. Najważniejsze, że Roma locuta… Inne podkreślają fakt, że Wine Advocate wykrwawia się od lat, odsprzedaje udziały, mnoży ilość oficjalnych degustatorów; że powstają nowe strony prowadzone przez dawnych współpracowników Parkera, a później dezerterów jak Galloni, słowem, że świat Parkerowski na tyle się rozdrobnił, iż noty Martina nie będą już miały takiego wpływu i takiej przewagi nad ocenami innych. Kolorów całej sprawie przydaje bardzo mocny kurs dolara, który przy dobrej jakości rocznika 2014 z pewnością nawróci Amerykę na bordoską wiarę i wzmoże zakupy en primeur. W co zatem uwierzy Ameryka? Jeszcze raz w Parkera czy po raz pierwszy w nie-Parkera?
Dzieciom zagubionym na oceanie potrzebna jest busola. Może przyszedł czas wydorośleć i przy okazji przestać w ogóle wierzyć, że przyszłość da się ocenić w teraźniejszości i że bordeaux można ocenić – z podrasowanych próbek w dodatku – po pięciu miesiącach od winobrania. Tak samo jest niemal ze wszystkim. Prawda naszych dzisiejszych słów i ocen ujawnia się nie dzisiaj, lecz po długim czasie. Zjawisko zakupów win en primeur ocenianych przez Parkera (czy innych) było dotychczas loterią, która podawała się za tekst święty. Niech świat gra dalej, bo nie ma innego wyjścia, ale niech wie, w co gra. Zgaduj-zgadula, zagrajmy w zbója.
PS. Ponoć o Château Figeac, wzbogaconym niedawno o Michela Rollanda, Wine Advocate pisze już w samych superlatywach.
PS2. Jak obliczyli francuscy dziennikarze, w ostatnich latach średnia punktowa ocenianych przez środowisko Wine Advocate bardzo mocno poszła w górę, a w ciągu 10 lat, od roku 2004 do 2013, ilość ocen 100-punktowych wzrosła sześciokrotnie. W roku 2004 było ich 17, w roku 2013 – 103; w roku 2014 trochę mniej – 73.