San Leonardo w Warszawie
W tym roku mieliśmy już kilka „degustacji najlepszych win roku”, jak trafnie zauważył ktoś na Facebooku. W moim prywatnym rankingu czołowe miejsce zajmie jednak spotkanie z 17 października z godziny 13:00. Wówczas Anselmo Guerrieri Gonzaga, właściciel słynnej Tenuta San Leonardo z włoskiego Trydentu, nawiedził Warszawę na zaproszenie swojego importera – DELiWINA i Winicjatywy. Bateria ośmiu roczników, którą zaprezentował, z pewnością przejdzie do annałów polskiej winomanii. Tego popołudnia dotknęliśmy winiarskiego absolutu.
„Transfer” San Leonardo do katalogu DELiWINA relacjonowałem już tutaj, wraz z degustacją rocznika 2007. Wcześniej zaś opisywałem wizytę w château i rozmowę z twórcą jego świetności – Carlo Guerrieri Gonzagą, a potem sprawozdawałem degustację pionową roczników 1990–2001 podarowanych nam przez markiza. To była wówczas, w 2009, z pewnością „degustacja roku”.
Wówczas rozpoczęliśmy od legendarnego rocznika 1990, pierwszego z czasów już prawdziwie nowoczesnych, pierwszego sezonu o naprawdę ciepłej, słonecznej pogodzie i prawdziwie dojrzałych aromatach owocowych, a zakończyliśmy 2001, który w każdym z kilkunastu kontaktów jawił mi się konsekwentnie jako „wino dekady”. Teraz w Warszawie mieliśmy od 2001 rozpocząć. I to wino znów błysnęło, choć gwiazd w kieliszkach mieliśmy więcej.
San Leonardo 2008 – rocznik obecnie wypuszczany na rynek; w DELiWINA kosztuje 282 zł. W bukiecie dominanta Cabernet Sauvignon (zielona papryka), potem otwiera się w kierunku jeżyny i jagody. Pomimo podwójnej dekantacji wino na podniebieniu jeszcze zamknięte, z drobnymi, bardzo szlachetnymi garbnikami. Smakuje „chłodno”, przy obfitym owocu wręcz mineralnie, jak przystało na ten konserwatywny w całych Włoszech rocznik. Ale można już pić, bo równowaga jest wspaniała. Po 4 godzinach w otwartej butelce kipi świeżością i wigorem. Wspaniałe wino i dobra niespodzianka, bo 2008 na razie nie ma entuzjastów wśród krytyków, którzy na razie zbyt są zajęci chwaleniem 2007. A ja sądzę, że z czasem 2008 dorówna rocznikom najlepszym – 2001, 2004, 1990. ♥♥♥♥♡
San Leonardo 2007 – w maju opisywałem ten rocznik następująco: „w smaku mamy już świeżość górskiego strumienia, imponującą strukturę przywodzącą okoliczne szczyty Dolomitów, drobno tkany dywan cabernetowych garbników, masę i pijalność zarazem”. Tym razem wino nie zrobiło aż takiego wrażenia, może nie miało swojego dnia? Wstrzemięźliwe, mało intensywne w zapachu, choć na podniebieniu pokazuje klasę słodyczą i szeroką panoramą. Z pewnością mniej kwasowości, mniej pietruszkowych nut Cabernet Sauvignon niż rocznik 2008. Dajcie mu czas – minimum 2–3 lata. Cena – 270 zł. ♥♥♥♥
San Leonardo 2006 – rocznik w całych Włoszech wysoko ceniony za klasycyzm i równą jakość. Tutaj też wszystko jest na swoim miejscu – precyzyjne garbniki, dobrze skomponowane aromaty owoców (czerwonych raczej niż czarnych) i przypraw, z nutką umami. Ale też jak w większości Barolo, Brunello czy Amarone z rocznika 2006 po prostu nie należy tej butelki otwierać – jest w tzw. fazie zamkniętej, nieco przytłumiona, zdominowana przez nuty zielone. Pożyjemy, zobaczymy, na pewno się rozwinie (317 zł). ♥♥♥♥
