Colli Piacentini – terra incognita
Ziemia Nieznana. Być może nadużywam tego terminu w odniesieniu do niektórych włoskich regionów winiarskich i ich obecności w Polsce, ale wina z Kampanii, Romagna Sangiovese czy Colli Piacentini są u nas bardzo słabo obecne.
Apelacja Colli Piacentini DOC znajduje się w regionie Emilia-Romania i rozciąga się koło historycznego miasta Piacenza (założonego w 218 roku p.n.e.!) Dlatego uzasadnione jest twierdzenie – co miało wynikać z dowcipnego filmu przedstawionego nam przez Organizatorów tej wyprawy – że stanowi ona centrum Europy. Gdzie by się nie ruszyć – zawsze to 1500 km.
Druga część nazwy apelacji jest więc uzasadniona, pierwsza (colli – wzgórza) także. Wszystkie 15 tys. hektarów winorośli położone jest na mniejszych lub większych wzniesieniach. Rozporządza nimi około 200 producentów, a większość (70%) powstających tu win to wina apelacyjne DOC, pozostałe 30% to przede wszystkim bardzo tu popularne (zdecydowanie zanim nastąpiła na nie moda) lekkie wina musujące frizzante. Smaczku tutejszym winom dodają uprawiane szczepy – niepowtarzalne.
Wina białe – zarówno spokojne jak i musujące, w większości powstają z dwóch szczepów – Ortrugo i Malvasia Aromatica di Candia. Ortrugo to stara rdzenna odmiana, uprawiana wyłącznie w okolicach Piacenzy. Znajdziemy ją głównie w winach musujących powstających metodą Charmata (jak Prosecco). Z próbowanych na degustacji, warto zapamiętać świeżutkie Ortrugo z rocznika 2014 od producentów Gazzola i Zerioli, o poważniejszej, mocniejszej strukturze i ziołowych aromatach z Tenuta Villa Tavernago i stojące pomiędzy nimi, z jednej strony świeże, z drugiej kremowe, o chyba najlepszych zastosowaniach kulinarnych, powstające w winnicy Il Casello. Bardzo udane bywają też mieszanki z innymi odmianami (np. z Chardonnay), ale to już historia na inną opowieść
Choć odmiana Malvasia występuję w wielu krajach, a tylko w samych chyszech wyróżnia się 70 jej odmian, to ta z dopiskiem Aromatica di Candia jest również unikalna dla Colli Piacentini. Jej nazwa pochodzi od Krety, która w latach 1212–1669 znajdując się pod zarządem Republiki Weneckiej nazywana była właśnie Candia. W ten sam sposób określano przypływające stamtąd wino. Dziś Malvasia Aromatica di Candia (faktycznie jest bardzo aromatyczna) wykorzystywana jest do produkcji win musujących, spokojnych oraz słodkich i w każdej z tych kategorii daje dobre rezultaty. Moje typy: La Pioppa Malvasia Frizzante 2014. wśród musiaków, Torri Malvasia Secco 2014 wśród win spokojnych i Vin Santo da Malvasia di Candia od Lusignani wśród win słodkich.
Rzadko chwalę takie przypadki, ale trafiłem na dwa doskonałe wina z odmian międzynarodowych. Olubra Extra Dry 2011 to musiak produkowany metodą klasyczną przez Torre Fornello, największego prywatnego producenta w tym regionie (73 ha). Olubra to 90% szczepu Marsanne, wspaniałe, kompleksowe wino, w którym równowaga białych owoców, kwiatów, struktury i kwasowości pozwala mu stawać w szranki z szampanami.
Wspominana wyżej Villa Tavernago produkuje także Casa Giulia Sauvignon Blanc 2013, wino które za pierwszym razem pominąłem uznając, że nie ma potrzeby tracić czasu na ten szczep we włoskim wydaniu. Tymczasem zamiast spodziewanej sztuczności i małpowania Nowego Świata otrzymałem świetnie skrojone wino, stawiające na jabłko miast mango, o strukturze na tyle mocnej, że bez większych przeszkód radziło sobie z włoskimi wędlinami, w szczególności dobrze wypadając z tłustym salami i słoniną. Ale najlepiej wypadła do… szparagów.
Wśród win czerwonych palmę pierwszeństwa niepodzielnie dzierży Gutturnio. To kupaż Barbery i Bonardy, gdzie pierwszy ze szczepów odpowiada za strukturę wina, a drugi za jego owocowość. Nazwa pochodzi od gutturnium – starego rzymskiego naczynia służącego do picia wina, choć pierwotnie odnosiło się wyłącznie do lekkich win musujących. Dziś większość stanowią spokojne, co nie znaczy, że nie można znaleźć fajnych bąbli. Zaliczam do nich przede wszystkim Gutturnio Frizzante Figlio Mio 2014 od Claudio Terzoni (lekka perlistość, czerwone owoce i sporo pikantności – świetne gastronomicznie) i Gutturnio Frizzante 2014 od Villa Rosa (owoce leśne, kwasowość – do wędlin!).
Spokojne Gutturnio (te oznaczone jako Superiore muszą być starzone w beczce, riserva – minimum 2 lata) to jeszcze więcej świetnych win. By wymienić chociaż kilka: Il Casello Gutturnio 2014, La Pioppa Gutturnio Superiore 2014, Magistrali Gutturnio 2012, Mossi I Ferri 2009. Ale mnie najbardziej podobało się młodziutkie Piacenziano Gutturnio 2014, które producent Illica stara się robić w sposób maksymalnie naturalny, powstrzymując się od jakiejkolwiek ingerencji, wino spędza wiele miesięcy na osadzie – w efekcie otrzymujemy mieszankę wiśni, soczystej kwasowości i niesamowitej mineralności.
Wśród win innych niż Gutturnio, moje indywidualne nagrody przyznaję Pinot Nero 2012 od Zerioli (wszystko podane we właściwych proporcjach), Rosso di Boardo 2011 od Il Boardo (smaczny, świeży i bezbeczkowy kupaż Bondary i Merlota) oraz prawdziwemu unikatowi – musującej Bonardzie 2013 od Magistrali. Nagroda generalna – wina od Loschi, trudno znaleźć tu coś słabego, a producent umiejętnie wykorzystuje Pinot Nero do produkcji win różowych (szukajcie rocznika 2014!), Malvasię (Donna Enrica 2014) czy Croatinę (w kupażu z Barberą – Adelmo 2014). Antywino – Sparks 2014 od Gazzola, musiak zrobiony z Chardonnay na rynek amerykański, producent nawet nie ukrywał, że nie zamierza tego wina pokazywać w Europie.
Połowa z Was zasnęła, druga zrobiła sobie przerwę na posiłek. Tekst był dłuższy niż zwykle, ale chciałem wykorzystać moment na najpełniejsze zaprezentowanie win z tego regionu. Było to pierwsza tak szeroka prezentacja nawet w samych Włoszech, a organizator – Coldiretti – stawał na głowie by pokazać nam jak najwięcej i przyjąć jak najlepiej. Było to na swój sposób urocze, a czasami wręcz krępujące – w czasie zorganizowanego na małym zamku Castello di San Pietro ściągnięto burmistrza, dzieci ze szkół z programem artystycznym i każdą możliwą telewizję, a dziennikarze ustawieni na honorowym miejscu placu mogli się poczuć jak dyktatorzy w Ameryce Południowej.
Do Emilii podróżowałem na zaproszenie Consorzio Colli Piacentini.