Przyjaźń czy kochanie?
Czy kochacie wino? Ale kochacie naprawdę, miłością płomienną, ślepą, wyłączną? Nie chodzi mi o przelotne zainteresowanie: „lubię prosecco”, „piłam ostatnio fajne wino z taką niebieską etykietą”, „ma pan jakieś lekkie czerwone o smaku wiśni?”. Chodzi o prawdziwą, wszechogarniającą namiętność, gdy myśli się o winie bez ustanku, podporządkowuje mu coraz większy wycinek życia.
Prawdziwa miłość to urządzenie osobnego miejsca na ukochane butelki, które nie mieszczą się już na stojakach z Ikei i w podblatowych chłodziarkach. Prawdziwa miłość to wymięty kajecik z zapisywanymi nazwami, okolicznościami spotkania, etykietami czule zdrapywanymi pod gorącą wodą. To kolekcja kieliszków ważniejszych niż ślubny serwis do herbaty od teściowej, prenumerata pisma winiarskiego odnawiana sumiennej niż Economista, to karta kredytowa rozpalona w winotece czerwieniej niż na wyprzedaży w Massimo Dutti. Do annałów przeszły już historie o spisywaniu notki degustacyjnej sylwestrowego szampana chwilę po północy albo planowaniu podróży poślubnej w Toskanii z zupełnie „przypadkowymi” postojami tam, gdzie robią najlepsze chianti.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!