Coravin – rewolucyjny gadżet
Świat wina uwielbia gadżety. Może dlatego, że rzadko je wymyśla. Od dwustu lat równowartość pięciu kieliszków wina pakuje się w szklaną butelkę z korkiem, kapsułą i etykietą. Do picia służą kieliszki i karafki.
Karafki w kształcie kaczki i kieliszki o liniach ostrych jak statki kosmiczne już były. Korkociągi z pojedynczą, podwójną i potrójną dźwignią, elektryczne i pneumatyczne. Na tym poletku wymyślono już wszystko. Przyszła pora podnieść poprzeczkę. Pojawiły się rozmaite aeratory wina, rzekomo zmiękczające garbniki i uzdatniające garbnikowe wina czerwone do picia. W tym samym celu wylansowano magnetyzery, choć nauka nie potwierdziła ich działania i stały się pośmiewiskiem winnego światka.
Ostatnio jednak świat wina dostał zadyszki. Nie ma nowych pomysłów, a kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Czekamy na produkt na miarę Google Glass czy Galaxy Wear.
No więc pojawił się. Coravin ma „zrewolucjonizować picie wina”, jak zapewniają zwolennicy innowacyjnego gadżetu, do których należą m.in. Robert Parker i Jancis Robinson. A rewolucja ma polegać na piciu wina… bez otwierania butelki.
System wymyślił amerykański inżynier Greg Lambrecht, specjalizujący się do tej pory w igłach chirurgicznych. W cywilu jest kolekcjonerem wina i – jak każdego z nas – zaczęło go wkurzać, że cenne butelki ze swoich zbiorów może spróbować tylko raz – bo po otwarciu flaszki wino zaczyna się utleniać i należy je wypić w ciągu jednego czy dwóch dni. Gdy zapraszamy gości na degustacyjny wieczorek, wszystko jest w porządku, ale co ze środami i czwartkami, gdy mamy ochotę tylko na jeden wieczorny kieliszek?
Technologia Coravinu jest genialna w swej prostocie. Przyrząd wygląda jak normalny korkociąg dźwigniowy Screwpull, ale zamiast teflonowanej śruby przez korek przeciska się cieniutką perforowaną igłę. Można nią odciągnąć do kieliszka dowolnie małą porcję wina. Do butelki tymczasem wpuszczany jest obojętny gaz – argon, który zapobiega utlenianiu się wina. Po wyjęciu igły elastyczny korek naturalnie się rozpręża, zachowując szczelność. Do wina w butelce można wrócić po dowolnym czasie i ponoć zachowuje swoje właściwości tak, jak by się do niego nigdy nie dobierano. Dotyczy to nawet win bardzo starych.
Coravin kosztuje 299 dolarów. Na razie jest niedostępny w Polsce i nie próbowałem jeszcze wina „odciągniętego” z butelki tym urządzeniem, ale jego gigantyczny sukces przez ledwie pół roku istnienia wcale mnie nie dziwi. To przede wszystkim idealne rozwiązanie do restauracji i wine barów – koniec z winem, które się psuje, bo po otwarciu nie udało się go sprzedać. Na kieliszki wreszcie będzie można oferować nawet najdroższe wina świata. Dużym powodzeniem cieszą się tego typu propozycje z użyciem naszyny Enomatic, ale wino w Enomatiku powoli się psuje (według deklaracji producenta – można je trzymać około miesiąca), a poza tym sama maszyna kosztuje kilka tysięcy euro. Inne gadżety polegające na wpuszczaniu do otwartej butelki gazu jakoś nigdy mnie nie przekonały. Tutaj mamy szansę na prawdziwą rewolucję.