Hiszpański lunch bez wina?
Menú del día, czyli menu dnia, to z pewnością jedna ze świętości w Hiszpanii. Serwowane w porze lunchu trzydaniowe zestawy obejmują tradycyjnie także piwo lub kieliszek wina i można zamówić je praktycznie w każdej restauracji i każdym miejscu w kraju – od dużych metropolii po niewielkie miasteczka i wioski.
Nic więc dziwnego, że prawdziwe oburzenie wywołała informacja, zgodnie z którą Krajowa Rada Zdrowia (państwowy organ złożony z lekarzy i profesjonalistów służby zdrowia) zasugerowała usunięcie z menu alkoholu. Decyzja wywołała tak duże protesty, że głos zabrać musiało Ministerstwo Zdrowia, doprecyzowując, że chodziło jedynie o promowanie przez restauracje diety śródziemnomorskiej, która nie obejmuje spożywania alkoholu, szkodliwie wpływającego na układ krążenia. Choroby tego układu są aktualnie główną przyczyną zgonów w Hiszpanii, wyprzedzając nowotwory i schorzenia układu oddechowego.
Awantura, jaką wywołała nieprecyzyjnie przekazana wiadomość, ma jednak swoje drugie dno (sic!) i związana jest z generalną krytyką rządu socjalistycznego premiera Pedro Sáncheza, który – jak się wydaje – za winem nie przepada. Wytyka mu się nie tylko brak wsparcia dla sektora winiarskiego, boleśnie dotkniętego pandemią COVID-19, nie tylko stronnicze rozdzielenie pomocowych środków unijnych (ze 140 milionów euro na rolnictwo – a więc i winiarstwo – przeznaczono nieco ponad… jeden procent), ale wręcz „prześladowanie” tego napoju. W grudniu zeszłego roku hiszpańska telewizja publiczna wyemitowała reportaż o zażywaniu substancji narkotycznych, zaliczając do nich także wino. Nic dziwnego, że kiedy Sánchez odwiedzał znane targi winiarskie Ciudad Real, został tam wybuczany i wygwizdany.
Ciekawe, jak wyglądał jego lunch?