Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Damski młyn po latach

Komentarze

Zapewne wielu z nas to się zdarza: gmeramy w szafie, w której trzymamy kolekcję czy schodzimy do piwnicy i trafiamy przypadkiem na zapomnianą butelkę. Niech to diabli, uciekło nam z pamięci, że kiedyś nas zachwyciła; czujemy, że zaprzepaściliśmy najlepszą chwilę do jej otwarcia, więc sięgamy jak najszybciej po korkociąg.

Coś takiego zdarzyło mi się parę dni temu. Pod stertą innych butelek odnaleziony Moulin des Dames 2005, w szybkim przekładzie Młyn Dam albo Damski Młyn, czyli biały bergerac (istnieje też czerwony pod tą nazwą) z biodynamicznej posiadłości Château Tour des Gendres kupiony w chwili zachwytu w roku 2007 (lub 2008) r. bodajże. U Mielżyńskiego, za ok. 70 zł.

Chateau Tour des Gendres Moulin des Dames 2005
Dziś nieźle się pije, ale...

Z winem tym wiąże się jedno z pozornie błahych, lecz najsilniejszych moich winiarskich przeżyć, nieraz o nim musiałem już opowiadać. Na prezentację swych win przyjechał w tymże 2007 (lub 2008) r. właściciel Tour des Gendres, Luc de Conti. Przed kolacją w Bristolu sprawdzaliśmy wspólnie, czy wina nie są korkowe. W chwili, gdy piliśmy białe Moulin des Dames, spojrzeliśmy sobie nagle, jak na zawołanie, w oczy: wino było świetne i obaj poczuliśmy instynktownie, że, jakby tu rzec, bije z niego niezwykła wyrazistość, jakiś genialny błysk. Nie zapomnę tego niemego porozumienia, gdyż było w nim coś ze wspólnego doświadczenia piękna i, by tak rzec, braterstwa wobec daru butelki. Pogadaliśmy przez chwilę, Luc powiedział sakramentalne francuskie: „Cela se goûte bien”, czyli „Dobrze się dziś pije”, dokładnie to samo chciałem mu i ja wyznać.

Dobrze się dziś pije. Tamtego dnia zrozumiałem chyba najlepiej, jak czymś kruchym i nieprzewidzialnym jest wino i jak czymś kruchym, nieprzewidzialnym jest degustacja. Powiada się, że nie ma wielkich win, są tylko wielkie butelki. Dodałbym: są tylko wielkie butelkie i wielkie ich dni. Nazajutrz piliśmy Damski Młyn ponownie; wino było wciąż dobre, lecz bez tamtego błysku; gorzej się dziś pije, stwierdziliśmy.

Luc De Conti Chateau Tour des Gendres Bergerac
Luc De Conti, król Bergerac. © Aocfinewines.com

Otworzyłem więc Moulin des Dames 2005 po latach, pierwszy kieliszek od razu pokazał, że jednak za późno; przeważały nuty lekko oksydowane i maślane. Wino było wciąż dobre i tyle. Lecz nazajutrz, ku memu zdziwieniu, nuty te osłabły, a na pierwszy plan wyszła sprężysta konstrukcja, oparta na wciąż żywym owocu. Wino było już bardzo dobre, chociaż nie tak dobre jak owego dnia przed laty. Więc trochę żałowałem, że nie otworzyłem go wcześniej, lecz z drugiej strony wiedziałem, że tamtej chwili pewnie i tak bym nie odnalazł.

Przy okazji: niedawno miałem jeszcze jedno spotkanie z Tour des Gendres. W restauracji Rozbrat 20, uznanej czas temu za warszawską knajpę roku. W karcie win czerwonych: „Tour des Gendres 2009, Bergerac sec, Cabardès”. Dla mniej wtajemniczonych: „sec” to określenie dla win białych. A cabardès to inna apelacja niż bergerac. Albo – albo, drodzy laureaci. To tak jakby napisać: „Pani Twardowska, ballada Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego”. Wiem, i tak nikt tego nie zauważy. Poza nami wariatami.

Bieżący rocznik do nabycia u Mielżyńskiego (118 zł).

Źródło wina: zakup własny autora.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.