Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Ambasador Niemiec

Komentarze
Jeśli mamy maj, to u Mielżyńskiego odbywa się kolejna znakomita degustacja. To już tradycja: co roku w porze „pękania pąków” winorośli na bruku przed fabryką koronek leje się znakomite wino na zadany temat.
Była już Burgundia, Toskania i Piemont, tym razem pojawiły się Niemcy. Pamiętam nie tak odległe (to ledwie dziewięć roczników temu) początki składu win Mielżyńskiego. Przy barze swoje Terra Montosa 2002 nalewał Heinrich Breuer. Na podniebieniu eksplodował słodko-kwaśny miód. Dobre wina niemieckie uchodziły wówczas w Polsce za „niesprzedawalne”, liczyła się tylko podróbka o nazwie Liebfraumilch i podróby podróbki za 8,99. A nie daj Boże, żeby ten Riesling był do tego wytrawny.

Ascetyczne wina Martina Tescha.
Dziś wytrawny do szpiku kości Riesling Unplugged 2012 Martina Tescha, najbardziej purystyczne i eremickie wino, jakie miałem w ustach w tym roku, leje się strumieniem za 45 zł, a setki winomanów kręcą nosem ze znawstwem: „prawdziwie mineralne”. Dla tych, którzy w tegorocznych postanowieniach noworocznych nie wpisali ascezy, jest trochę pełniejszy, maślano-pieprzny Karthäuser 2011, jedno z czterech grands crusTescha dostępnych u Mielżyńskiego w nader atrakcyjnej cenie 67 zł.

Reprezentant Nahe.
Tesch to region Nahe, graniczący z bardziej znanym Rheingau. Tutaj królem katalogu jest nadal Breuer. W dodatku Mielżyński (ilu importerów robi to z wyboru, a nie z wypadku?) oferuje oprócz najnowszych również starsze roczniki. Bo, proszę Państwa, Riesling to wino do starzenia. Nonnenberg 2008 pokazuje, co czeka za parę lat rocznik 2011, Berg Schlossberg 2009 pozwala planować otwieranie Schlossberg 2011 (201,77 zł) gdzieś w 2019 roku. Warto zaczekać, bo w obu przypadkach rocznik 2011 okaże się chyba najbardziej udany. A ja najbardziej czekam na 2012, bo najtańszy, wytrawny Riesling Sauvage 2012 jest najbardziej udaną wersją tego wina od lat.
Czy to pragnienie kompletności, czy prośby klientów o coś bardziej gemutlich sprawiły, że dwa sezony temu Mielżyński dodał do katalogu wina Dr. Bürklin Wolf? To winiarnia z Palatynatu, gdzie natura daje Rieslingi mocniejsze, pełne, bogate, sycące, chociaż w Bürklin-Wolfach  zawsze zachowany jest kwasowy kościec. Za 49,50 zł zawsze bezpiecznym, typowym wyborem jest tutaj Riesling trocken, chociaż obecnie w sprzedaży jest rocznik 2012, kilka miesięcy za młody. We wspinaczce po drabince jakości pomińmy Ruppertsberger Riesling 2012, sięgnijmy po premier cru Böhlig 2011 albo grand cru Gaisböhl 2011. A najbardziej miałbym chrapkę na Pechstein, wino z bazaltowej gleby, co roku najbardziej tu udane, ale tym razem go nie próbowaliśmy.
Grand Cru Bürklin-Wolfa.

Rheingau, Pfalz, Nahe… a gdzie Mozela? Robert Mielżyński chyba uważa ten brak za mikroskopijne zadrapanie na karoserii swojego winiarskiego audi, bo do katalogu mają zaraz trafić nowe wina od bardzo obecnie głośnej winiarki Sybille Kuntz. Dziwne to jednak wina mozelskie, najbardziej smakowały mi te wytrawne: Riesling trocken 2011 czy Spätlese trocken 2011, świetnie pieprzne, kamienne wino z 80-letnich krzewów. Cudownym dziwem okazało się też Auslese feinherb 2011 – takiej równowagi (13,5% alk. i tylko 18 g cukru) się praktycznie w Niemczech nie spotyka, wino przypomniało mi niektóre Rieslingi alzackie i świetnie sprawdziło się do jedzenia. Pytanie o cenę – tej polskiej jeszcze nie znamy, w Niemczech to wino kosztuje sporo, bo 42€. (To i tak mniej niż Trockenbeerenauslese z 380 g cukru za 380€).

Królewska reprezentacja nieobecnego w Romana Niewodniczańskiego.

Gdybym miał jednak wybrać jedno wino z niemieckiej oferty Mielżyńskiego, byłby to genialny Saar Riesling 2011 z winiarni Van Volxem, który polecałem już wczoraj (67 zł).

Po dziesięciu sezonach działalności Robert Mielżyński pokazał, że Riesling wcale nie jest niesprzedawalny. Że można mieć w katalogu samą ekstraklasę, ale podstawowe wina proponować od 42 zł. I że przy takim podejściu wina niemieckie mogą mieć takie same szanse rynkowe jak Ribera del Duero. Ambasada winiarskich Niemiec mieści się na ul. Burakowskiej.
Degustowałem i jadłem na zaproszenie importera.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Kuba

    Ale dobre Niemcy można w wielu innych miejscach też kupić. Choć fakt – tak szerokiej oferty znanych nazwisk to poza wyspecjalizowanymi importerami chyba nikt nie ma.