Krewetka się czerwieni
Szybkość upływającego czasu czasami mnie przeraża. Ledwo Redaktor Naczelny pisał o poprzedniej wizycie Gambero Rosso w Polsce, a już pojawili się znowu. Ledwo wysłuchałem seminarium o najlepszych winach włoskich, a już słuchałem o następnych. Nerwowo oglądając się za siebie ruszyłem do dyżurnej miejscówki wszystkich wydarzeń organizowanych przez Magazyn Wino – domu handlowego vitkAc, by po raz kolejny zmierzyć się z Włoskimi Kieliszkami.
Przewodnik winiarski Gambero Rosso ocenia co roku tysiące win, którym zamiast punktów przyznaje kieliszki (najwyżej punktowane dostają ich trzy, czyli Tre Bicchieri), oprócz tego wyróżnia po jednym najlepszym winie czerwonym, białym, musującym i słodkim. Wprawdzie w tym roku nie można było spróbować żadnego z tych czterech (białego zwycięzcę Nals Margreid Alto Adige Pinot Bianco Sirmian 2012 mieliśmy okazję próbować przy innej okazji, było też naszym winem dnia), to spośród reszty win było w czym wybierać.
Oczywistą oczywistością (jak mawiają niektórzy) jest jakość win z Fattoria di Fèlsina (chyba najjaśniejszej gwiazdy tego dnia; importer: Vinoteka13), choć zarówno Chianti Classico Rancia Riserva 2008, jak i Fontalloro 2007 są wciąż w wieku niemowlęcym i prawdziwą klasę pokażą za jakiś czas. W pamięci zostały mi także wina od producenta Monte Schiavo (niektóre z jego win dostępne są w warszawskim sklepie Winokracja). Verdicchio dei Castelli di Jesi Classico Superiore Pallio di San Floriano 2012 tego dużego producenta mogłoby wygrać konkurs na „przyjemność odbioru” – jest świeże, smaczne, sporo tu dojrzałego owocu i charakterystycznych nut migdałowych.
Ciekawe seminarium poprowadził Gianni Fabrizio, jeden z trzech redaktorów naczelnych Gambero Rosso. Smakowała mi Perticaia Trebbiano Spoletino 2012, niezbyt może intensywne, ale za to świeże wino białe z bardzo rzadkiego szczepu. Chianti Classico 2010 z Tenuta di Lilliano to powrót do tradycji i klasycznego stylu sangiovese – wiśniowe i kwiatowe aromaty, trochę pieprzności, zero przegięcia czy przerysowania. Najwięcej dobrego przyniosły jednak wina z południa Włoch: Montevetrano 2010 – kompozycja cabernet sauvignon, merlot i aglianico, dużo czarnej porzeczki, agrestu, umiejętnie podbitych nutami beczkowymi od mikroproducenta (jego winnice obejmują zaledwie 5 ha) Montevetrano z Kampanii, który do zeszłego roku produkował tylko jedno jedyne wino. W moim odczuciu najlepszym winem było nagrodzone trzema kieliszkami Aglianico del Vulture La Firma 2010 z Cantine del Notaio – piękne, bardzo eleganckie, gdzie czerwone owoce, przyprawy (na czele z pieprzem) idealnie się uzupełniają, a samo wino trwa w ustach niemalże tak długo, jak dwugodzinne seminarium. (Starszy rocznik tegoż wina dostępny za 151 zł w Salute).
Było też kilka win, których obecność na seminarium była dość zaskakująca. Sardyńskie Vermentino 2012 z Tenute Sella & Mosca (importowana przez Ambrę) to produkt anonimowy, owszem o świeżym i nawet owocowym w nosie, ale w ustach kompletnie rozwodnionym. Powstaje go, bagatela, 1,2 mln butelek rocznie. To samo zastrzeżenie dotyczy białego wina z Kampanii – Sannio Falanghina Le Janare 2012 ze spółdzielni La Guardiense.
Na koniec o tym co sprawiło, że krewetka była czerwona trochę ze śmiechu, a trochę ze wstydu – słowo o tłumaczeniu (które nie uszło uwadze także innym degustującym). Okazało się bowiem, że nie udało się znaleźć kompetentnego tłumacza znającego terminologię i kontekst winiarski, co dostarczyło tak jednym rozrywki, jak innym zażenowania. Niektóre wina miały „smak drewna”, inne pochodziły „ze środka nóżki litery T” i „należy je pić jako stare”, pojawiły się także „wzgórza u podnóży gór” oraz wieńczący seminarium „syn morgantyczny”. Dla dobra wszystkich, warto poprawić ten element w przyszłości.
Jeśli przy danym winie nie został wskazany importer, producent nie ma przedstawiciela w Polsce.
Źródło: degustowałem na zaproszenie Organizatora.