Primitivo 12 e Mezzo 2012
Varvaglione Primitivo del Salento 12 e Mezzo 2012
Primitivo – wymarzone wino Polaka. Można się napić półwytrawnego, nie wypowiadając tego obciachowego słowa, nie tracąc twarzy przed kelnerem i współtowarzyszami stolika. Primitivo, marzenie słowiańskiej duszy o gorącym Południu. Polacy są takimi nieudanymi Włochami, robiąc nasze podkarpackie i nadwiślańskie Rondo myślimy o Primitivo. Primitivo – najgenialniejsza nazwa wina, której nawet Lec by nie wymyślił.
No więc ja lubię Primitivo, mimo wszystko. Lubię je za szczerość i za to, że w odróżnieniu od Polaka nie pragnie być kimś innym. Daje na dzień dobry alkoholową fangę w nos, na pożegnanie jeszcze wali po ryju słodką śliwką, ot, Primitivo.
W Polsce mamy dobry wybór tego wina, w sklepach małych i dużych, za dwie dychy i za dwie stówy. Całkiem przypadkiem spróbowałem nowej propozycji: Varvaglione Primitivo 12 e Mezzo. Nazwa nie nawiązuje do Felliniego, tylko do zawartości alkoholu. Zważywszy, że Primitivo ma zwykle między 14,5 a 18, jest to jakieś kuriozum. Nie udało mi się dowiedzieć, jak oni to robią, ale wino jest świetne: pełne owocu, powidłowo-śliwkowe, słodkie, bogate, hedonistyczne, a zarazem ani trochę karykaturalne, smakuje czystym owocem i jest całkiem świeże. Aż dziw, że kosztuje tylko 34–39 zł. Do dostania w sklepach stacjonarnych w Warszawie oraz sklepie internetowym sieci Winestory (39 zł), w Strefie Wina w Warszawie (34 zł) oraz w gdyńskiej Nomie (42 zł).
Źródło wina: zakup własny autora.