San Leonardo 2005 – rocznik 2005 to enigma w całym północnych Włoszech. Niby bardzo dobry, ale… nigdy jakoś nie zachwyca. Nie ma ani przystępnej pijalności 2004, ani królewskiej pełni 2006. Garbniki ma cokolwiek suche, no i charakterystyczną dla 2005 wysoką, wręcz kwaśną kwasowość, która sprawia, że te wina w większości muszą jeszcze poleżeć (przyjemne w piciu zaczynają być niektóre Barbaresco). Czy to się sprawdziło również w przypadku San Leonardo? W zasadzie tak. Wino ma fantastyczną koncentrację, ale wysoki kwas i nuty roślinne sprawiają, że jeszcze nie daje tyle przyjemności, ile starsze roczniki. Jedna z dwóch degustowanych butelek była nieco bardziej ewoluowana, ale i tak zaczekałbym jeszcze 2 lata (329 zł). ♥♥♥♡
San Leonardo 2004 – spełnił wszystkie pokładane w nim nadzieje. Wino zaczyna powoli ewoluować, pojawiają się nuty rosołowe, mięsiste. Owoc jest gęsty, dojrzały, nie licząc lekkiej nutki zielonego tytoniu – bardzo Cabernetowej i zarazem typowej dla rocznika 2004, który był idealny poza jednym szczegółem – nieco zbyt wysoką plennością, przez co w wielu winach z tego roku pojawia się owa soczysta zieloność. San Leonardo ten styl raczej służy, więc 2004 jest pół kroku za najlepszymi rocznikami tej degustacji (406 zł). ♥♥♥♥♡
San Leonardo 2003 – już sześć lat temu ten rocznik zaskakiwał bardzo pozytywnie – był wówczas najgorętszy w historii ludzkości, a jednak San Leonardo uchował świeżość i klasę. Tym razem też wypadł świetnie i stanowi bodaj najlepszy zakup w katalogu DELiWINA (343 zł). Jest to bowiem wino gotowe do picia, choć jeszcze z wieloletnim potencjałem leżakowania. Gęste, sycące, dojrzałe, ale bez żadnej przesady – nie mamy tu nut dżemowych ani wysokiego alkoholu. Bardzo zmysłowy i po prostu pyszny. Taniny są może odrobinę suche, jeżeli to doznanie będzie się wzmagać, będzie to znak, że wino trzeba już wypić. ♥♥♥♥♡
San Leonardo 2001 – w roczniku 2002 z powodu deszczów San Leonardo nie wyprodukowano, przeszliśmy więc od razu do mojej prywatnej legendy, jednego z najlepszych win włoskich, jakie piłem w swojej karierze. Nie rozczarowało! Z początku wydaje się mniej wyraziste, bardziej zamknięte, młodsze niż 2003. Ma też mniej jego kwaskowatej świeżości, jest po prostu bardziej dojrzałe, aksamitne, o wprost wspaniałej pełni i długości, absolutnej harmonii. Co tu dużo gadać, wielkie wino (444 zł). ♥♥♥♥♥
San Leonardo 2000 – w młodości ten rocznik oceniano wyżej niż 2001, który długo wychodził z dołka. Dziś porównanie jest bardzo ciekawe – 2000 nie ma kompletności 2001, jest bardziej zaawansowany, krągły, już właściwie w pełni gotowy do picia. Czuć Cabernet Sauvignon, owe nuty tytoniu, cygara, grafitu; owocu już dużo nie ma, dominuje rosołowe umami. Jedno z najlepszych win włoskich w dobrym roczniku po 15 latach – taką chwilę się zapamiętuje na długo, nawet jeśli inne roczniki są obiektywnie wspanialsze (429 zł). ♥♥♥♥♡
San Leonardo IGT Vigneti delle Dolomiti Rosso to średnio 60% Cabernet Sauvignon, 30% Cabernet Franc i Carménère, 10% Merlot. Fermentacja w kadziach cementowych, starzenie w baryłkach dębowych przez dwa lata (dziś 25% nowych, dawniej do 50%). Pierwszy rocznik – 1982, produkcja – ok. 90 tys. butelek rocznie. Wszystkie opisane roczniki można nabyć w DELiWINA.
Źródło win: udostępnione przez producenta i importera na komercyjną degustację organizowaną przez Winicjatywę.