Żabko, nie idź tą drogą
Co łączy Agustina Egurrolę, Marcina Prokopa, różowego Zinfandela i „króliczki” Playboya? Stali się składnikami niestrawnego sosu, którym swoje nowe wina podlała Żabka. Wina nazywają się Jack Rabbit, więc niezbyt wyrafinowany, nadwiślańsko-patriachalny automatyzm myślowy połączył tę markę z rozebranymi dziewczynami z magazynu dla niektórych panów. Wszak można króliczka skojarzyć z buszowaniem w zielonej wiosennej trawie, której nuty znajdują się w bukiecie Jack Rabbit Sauvignon Blanc, albo z podgryzaniem marchewki, z której czatnej doskonale smakuje z tutejszym White Zinfandelem.
Pewnie to za mało światowe. Za to światowe są głębokie dekolty błyskające na scenie przy łomocie muzyki elektronicznej i kretyńskie pluszowe ogonki przyczepione do pup. Tancerkom proponowano przy tym przez mikrofon „kontynuację castingu w prywatnych pomieszczeniach” czy nadesłanie podań o pracę, które „z pewnością zostaną rozpatrzone pozytywnie”. Wyszła z tego najbardziej żenująca impreza winiarska, w której uczestniczyłem. Pomysłodawcy zapomnieli, że seksizm i golizna w roku 2013 nie budują już pozytywnych skojarzeń z żadną marką?
A pozytywy? Pozytywem okazały się, o dziwo, same wina. Kosztować będą 14,99 zł i w tej cenie to będzie całkiem niezły zakup. Oczywiście znawcy wina będą pytać, kto przy zdrowych zmysłach pije półsłodkiego Zinfandela, ile dokwaszono Sauvignon Blanc oraz czy nie jest dla znawcy wstydem picie chilijskiego Shiraza zawierającego 7 g cukru resztkowego. Lecz w przedziale cenowym 15 zł te pytania mają, przyznajmy, ograniczony zasięg. Grunt, że wina są czyste, dobrze zrobione, smaczne i że stanowią niewątpliwy jakościowy postęp wobec miłościwie nam panujących w tym segmencie marek takich jak El Sol czy Carlo Rossi.
Shiraz smakował mi nieco bardziej niż Merlot, Chardonnay porwał mnie najmniej z całej piątki. Sauvignon jest dość kwaśny. W porównaniu do wczoraj recenzowanej oferty Biedronki, na przykład, wina Jack Rabbit nie odstają, choć mają mniej lokalnego, autentycznego charakteru niż np. Biedronkowe Côtes de Duras czy Buzet. Trudno się dziwić – Jack Rabbit produkowany jest w pięciu regionach świata od Kalifornii przez Chile aż po Włochy przez Accolade Wines, megagiganta wypuszczającego na rynek co roku setki milionów litrów wina (zerknijcie na przerażającą listę kontrolowanych marek). Skromny plan na Polskę to 5 mln butelek. Nie czekajcie, zapiszcie się szybko do klubu Króliczka i poproście na forum o imprezę z gołymi panami w lateksowych kostiumach prosiaczków.
Degustowałem i wstydziłem się na zaproszenie Żabka Polska.