Winoblisko – wielkie ambicje
Marek Bieńczyk się dochrapał – przy Dworcu Wileńskim, czyli rzut beretem od Grochowa, matecznika Bieńczykowszczyzny, powstał kantorek jak z niemożliwych marzeń Ruchu Poparcia Burgundów. Na półce stanęły flaszki od Méo-Camuzet, Henri Gouges, Clos de Tart, Clos des Lambrays i Comte de Vogüé. Na półce najwyższej (znawcom nie trzeba tłumaczyć): na jednym z win znalazła się metka z ceną… 918 zł.
Wino za 918 zł między ulicą Stalową a Ząbkowską! Nawet Tyrmand by tego nie wymyślił, podobnie jak dwóch krótko ostrzyżonych młodzieńców w „ubraniach treningowych”, którzy na wieczór otwarcia winoteki Winoblisko wparowali z tekstem „a tutaj o co się rozchodzi?”. Potem zabrzmiał jazz na żywo, a towarzystwo przybyłe taksówkami z drugiego brzegu Wisły omawiało różnice między Chambolle i Gevrey.
Pomysłodawcą winoteki jest Maciej Sondij z Winnicy Dom Bliskowice, jednego z absolutnie najlepszych producentów wina w Polsce, o którym pisaliśmy już kilkakrotnie. Winoblisko ma służyć za centrum logistyczne tej już dobrze dystrybuowanej po warszawskich lokalach winnicy, co nieco zmienia sytuację. A obok polskich etykiet na półkach znajdą się wina naturalne z Katalonii i Roussillon oraz rzeczony garnitur luksusowych burgundów.
Czy to się uda? Widok Clos de Tart na winiarskiej pustyni jest zaiste księżycowy i trudno powiedzieć, czy za naszego życia zmieni to „gentryfikacja” dzielnicy czy pociągnięcie drugiej linii metra. (Przypominam, że na Wileńskim splajtował nawet sklep z winem Nicolas, który oferował flaszki po 15 zł). Jednak ciągła dostępność doskonałych win Domu Bliskowice może być potężnym magnesem, a w katalogu Winoblisko znalazło się wiele naprawdę najwyższej klasy burgundów, którymi powinni pilnie zainteresować się nasi kolekcjonerzy i sommelierzy z czołowych restauracji. (Recenzję kilkunastu etykiet opublikujemy w osobnym wpisie).
A mnie Maciej Sondij nalał dwa bardzo udane wina pokazujące, że wcale nie trzeba wydać tu 900 zł, żeby dobrze się napić.
Henri Naudin-Ferrand Hautes Côtes de Nuits Blanc 2010 to poważne beczkowe chardonnay z ostrym jak brzytwa kwasem i mineralno-maślaną głębią; za 68 zł to jedna z lepszych w Polsce propozycji czegoś poważniejszego niż zwykłe Bourgogne Blanc, a tańszego niż Meursault. Zaś miłośnicy win alternatywnych niech sięgną po Domaine de Majas Blanc Grappes Entières 2011, lekko macerowane wino białe o słono-aspirynowym, miodowym, morelowym posmaku, w dobrej cenie 58 zł.
Degustowałem na zaproszenie Winoblisko.