Podsumowanie 2013
Najlepszy nos: Châteauneuf-du-Pape Clos des Papes 2011. Niestety tylko na degustacji, ale udało się wyprosić trzy kieliszki.
Najlepsze usta: Palari Faro 2006. To zadziwiające, jak pod Etną udało się połączyć najlepsze cechy nebbiolo i pinot noir.
Najlepsze białe: Coteaux du Languedoc Aurel 2008. Czyste roussanne z południa Francji. Dotyk elegancji, o którym większość burgundów może tylko pomarzyć. Niestety dość drogo (50 €).
Najlepsze słodkie: Mozelski Riesling Auslese 2011 od Clemensa Buscha. Niestety trzeba jechać po niego do Berlina, ale warto nawet na ten jeden kieliszek.
Najgorsza butelka: Cydr Lubelski. Pierwsza butelka od lat, której zawartość wylądowała w zlewie.
Najlepszy zakup: Domaine Sigalas Assýrtiko–Athíri 2006. Dojrzałe Santorini znalezione we wrocławskim sklepie Wina i Specjały. Rewelacja, a do tego tylko 53 zł.
Najlepsza degustacja: Stare roczniki langwedockich win w niewielkim barze w Béziers. Pite z magnum Mas Jullien, Domaine les Aurelles czy Domaine Peyre Rose pokazują, że warto być cierpliwym.
Największe odkrycie: Franco Blazic z Friuli. Dzięki niemu znów pokochałem malvasię i friulano.
Największy zawód: Wybór win z Bordeaux w Lidlu.
Najpoważniejsza inwestycja: Butelka burgunda Domaine Confuron-Cotetidot Charmes-Chambertin 2010. Kosztowała 120 €, a trafi do kieliszka najwcześniej za 15 lat.
Najlepsze danie: Tagliatelle z masłem i białymi truflami. Niestety podawane w winnym barze Mövenpick w Berlinie i tylko przez kilka listopadowych tygodni.
Najlepsza przekąska: Podkradana skórka pulled pork w warszawskim MeatLove. Jak poprosicie, to też dostaniecie.